Po weekendzie będę się bała wejść na wagę. Jednego jestem pewna, że cudowne diety zaprowadziły mnie donikąd. Ślubny przed weekendem schudł parę kg a po weekendzie też ma stracha wejść na wagę. Powiedział, że odwiedzi ją dopiero w środę, he, he. Ja w czasie diety cud straciłam tylko 1 kg i możecie być pewne, że mam go z nawiązką z powrotem.
Chylę czoła przed stwierdzeniem, że: "Żeby schudnąć trzeba jeść"i to jeść normalne najnormalniejsze posiłki. I z tą świętą prawdą zaczynam nowy tydzień z nową nadzieją po raz nie wiadomo który. Jak Miecia zechce przeprowadzić jakąś dziwną dietę cud, a szczególnie 1 dniówkę to stuknijcie ją w ten zakuty blond łeb, żeby przypomniała sobie, że to już przerabiała.
Czyli go, go, go
Buziaczki....... nadal energetyczne
grazia66
18 maja 2012, 14:40ja się mniej więcej trzymam i mam nadzieję że ty również ;) i staram się coraz badziej podchodzić do diety jak do pracy do wykonania a nie do jakiegoś poświęcenia ( jak się poświęcam to potem wszystkie moje myśli krążą wokół poświęcenia :( )
baja1953
18 maja 2012, 10:53Mieciu, widzę u Ciebie zdecydowany spadek!! Gratuluję i tak trzymaj,.. ja myślę, że nasza waga to właśnie 65 plus-minus 2,5 kg...Póki jest tyle, to nie mamy się czego czepiać, cieszmy się tym, co jest:)) Cmok:))
gwiazdolinka1982
18 maja 2012, 06:24pozdrawiam ciepło :)
filipinka1
17 maja 2012, 21:36he, he, zrzucamy habasy!!! go, go, go!!!
zoykaa
17 maja 2012, 02:40cmok:)
biedronekk
16 maja 2012, 17:22Dokładnie Moja Droga :)jestem szczęsliwą posiadaczką, niestety mój mąż mniej szczęsliwym współposiadaczem, bo za Chiny ludowe nie potrafi zrozumieć na co mi tyle butów. A ja je poprostu wszystkie potrzebuje ;)
kasperito
16 maja 2012, 15:59Mieciu oj też nie lubię gdy waga stoi, tym bardziej że staram się ją kopną w d...., i główkuje gdzie jeszcze poprawić by w końcu frania spadła. Domyślam się że u mnie niepozytywnie działają leki które biorą i które przyczyniły się do wzrostu wagi u mnie w krótkim czasie i w przerażającym tempie,ale tu nic na razie nie mogę zrobić. Dlatego nie jem słodyczy, menu trzymam w ryzach i duży wysiłek. Z grejpfrutem spróbuje. No to Mieciu razem go,go,go jak Ty to ładnie powtarzasz i razem kopnijmy choć ciut nasze wagi w należytym kierunku. Buziaki:)
uleczka44
15 maja 2012, 21:41Spotkanie z Klusią, to brzmi znajomo. Fajnie, że w parach. Jestem pewna, że będzie to niezapomniany dzień. Trzymam kciuki za dobrą pogodę, bo o resztę jestem spokojna. A na co dzień nie dajmy się wadze.
baja1953
15 maja 2012, 16:53Mieciu, my idziemy łeb w łeb, czasem Twój łeb w przodzie, czasem mój, ale w zasadzie obie ważymy tyle samo:)) I to jest bardzo dobre:)) Podoba mi się, że jestem taka jak Ty :)) To dla mnie zaszczyt:)) Cmok:))
biedronekk
15 maja 2012, 16:31w tych butach coś jednak jest, ja też je kocham, bo zawsze się w nie mieszczę we wszystkie 72 pary :)))) pozdrawiam
grazia66
15 maja 2012, 11:58ja też generalnie największa słabość mam do słodyczy, mogłabym je jeść zamiast posiłków :( ale jak się odchudzam to choć potrafię z nich prawie zrezygnować, to potrafię tez zastąpić jeden nałó na drugi, np. na chlebek z dodatkami :( tak jak niżej pisze uleczka44, z teorii jesteśmy the best, niestety praktyka szwankuje :(((( jedyne co możemy zrobić to nieustannie się starać i szybko wstawac jak się potkniemy ;) czego tobie i sobie bardzo życzę :)
wiosna1956
15 maja 2012, 09:47najtrudniej jest jeść normalnie !!!! i tu jest największy problem ! a moja stopa chudnie też!!! ostatnio do butów musiałam włozyć wkładki !!!! pozdrawiam
uleczka44
14 maja 2012, 23:15Teoretycznie na temat odżywiania, właściwego odżywiania, wiemy wszystko. To dlaczego, kurczę, tak trudno jest utrzymać wagę w ryzach. I ile razy jeszcze będziemy się potykać. Mieciu, boję się, że to będzie nasze hobby.
Clarks
14 maja 2012, 22:42Tak, to prawda. Aby chudnąć trzeba jeść - regularnie i rozsądnie.
karioka97
14 maja 2012, 20:54pewnie, że damy, i to w tym wcieleniu :):):) Miecia - jutro też jest dzień, a poranki mam piękne , wszystko jest na TAK i pozytywne myślenie. :)
karioka97
14 maja 2012, 20:22tak sobie pomyślałąm, że zawsze coś śmiesznego napiszesz, że to taka terapia walki ze sobą, ja w zamian za to wkleję zdjęcia.. obdzwonię wszystkie sfrustrowane koleżanki (żadna przez dietę:):), pocieszę, i tak sobie myślę, że ogólnie to lubię swoje życie, ale żyło by mi się przyjemniej z wagą 65 kg. I wkurza mnie moja niemoc -denerwuję się , że nie schudnę, więc jem :):)
grazia66
14 maja 2012, 20:01ja też kocham byty dokładnie z tego samego powodu ;) a tak w temacie diet-cud, czasami mnie kusi popróbowac jakiejś, szczególnie jak czytam że jedna czy druga na diecie jajecznej czy innej wykluczającej chudnie w sposób widoczny na wadze, ale za każdym razem mówię sobie "stop, jesteś juz na to za stara i za mądra" i to pomaga nie ulec złudnym pokusom cudównych diet i gubienia wody :) trzymam kciuki za twoją mądrość w najbliższym tygodniu Mieciu :) i obiecuję stukanie w zakutą blond główkę gdy tylko ogłosisz jakąs cud dietkę :)
kasperito
14 maja 2012, 19:48Mieciu, ja też jakoś w diety cud nie wierzę. Na normalnym regularnym jedzeniu, oczywiście z opanowaną odpowiednio miską i dużą dawką ruchu to jest coś co praktykowałam i kiedyś tam doszłam do celu i utrzymałam wagę a teraz robię to po raz drugi, ale teraz już mniej grzeszków mam na sumieniu, niż za pierwszym razem:) Powodzenia Mieciu! Buźka
Anka19799
14 maja 2012, 15:54ze wraz ze zmiana awatara powinnam rowniez ksywke zmienic na "Za Dziesiec Pierwsza", ale tego nie zrobie, bo sama sie pogubie, hehe! No wlasnie! Ta milosc wlasna, to najtrudniejsza jest, wychodzi na to. Duzo pracy i cierpliwosci potrzebuje - czyli cechy, nad ktorymi tez musze posleczec, bo wybrakowane. Pozdrowka! P.S. Mieciu, Ty masz ponad 300 znajomych, to nie dziwie sie, ze nie nadazasz, hehe!
karioka97
14 maja 2012, 14:33Wiesz Mieciu, nie wiem, czy to dobra metoda... owszem na głoda, jem i tyję :):) ciągle głodna