Dziś jestem zbulwersowana!!! Wracałam ze szpitala na pieszo, bo tak zdrowiej i patrzę a przy chodniku na ruchliwej ulicy leży mały kotek i zawodzi. Zatrzymałam się. Był w tragicznym stanie. Choć nie wiem czy słowo TRAGICZNY w zupełności oddaje jego stan! Wychudzony, odwodniony, z zaropiałymi oczami i nosem. Nawet nie próbował uciekać... Jak przykucnęłam przy nim wczołgał się między moje nogi chroniąc się przed wiatrem... Zrobiło mi się gorąco. Wzięłam Maleństwo na ręce, kilkaset metrów dalej w lumpku kupiłam ciepły mały kocyk za 2,50zł. Schowałam go pod rozpięty płaszcz i ile sił w nogach pognałam do najbliższego weterynarza. Wyrok: KOCIA GRYPA / KOCI KATAR. Weterynarz stwierdził, że mały wymaga długiego i kosztownego leczenia, na dzień dzisiejszy musiałabym zapłacić 50zł, a to dopiero początek. Albo zostaje oddać go do schroniska, tam wyleczą go za darmo. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nie mogę mieć kota! Mam już psa i królika, więc nie mam gdzie :-( no i nie oszukujmy się - jestem tylko biedną studentką pracującą dorywczo i nie stać mnie na jego leczenie :-( Rodzice? Od razu zadzwoniłam do mamy i powiedziała, że nie chce w domu żadnego kota i żebym zostawiła go u weterynarza... Weterynarz polecił zawieść go do schroniska. Nie wiedziałam co zrobić, więc zabrałam go do domu. Wyniosłam mojego królika do łazienki, żeby się nie zaraził. Kotka napoiłam mleczkiem strzykawką, potem jadł trochę sam i teraz śpi... I co teraz???
Ale najbardziej WKURWIA mnie to, że ktoś mógł tego kotka tak zostawić!!! Jak można doprowadzić do takiego stanu zwierzaka??? Wieczorem wstawię zdjęcie to zobaczycie o co mi chodzi, bo nie chcę teraz go budzić. Weterynarz zalecił dużo mleka, ciepło i dużo snu. Kotek ma wg weterynarz ok. 2 miesięcy, ale płci nie był w stanie rozpoznać, bo jest za bardzo odwodniony. NIE ROZUMIEM JAK MOŻNA BYĆ TAK NIELUDZKIM I ZOSTAWIĆ ZWIERZAKA NA ŚMIERĆ!!! Powiecie, że może uciekł komuś... Nie wygląda na kotka, który miał dobrą opiekę i zwiał, tylko raczej na 'przypadkowy produkt przydomowej pseudo hodowli dla którego nie było domu'. Wiem, wiem... mnóstwo zwierząt ma taki ciężki los, ale DO JASNEJ CHOLERY CZY TAK TRUDNO BYŁO ZANIEŚĆ KOCIAKA DO SCHRONISKA??!?!?!?!?! Miałby ciepło, jedzenie i opiekę medyczną!!!
I jeszcze jedno - tym chodnikiem spacerowało mnóstwo ludzi!?! I NIKT, powtarzam NIKT się nim nie zainteresował!!!! Jak tak można!!! Bełchatowianie oblaliście egzamin z człowieczeństwa!!!
To już nie pierwsza taka sytuacja. Kiedyś znalazłam psiaka w czerwcu, a jego właściciel odnalazł się we wrześniu... Hm? Przypadek czy wakacje od zwierzaka? Zresztą mój królik też jest znaleziony. Kicał po polu niedaleko mnie w kwietniu dwa lata temu. Wywiesiłam ogłoszenia i nikt się po niego nie zgłosił. Czasem mi wstyd, że jestem człowiekiem...
Wiem, że to dietetyczny pamiętnik, ale czuję, że zaraz wybuchnę i musiałam go gdzieś napisać, uzewnętrznić się, bo aż się we mnie gotuje!!!!