Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Kiedyś dawno temu ważyłam 80 kg i myślałam o sobie jako totalnie grubej babie która się upasła. Moje zdanie na temat mojego ciała wcale się nie poprawiło bo po ciążach, odstawieniu papierosów i tabletek hormonalnych przytyłam ok 27 kg. Teraz to mi jest super źle i che moje 80 kg. Z tego portalu korzystam po raz 3. Raz schudłam 12 kg, potem za szybko chciałam się odchudzić po drugiej ciąży i niestety ze względy na to że karmiłam nie osiągnęłam swojego celu. Teraz nie karmię i potrzebuję poczuć się sobą. Bo na chwilę obecną czuję się tak jakbym była uwięziona w kokonie z własnego tłuszczu. Obiecuję, że mając swoje 80 kg już nie będę myślała o sobie źle. :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 56021
Komentarzy: 217
Założony: 5 listopada 2009
Ostatni wpis: 1 października 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Senkju

kobieta, 45 lat, Kielce

180 cm, 105.60 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: osiągnąć cel do wakacji

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 grudnia 2009 , Komentarze (9)

Ten tydzień jest okropny, mam nadzieje że następny będzie lepszy. Od czwartku mam urlop i naprawdę nie mogę się doczekać. Mam w pracy dziewczynę, która uważa się za pępek świata. Na dodatek zastępuję Szefa i swoją nieudolność i brak wyników próbuje zgonić na mnie. Poza tym byłam z odwiedzinami u żony mojego brata ciotecznego. Mają 5 tygodniowego dzieciaka, który strasznie płacze. Stwierdziła u niego kolkę i daje mu przepisane przez Panią Pediatrę kropelki na trawienie (podała mu kilka i nie zadziałały). Na moje pytanie czy próbowała podawać rumianek lub koperek w herbatkach - stwierdziła że nie bo ma te kropelki. Co bym nie podpowiadała to i tak ona wie lepiej bo w książkach tak napisali. A dziecko się drze. No i jakby do tego było mało to bliska moja osoba kończy swój związek małżeński. I wyżaliła się wczoraj że jest jej ciężko. Poza tym kilka złamanych przepisów drogowych, rozmowa przez komórkę podczas jazdy, zmylenie drogi na jednym z osiedli. Nowy pomysł małżonka na działalność gospodarczą itp itd. To wszystko wczoraj. Dzisiaj zmyłam koleżance głowę, która próbowała zwalić na mnie winę za swoją nieudolność. Ta oczywiście ma iść na skargę do Szefa że rzucam służbowym telefonem komórkowym. No i okazało się że podczas mojej nieobecności grzebie w moim biurku. Ale tego już nie ruszałam - zostawię sobie na inną okazję . Z nerwów nie mogę jeść i jem niby dietetycznie ale byle co. Ciekawe czy mój organizm nie pomyśli że znowu głodujemy. Za 3 dni ważenie i na razie nie będę się ważyć.  Wcale się nie będę dziwić jak waga pokaże znowu 93 lub nawet 94 kg. Mam nadzieję, że Wy macie lepszy czas.

Do zobaczenia niebawem

12 grudnia 2009 , Komentarze (3)

Cześć wszystkim
Zimno się zrobiło za oknem. Jak przyjemnie siedzieć w domu i grzać się przy piecu. Dieta "smacznie dopasowana" odnosi coraz to lepsze skutki. Jestem coraz bliżej swojego celu 90 kg na święta. Rafał ucieszył się chyba z moich efektów bo zaczął oglądać strony z kobiecą bielizną. Co jakiś czas podpytywał się czy podobna mi się ten model czy nie. Nawet zapytał czy bardzo zmieniły się moje wymiary. Może jakaś gwiazdka do mnie zawita w tym roku ;). Pożyjemy zobaczymy. Przemyślałam to co mi podpowiedziałyście w komentarzach i wczoraj powiedziałam  rodzicom o odchudzaniem i jego efektach. Odzewu żadnego nie było. A po 1 h tata zaproponował mi ciacho. Szkoda gadać.
Dzisiaj dzień zakręcony dania z diety wyglądały zupełnie inaczej niż w rozpisce. Na śniadanie zjadłam grzanki ale w jajku, lunch to były jedzone w pośpiechu orzechy włoskie i bułka z kapustą i pieczarkami z piekarni, a na obiad ziemniak opiekany na oleju rzepakowym z 2 jakami i śledzie w pomidorach. Mam nadzieje że nie przekroczyłam ilości kalorii przewidzianej w tym dniu. Skończyłam jeść przed 18:00 mam nadzieje, że waga nie odnotuje wzrostu.


Zmykam idę nakarmić Krzysia

8 grudnia 2009 , Komentarze (2)

Cześć wszystkim
Dzięki za podpowiedzi i sugestie dotyczące mojej diety i moich relacji z rodzicami. Fakt jest taki, że ze względu na to że rodzice mają mnie jedną to patrzą na mnie (mimo mojego wieku) jak na kilkuletnią dziewczynkę która może sobie krzywdę zrobić bo niewiele wie o życiu. Wszelakiego rodzaju rozmowy na ten temat spełzają na niczym więc po prostu przestałam z nimi o tym rozmawiać. Robię co do mnie należy i jeżeli wiem że coś co robię z góry będzie miało odpowiedni komentarz to po prostu o tym nie gadam. Oni mają spokojne nerwy a i ja mam swobodną drogę działania. Są czasami jednak takie sytuacje jak to odchudzanie,  które po prostu mnie rozbrajają. Bo niby taka drobnostka a dorośli ludzie zachowują się co najmniej dziecinnie. Natomiast gdy wśród tych ludzi są także moi rodzice to po prostu wymaga to chociażby komentarza napisanego pod wpływem chwili.
A pro po ludzi i ich dziecinnego zachowania. O tym, że jestem na diecie nie rozpowiadałam zbyt wielu osobom. Z dwóch powodów:
1. Chciałam uniknąć życzliwych komentarzy typu "to Ty głodna jesteś", "zjedz coś bo marnie wyglądasz" itp itd.
2. Zdarzają się ludzie, którzy niby w dobrej wierze podsuwają pod nos będącemu na diecie pachnący łakocie z komentarzem "no mnie chyba nie odmówisz, zjedz bo się obrażę". No i w takiej sytuacje ciężko czasami wręcz niemożliwe jest odmówienie słodkiego bez konsekwencji oczywiście dąsów osoby obdarowującej.
Nie wiem czy zauważyliście ale osób życzliwych starających pomóc biednemu odchudzającemu się nie brakuje . O tym że wybrałam vitalię jako sposób na odchudzenie się powiedziałam mojej koleżance z pracy. Ona też urodziła niedawno i jakiś czas temu wspominała o tym że chciałaby schudnąć. Powiedziałam jej o vitalii, wyjaśniając jak to działa i że efekty u mnie już były po tygodniu. Naiwnie myślałam, że może zaskoczy albo jakoś mnie wesprze i wiecie co..... dzisiaj pod pretekstem spraw służbowych ściągnęła mnie do siebie do pokoju. Tam wyjęła spod biurka eklerki i swoim zdecydowanym głosem zasugerowała że od jednego czy dwóch nie utyję. Ręce mi opadły. Zjadłam dwa ciastka i żeby utrzymać dzienną ilość kalorii nie zjadłam lunchu. Nie chodziłam głodna bo wypiłam sporo płynów. Mam nadzieję, że ten wybryk nie położy moich dotychczasowych starań i zmagań z wagą. Jednak czuję niesmak do siebie i chyba trochę do niej.
Poza tym dzień trochę zwariowany. Najpierw zaspałam i spóźniłam się do pracy 0,5 h. Nie zjadłam przepisowego śniadania, więc kupiłam sobie jogurt naturalny 2% średni i musli 50g. Na lunch były te dwa nieszczęsne eklerki i jabłko a potem przepisowy obiad. Dowiedziałam się że nie służą mi pieczone pory. Zjadłam trochę bo były w porcji obiadowej i do tej pory mnie mdli. Więcej ich nie będę jadła.
Tyle jeżeli chodzi o moje spostrzeżenia dotyczące mojego odchudzania. Zawsze lubiłam obserwować ludzi i robię to nawet nieświadomie. Są wspaniali ludzie, którzy mnie otaczają i wspierają wysłuchując moich spostrzeżeń, ale pojawiają się i tacy którzy są złośliwi i zawistni. Na szczęście zawsze mogę wrócić do domu a tu jest taka jedna dobra dusza która mnie pocieszy i pokaże jak się śmiać z głupoty innych - to mój Rafał . Tylko mu o tym nie mówcie bo się popsuje

Pozdrawiam i trzymam kciuki
za wszystkich odchudzających się

6 grudnia 2009 , Komentarze (4)

Cześć wszystkim
Dzisiaj Mikołaj po raz pierwszy odwiedził mojego synka Krzysia. Oj dziecko miało radości co niemiara. Nie za bardzo rozumie jeszcze dlaczego tak dużo dostał prezentów dzisiaj ale chyba nie miałby nic przeciwko gdyby to trwało cały rok. Słodko było patrzeć jak oglądał coraz to nowe zabawki.
Byliśmy dzisiaj u moich rodziców i oczywiście tak ok. 18:30 mój tata zasugerował że zrobi mi kolacje. A gdy podziękowałam nawet za jabłko to razem z mamą stwierdzili że przesadzam z tym niejedzeniem po 18. Jabłko to już nie posiłek. Wiecie tak sobie myślę że bez względu na to co bym nie zrobiła to i tak robię źle. Nigdy nie mówiłam rodzicom o tym że paliłam papierosy, nawet w trakcie pilnowałam się żeby mnie nie złapali.
Z prostego powodu byłoby więcej gadania niż ta paczka fajek kosztowała. Gdy rzucałam palenie cierpiałam katusze bo mimo iż już nie mieszkaliśmy razem to jednak przy każdej wizycie u nich czułam papierosy (obije palą). Gdy w momencie odstawienia papierosów zaczęłam bardzo tyć tłumaczyłam to im że to przez tabletki hormonalne (to była tylko połowa prawdy). Nie obyło się bez złośliwych komentarzy mojej mamy, na temat tego że gdy nie będę mogła zajść w ciąże to mam pamiętac że to tylko i wyłącznie moja wina bo biorę tabletki antykoncepcyjne. Gdy urodził się Krzysiu a ja nie mogłam dojść do siebie to mama skomentowała że powinnam schudnąć bo jestem otyła a po drugiej ciąży (którą planujemy w niedalekiej przyszłości) będę jeszcze grubsza. Teraz o tym że się odchudzam też im nie mówiłam bojąc się komentarzy typu "wydajesz pieniądze na prawo i lewo". Jako powód niejedzenia po 18 i słodkiego podałam nadkwasotę. Powód jak najbardziej prawdziwy i przez około 2 tygodnie nawet kawy nie piłam. Teraz pije ale już w mniejszych ilościach i rzadziej. To fakt że nie jem u nich posiłków żadnych a tym bardziej wieczorem - moja mama gotuje bardzo smacznie, ale strasznie tłusto i ciężko.
Tak sobie myślę że moi rodzice to taki obrazek naszej polskiej mentalności. Mama jedząca późnym wieczorem kanapkę z ociekającym tłuszczem mięsem i w ramach diety zagryzająca jabłkiem (po takiej kolacji zawsze pije ziółka i zazwyczaj tabletkę na regulację trawienia), co nóż narzekająca na wysiadające jej po kolei narządy i to że jest gruba. I tata który słucha tego wszystkiego i namawia wszystkich na około do jedzenia słodkości bo przecież tak niewielkie ilości nikomu nie mogą zaszkodzić.
Wiecie dlaczego to pisze - bo mnie to wkurza. Wykupując dietę w vitalii określiłam się że chce zrobić z sobą coś co pomoże mi wrócić i utrzymać normalną wagę. A tu moi właśni rodzice widząc że walczę o własne zdrowie podsuwają mi co rusz albo ciacho, albo pachnące mięsiwo. Aż mnie skręca. Wiecie ile mnie kosztuje powtarzanie bez końca "nie dziękuje nie jestem głodna". Nie wiem jak długo wytrzymam bo naprawdę łatwo nie jest. A co najgorsze to przede mną święta. Święto łasuchowania a ja na sałacie i brokułach. Chyba mi będzie potrzebny jakiś psycholog żeby przez to przejść.
Pozdrawiam wszystkich

2 grudnia 2009 , Komentarze (2)

Trudno to opisać ale ja chyba coś robię nie tak z trym odchudzaniem. Niby wszystko w porządku, Waga idzie systematycznie w dół i posiłki są smaczne, a nawet nie które ubrania są tak jakby luźniejsze a jak dokonuje pomiarów to różnica jest tylko o 1 cm i to nie wszędzie. Czasami nawet coś wskakuje na plus 1. Poza tym, wiem że może marudzę, ale wkurza mnie ta opona na moim brzuchu. Robię te brzuszki a ona wcale nie jest mniejsza. Najlepiej to byłoby wyciąć i zakleić jakimś magicznym plastrem . Pojutrze pomiary. Nie podjadam w tym tygodniu a nawet czasami jem mniej niż w diecie. Brakuje mi czasu albo nie jestem głodna a czasami i jedno i drugie. Ostatnio to coraz rzadziej odczuwam głód. Ciekawe czy to z przyzwyczajenia czy raczej organizm się przyzwyczaił. Obstawiam to drugie ja nie należę do męczenników i głodna długo to ja bym nie mogła być.

Pozdrawiam i trzymam kciuki

30 listopada 2009 , Komentarze (1)

Niektóre dolegliwości jeszcze nie ustąpiły ale to mi nie przeszkadza żeby trochę pomęczyć moją fałdkę a raczej oponę ;). Gdyby nas zalało (odpukać) mnie utonięcie nie grozi mam swoje prywatne koło ratunkowe. Ale już niedługo. Przynajmniej mam taką nadzieję. Tak czy inaczej to muszę się przyznać że przez ten weekend nie za bardzo stosowałam się do diety. Wiem że to niezbyt profesjonalne ale taką miałam ochotę wczoraj na rosół że go po prostu ugotowałam. Nie zjadłam dużo i odpuściłam sobie lunch więc może nie przekroczyłam swojej dawki kalorii. Dzisiaj do pracy miałam sobie przygotować sałatkę ale nie miałam wszystkich produktów i dość późno wstałam więc w pracy zjadłam jogurt z musli. Nie mogłam nigdzie znaleźć dania hiszpańskiego zapisanego Mie przez Panią dietetyk więc kupiłam dania prowansalskie (też z HORTEXU) i zamiast zjeść ½ kg zjadłam 350g. Do tego zrobiła kilka brzuszków, pare przysiadów 3 pompki i zaraz poszukam ćwiczeń na rzeźbę brzucha. Strasznie mi przeszkadza ten obwarzanek. Wszystkie ubrania wypycha i wygląda beznadziejnie. Gdyby udało się go pozbyć to moja figura już by mniej więcej wyglądała a tak to wisi mi taka skóra po urodzeniu dziecka. Boję się że jak będę chudła i nic nie wymyślę żeby to uelastycznić to ona będzie coraz bardziej wisieć. Jeżeli macie jakieś sprawdzone sposoby by się tego balastu pozbyć to chętnie wysłucham.

27 listopada 2009 , Komentarze (2)

No normalnie nie mogłam uwierzyć. Wczoraj wieczorem 96 a dzisiaj trzy razy wchodziłam na wagę czy aby na pewno 95,1. Normalnie jestem w szoku. Co prawda wstawałam w nocy wezwana szybką potrzebą skorzystania z łazienki ale  żeby aż prawie 1 kg w ciągu jednej nocy. Tak czy inaczej jestem zdecydowanie ZA. Niech waga idzie tylko w dół. Każdej odchudzającej się istoty a co za tym idzie i moja.

P.s. Dzięki za słowa otuchy

26 listopada 2009 , Komentarze (2)

Weszłam dzisiaj na wagę i trochę mi się humor popsuł. Ten tydzień dla mnie jest trochę zwariowany i niestety nie zawsze udawało mi się trzymać diety. Nie żebym podjadała tylko nie wszystkie posiłki udało mi się zjeść w takiej postaci jakiej przepisała mi Pani dietetyk. Boję się że mój organizm znowu zaczął magazynować myśląc że nadchodzi chudy czas. Na dodatek z braku czasu i czasami siły moje ćwiczenia wieczorne trochę odpuściłam. I jeszcze taka mała przypadłość co miesięczna sprawia, że nie mam łaknienia ani ochoty na brzuszki. Muszę odczekać ze 2 góra 3 dni aby mi trochę się poprawiła fizyczna strona mojego ciała. Obiecuję, że po tych kilku dniach wróce spowrotem do ostrej walki z nadwagą. Nie znaczy to że nie będe stosować diety. Jutro już powinnam mieć normalny dzień, więc i posiłki będą wg rozpiski. Jutro z rana sprawdzę czy moje 96 zostanie na swoim miejscu czy podskoczy jeszcze do góry. Niby moje niektóre obmiary poszły w dól ale i tak czuję się nadęta.

Pozdrawiam wszystkich odchudzających się
Oby Wam poszło lepiej niż mnie w tym tygodniu

24 listopada 2009 , Komentarze (1)

No nareszcie mam trochę czasu dla siebie i mogę uzupełnić wpis. Dzisiaj weszłam kontrolnie na wagę i muszę powiedzieć że od piątku nic się nie zmieniło. Jest to mój trzeci tydzień diety i przyzwyczaiłam się codziennie moge liczyć na ciut mniejszą wagę a tu nic. Może to przez to że przez kilka dni odpuściłam ćwiczenia albo to że nie za bardzo miałam kiedy jeść kolacje w ostatnim tygodniu i organizm trochę głodował. Następne ważenie w piątek zobaczymy czy waga nadal się będzie utrzymywać na tym samym poziomie czy może drgnie. Mam nadzieje, że przy następnym ważeniu zobaczę upragnione 94 i ciut ciut . Tak czy inaczej tragedii nie ma. Staram się jak mogę trzymać diety i mam nadzieję że wracając do wieczornych ćwiczeń uda mi się zejść parę deko ze skali.
A poza tym to kilka dni temu przeczytałam dość pesymistyczny wpis do jednego z pamiętników. Chcąc poprawić trochę nastrój koleżance napisałam do niej list i w tym samym dniu otrzymałam odpowiedź. Nie będę go przytaczać ani pisać co w nim jest, ale swój wniosek zapisze. Czasami gdy ma się ochotę wyjść do kogoś z dobrymi chęciami to trzeba się dwa razy zastanowić czy aby napewno warto. niektóre rzeczy mogą być dwojako rozumiane. Ja nieprędko będę chciała wyjść do kogokolwiek ze wsparciem prywatnie.
Pozdrawiam wszystkich czytający
Trzymam kciuki za odchudzających się!!!

19 listopada 2009 , Komentarze (1)

Witam
Wczoraj weszłam na wagę tak z ciekawości chciałam podejrzeć czy cokolwiek mnie ubyło. Gdy zobaczyłam wagę 95,9 kg sama do siebie uśmiechnęłam się. To naprawdę cieszy. Zdaje sobie sprawę że to dopiero początki mojego odchudzania się, ale fakt że tak łatwo mi to narazie przychodzi i cieszy i niepokoi. Dwa tygodnie temu ważyłam równe 100 kg a teraz już 4 kg mniej. A jeżeli to tak samo szybko wróci i znowu będzie 100. . Wydaje mi się że mogłabym pic więcej płynów, ale nie ciągnie mnie do butelki . Jedyne czego  żałuje to to że zmieniłam sobie rozkład posiłków. Z trzech przeszłam na cztery. I niepotrzebnie. Raz że nie mam czasu non stop siedzieć w garnkach, po drugie wracam po pracy do domu około 15 - 16 więc ledwo zdążam zjeść obiad przed 18, a po trzecie nie jedząc kolacji w tym tygodniu non stop chodzę głodna i nieciekawe myśli. Co w moim przypadku prowadzi do podjadania. Na razie walczę z różnym skutkiem z głodem ale już zmieniłam ilość posiłków na przyszły tydzień na 3. Wole zjeść trzy porządne niż chodzić głodna. Jutro z rana moje drugie kontrolne ważenie. Ciekawe czy moja waga przekroczy 96 czy może pójdzie w dół i pokarze 95,5 kg. Takie moje małe ciche marzenie. Fajnie by było do świąt ważyć 85 kg i pokazać wszystkim siebie w wadze sprzed 3 lat.
Trzymajcie za mnie kciuki a ja będę za Was trzymać

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.