W święta odpuściłam dietę, na dwa dni. To były dwa dni prawdziwej rozpusty, dwa cheat days . Był barszcz biały na kiełbasie swojskiej, sernik, sałatka jarzynowa, śledzie, biały chleb, czekolada i lody na wesołym miasteczku. Waga była bezlitosna i tuż po świętach pokazała +1,5 kg. Okazało się to jednak wodą i treścią jelitową, gdyż już po dwóch dniach ponownego dietowania waga wróciła do normy. Trochę bałam się dzisiejszego ważenia, ale myślę trudno, jak nie schudnę ale ważne, żebym nie przytyła. Dziś rano prawdziwa niespodzianka: 99,8 kg!
Toż to szok dla mnie. Takiej wagi nie zanotowałam od lutego 2013. Cel, który zaplanowałam na koniec marca, zrealizowałam w 100%. Pora wyznaczyć nowy, realny cel. A więc do końca czerwca 2016 chcę już mieć 8 z przodu.
Co poza tym. Dziś, jutro i pojutrze mam wolne. Wolne tylko w teorii, bo zajęć mam mnóstwo. Zaraz przychodzi koleżanka na paznokcie, później wizyta u dermatologa, odebranie małego z przedszkola, później jeszcze jedna koleżanka na paznokcie w międzyczasie pranie, sprzątanie, gotowanie. Dzień jak codzień. Ehhh kiedy ja odpocznę.
Pozdrawiam wszystkie Vitalijki, które tak jak ja mają "wolny" weekend ;)