jak narazie spada... oby tak dalej
Hej.
Waga 81,5 kg.
cieszę się jak dziecko mimo że wiem, ze to tylko woda itd.... w takim tempie to w poniedziałek 7 z przodu zobaczę... hi hi
Niestety wcale nie jest mi tak do śmiechu.... Tak mi Córy dały popalić, że na oczy nic nie widzę.... Starsza pojechała na "biwak" do dziadków, jutro wróci.... podekscytowana bardzo.... Mała wreszcie zasnęła, przedarła się chyba z 5 godzin gdyby zsumował.... mam nadzieję, że to ząb... oby wylazł jak najszybciej bo jestem u kresu wytrzymałości.....
dzisiejsze jedzonko:
śniadanie: 1 kromka razowca, makrela wędzona, kawa zbożowa
śniadanie 2: sałatka pomidor, feta, jajo z kromką chleba
obiad: rosół z makaronem, mięso gotowane
podwieczorek: resztka serka homo z biszkoptem po córci, jabłko
kolacja: 2 małe kromeczki z wędliną i pomidorem
mamy dziś na koncie również spacer prawie 2 godzinki bo słońce się wreszcie pokazało, co prawda Malizna w wózku marudziła jak nigdy ale i tak było miło.... Już nie mogę doczekać się takich długich wędrówek w piękne słoneczne dni....
dzień drugi
kurcze tyle się opisałam i mnie wywaliło wrrrrrrr
Waga 82,0
menu:
śniadanie: 1 1/2 kromki razowca z masłem i pomidorem, parówka, kawa zbożowa
śniadanie 2: kromka razowca, feta, pomidor
obiad: fasolka po bretońsku z kromką chleba
podwieczorek: 1/2 kotleta ziemniaczanego (resztki po dzieciach), 2 jabłka
kolacja: kromka razowca z masłem i jajem, szczypiorkiem.
na jutro mam w planach: makrelę wędzoną, sałatkę jajo, pomidor, cebulka serek wiejski..., rosół z makaronem., grejfruta.....
niby dietkowo ok, ale mam wrażenie że za każdym rogiem coś do mnie krzyczy "zjedz mnie".... i jakoś tak z motywacją u mnie licho.... niby chce ale .....
a starsza Córcia ma w czerwcu wyjazd z projektu unijnego jako przedszkolak nad morze>>>> czy można sobie wyobrazić lepszą motywację... no niestety... moje ciało jest całe w rozstępach, najchętniej bym zdarła całą skórę i odziała się w nową.... Po ciążach nam tak strzaskane ciało, że szok.... i to nie tylko brzuch, piersi, uda.... nawet łydki mam pocięte rozstępami....
Założenia dietetyczne, a raczej spadkowe wagi:
do końca marca 79kg, do końca kwietnia 75.... i jestem w punkcie w którym byłam
w sierpniu 2011...buuuuuuuuu dalej nie planuję, mam nadzieję że te 75 uda mi się "odzyskać".
Pozdrawiam Was ciepło.
13.... mam nadzieję, że tym razem się uda...
Witam po długiej przerwie...
Postanowiłam znów wziąść się za siebie. Pod koniec wakacji zobaczyłam 75 kg na wadze a dziś!!!!!!!! prawie 83!!! przytyłam połowę tego co straciłam.... Porażka na całej linii.....
Miałam zacząć wczoraj, ale mąż mi pobałamucił jedzonko..... dziś wyjechał i wróci koło niedzieli, więc mam dużo czasu na dietetyczny rozpęd......
Niestety nakoś tak z motywacją krucho..... ćwiczyć mi się nie chce, najchętniej bym pochłonęła coś mega kalorycznego..... Słabo to wszystko widzę.......
menu:
śniadanie: 2 kromki razowca z masłem, wędliną i pomidorem. Kawa zbożowa
śniadanie 2: 1 kromka razowca z serem i ketchupem
obiad: 2 kotlety ziemniaczane z surówką
podwieczorek: kromka razowca z fetą i pomidorem, jabłko
kolacja: kromka razowca z wędlina i pomidorem....
ogólnie to mam ochotę na pieczywo i mięcho.... w dodatku Dziewczynki cały czas coś przegryzają i kuszą to paluszkiem, to precelkiem...... ojjjjjj
jutro znów zaczynam od szklanki wody z cytryną i dodatkowo zastosuję śliwki suszone w celu oczyszczenia organizmu.... muszę się na zakupy jogurtowe wybrać bo braki mam.....
Chciałam sobie dietkę smacznie dopasowaną wykupić ale chwilowo tylko mam nadzieję mnie nie stać... gdyby był jakiś pakiet próbny np tydzień za 30zł to bym się skusiła.... no cóż, narazie muszę walczyć sama.....
to na tyle.... do zobaczenia jutro.
wakacji półmetek:)
no właśnie, lipiec dobiegł końca i nie mógł mi zrobić większego prezentu jak na wadze ukazać
79,7kg...
tak tak, w drugą połowę wakacji wkraczam już z 7 z przodu... mam nadzieję, że za miesiąc 75 będzie, bo teraz ruchu mało a waga jakoś powolutku w dół... sierpień mówią, że ma być ładny więc spacerować będziemy całymi dniami...
Maja chora, trzydniówka mi dziecko rozłożyła i już tydzień łącznie trwa ten koszmar!!! mam dość... jestem na skraju.......
kupiłam krokomierz.... wyszło że spokojnie robię 10000 kroków.... norma to tak 12 tyś... raz nawet 20 tyś ale wieczorem myślałam że nogi z dupci to mi aksplodują.... mała rzecz a cieszy:):):)
Buźka
uuuuuu.......
dawno mnie nie było, ale walczę cały czas:)...
większych wpadek nie ma więc nie wiem czemu waga jakoś tak wolno spada....
dziś 82,6kg
jeszcze 15 kg i będzie dobrze:)
22 i super mega dobrze:)
Coś próbuję ćwiczyć, ale ponieważ rzadko mam chwilę dla siebie to bardzo to różnie jest... raz 3 razy w tygodniu poćwiczyć mi się uda, a czasem dwa tygodnie nic. wszystko przez to, że nie ma mi kto z dziećmi zostać, mąż w trasie.... a gdy obie wreszcie usną, to jest 22 i ja na pysk padam a nie ćwiczenia mi wtedy w głowie:)
kupiłam pas neoprenowy, zakładam na brzuch i ćwiczę, jednak dobrze wszystko trzyma, bo po cesarce bałabym się tak skakać (spoko spoko, trampolina dopiero za jakieś 2 miesiące), a i brzuch mokrutki i jakby mniejszy.... choć i tak dużo za duży jeszcze....
najbliższy zakup> krokomierz... ciekawe ile kroczków tak przez dzień zrobię...
i polecam cukinię: moje odkrycie roku:):):) pyszna jest tak ugotowana jak kalafior z masełkiem i bułką, a także faszerowana, smażona itd... super warzywko:):):)
a teraz buziaczki, spadam do mych pociech:)
poświątecznie....
dziś @ dostałam, w sumie się spodziewałam, że niebawem nadejdzie ale radością jakoś specjalnie nie pałam...
waga szaleje... i świąteczne jedzonko też się do tego przyczyniło....
dziś w aptece zakupiłam tabletki wspomagające odchudzanie z tej samej serii co mężowi tylko dla kobiet:) i pigułki.... i tak sobie myślę po ilu dniach brania już jest taka 100% antykoncepcja?????
zamówiłam też pas neoprenowy... jeszcze tylko krem termoaktywny jakiś kupię i skoro sportem nie mogę to innymi dostępnymi metodami to brzuszysko zwalczę:)
Poza tym codziennie ze trzy godziny spacerku z córciami zaliczam, dziś troszkę mniej bo samopoczucie przez @ podłe...
jedzonko:
śniadanie: 2 kromki razowca z jajem
śniadanie 2: kawa z mlekiem i cukrem
obiad: pomidorowa z makaronem
podwieczorek: 1 kromka razowca z pasztetem
kolacja: jogurt z muslli
oooooo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
waga dziś rano 88,4:):):)
mam nadzieję, że przez Święta uda mi się ją chociaż utrzymać:):)
to już dziesięć dni
waga: 89,1kg
wynik: -2,1kg
poza tym tragedia jakaś... nic mi dziś nie wychodzi, nawet gotowy w pudełku placek "krówka" udało mi się zepsuć....
wynik kulinarny: 2 a'la placki (czytaj ciasta które nie bardzo nadają się do spożycia) i dwie sałatki którym też jakby coś brakuje....
wynik porządków: brak, burdello bum bum...
Nie będę Wam tu Kochani wierszyków z życzeniami pisać, bo nastroju jakoś brak.... Szczerze wam jednak życzę Radosnych i Rodzinnych Świat Wielkiej Nocy, pysznego jedzonka (oczywiście w rozsądnych ilościach) i mokrego Dyngusa... Dobranoc:)
dzień ósmy cd...
dziś ogólnie super było, jakiegoś takiego powera dostałam...
Rano wywaliłam pościel by się wietrzyła, nastawiłam pranie, poukładałam to co było już wyprane, Majkę nakarmiłam, pranie powiesiłam, Ubrałam Emilę i w drogę..... szwędałyśmy się ponad trzy godziny... sklep, plac zabaw zaliczone:)... potem szybciutki obiadek i znów na podwórko.... sajgon!!! przyjechała koleżanka z dwójką swoich pociech:).... fajno:)... Następnie kąpiel moich śliczności i akcja porządki:)... i o godzinie 21 wreszcie siedzę w cichym i czystym domku, wcinając jogurt z płatkami...
Juto znów na wagę, ciekawe czy już po pełni??? bardzo bym chciała do 15 maja dobić do 85kg, a na koniec czerwca zobaczyć upragnioną 7 z przodu..... a z końcem wakacji 6..... czyli za ok 5-6 miesięcy powinnam osiągnąć swój cel:
cel 1> waga 68kg
cel 2> waga 65kg
cel 3> waga 60kg
a tak szczerze to osiągnięcie pierwszego z nich w zupełności mi wystarczy:)
ok, koniec tych smętów.... spokojnej nocy wam życzę i uśmiechów podczas jutrzejszego skoku na wagę:)
dzień siódmy- tragedia, oby dzisiejszy był
lepszy....
dzień siódmy:
Emilka od rana wymiotuje... dzwonię do ośrodka, Pani pediatra każe podawać lekko osłodzoną herbatę po 4 łyżeczki co 10 min..... jak nie ustąpią wymioty to po skierowanie na szpital przyjechać.... walczyliśmy ale wszystko wracało... dopiero cudowna myśl: DAJMY JEJ PEPSI!!! i przeszło jak ręką odjąć....
Apel: NIE DAWAJCIE MAŁYM DZIECIOM NOWALIJEK: TO SYF!!! córcia tak bardzo chciała ogórka, że się ugięłam.....
Pepsi zdziałała cuda, do południa dziecko wymiotowało, a po dwóch godzinach picia pepsi biegała po dworze aż do wieczora:)
Dieta OK:)
DZIEŃ ÓSMY:):):)
waga 89,7kg:):):)
pościel się wietrzy, pranie pierze.... a ja mam zamiar jeszcze kawkę wypić i z córciami na spacerek wyruszyć... przy okazji jakieś zakupy pod święta zrobię.....
odezwę się wieczorem:)
pozdrawiam:)