Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Źle czuję się we własnym ciele. Nie jest ono takie, jakie chciałabym aby było.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 39913
Komentarzy: 185
Założony: 24 lutego 2009
Ostatni wpis: 12 września 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
KochankaIvana

kobieta, 33 lat, Częstochowa

163 cm, 70.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 kwietnia 2012 , Skomentuj

Tak właśnie! :)
Czyli 3kg do zrzucenia. Cieszę się bo 3 kilo to nie 8 jak w zeszłym roku. Czuję, że na lajcie to zrzucę. Tzn mam taką nadzieję... :) Cele ustalę sobie co 3 kg - czyli najpierw 60kg, później 57, a jeszcze później się zobaczy bo może taka waga będzie ok. Wyjdzie w praniu.
Odkurzyłam rower. Właściwie po prostu go wyprowadziłam ponieważ jest NOWY! :D Kupiłam go w listopadzie i tak sobie czekał na mnie.. Wczoraj rozpoczęłam sezon rowerowy, zimno jeszcze trochę, ale co tam. Kondycja masakra. Myślę, że powoli będę zwiększać dystans, ale narazie do 10km, nie więcej.... Ah. Za 1,5 tyg mam chrzest siostrzenicy - jestem chrzestną, więc chciałabym jakoś wyglądać.. Chociaż trochę :)

Menu: ( zaczęłam może niezbyt rozważnie, ale wynika to z braku produktów.. Wiadomo, po świętach.)
śniad: pomidor + ogórek + cebula + bułka pszenna + kawa z mlekiem
2 śniad: kubuś
obiad: warzywa na patelnie + 3 małe kromki chleba razowego
kolacja: piersi z kurczaka( o ile dotrą...)

Rowerowo: wczoraj 8km, dziś ze 3...
Powodzenia!

6 stycznia 2012 , Komentarze (2)

Ważę 62,5 kg. Jeeju! Jeszcze 5 miesięcy temu nie śmiałam o takiej wadze marzyć! Ale mam ją! Hura!...

Jednak, jak to mówią, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. I na dzień dzisiejszy to niegdyś wymarzone 62, nie bardzo mnie cieszy. Znów widzę się grubszą z dnia na dzień i absolutnie nie sexowną.. Jak to się wszystko zmienia...

A teraz o tym jak jest TERAZ. Otóż wczoraj na wadze 62.8! Myślę - stan alarmowy! Co się dzieje? Najwięcej uświadczyłam 62,6.. Nie wiem o co chodzi, ale wiem że dużo jem:) W końcu waga musiała się zbuntować. No to jak? Od poniedziałku mniej jem? Jaaasne!

Btw, cudnie jest słyszeć: "O, jak schudłaś!". Pomimo minionych 3 miesięcy, w których waga ani drgnęła, ludzie wciąż są zaskoczeni.

Ale najbardziej chciałabym wakacji i iść na rower! O!

27 września 2011 , Komentarze (1)

Poszłam do pracy. Tzn szefem jest mój brat, który poprosił mnie o pomoc. No i handluje na hali pierdołami. Jem rano śniadanie i od 10 do 18 jestem w pracy. Próbowałam jeść zupy, które jedzą wszyscy pracownicy, ale brzuch po niej boli i jest tłusta:/ No i co jem? Dania instant... A później dopiero w domu kolację... Wychodzą 3 posiłki dziennie, czasem jakaś przekąska. Ruchu brak, przynajmniej takiego jak w wakacje.. Waga 63,0. Ale raczej tendencja wzrastająca...

15 września 2011 , Skomentuj

Ruszyło. Znów. Bardzo powoli to się rusza. Ale za to jak cieszy, kiedy w końcu ruszy! Już tak blisko do "5".. Uświadomiłam sobie dziś, że nigdy nie udało mi się wytrwać tak długo na diecie. Tzn na diecie jako takiej bo tak naprawdę pilnuję tylko godzin posiłków, podjadania i tego żebym co  dzień ruszyła dupę. Tyle. I w ten sposób chudnę wolniej, ale chudnę. Jem słodycze, fastfoody ale OD CZASU DO CZASU. I to jest cudne. Mogę chyba już powiedzieć, że zapanowałam nad jedzeniem. A teraz tylko chudnąć..:)

31 sierpnia 2011 , Komentarze (1)

Ruszyło! Na wadze 63,2 :D No nareszcie... Już tak blisko do "5".. ah... Uświadomiłam sobie, że doładnie rok temu ważyłam, uwaga, 71 kg! Uuuuu...Bądź co bądź jestem dumna.. A będę jeszcze bardziej! Bo 1 października na uczelni, znajomi zobaczą całkiem nową Małgorzatę! Tak! :)

28 sierpnia 2011 , Skomentuj

No i tak, dziś rano na wadze 65,1. Niby przed @ jestem ale "5" nie widziałam już dawno, co ważniejsze, obiecałam sobie, że już nigdy jej nie zobaczę. A zobaczyłam. I dostałam potężnego kopa w dupsko! Niby nie obżerałam się, ani nic, jednak odpuściłam rower (który przecież kocham) jedzenie o stałych porach, podjadałam... Moja wina, moja bardzo wielka wina. Ale chyba mam pomysł. Zgapiłam go od mojej ciężarnej siostry, która z racji tego iż ma cukrzyce ciążową, musi być na diecie. I tak w 2 tygodnie schudła 4kg. Co prawda dzidziuś zabiera jej trochę zapasów, ale to i tak sporo. W związku z tym, postanowiłam, że potowarzyszę jej w tym czasie :) Dziś już wzięłam się do roboty - był i rower i hula hoop. Trzymajcie kciuki!:)

11 sierpnia 2011 , Komentarze (3)

Robiąc porządki, natknęłam się dziś na wiele kartek i papierków, zeszytów z czasów LO i nie tylko. Ale tylko jedna rzecz, którą znalazłam tak bardzo mnie zszokowała i zasmuciła odrobinę mocno.. Mianowicie, byłam kiedyś na darmowym badaniu ogólnej kondycji ciała w jakiejś firmie, która specjalizuję się w jakiś koktajlach wspomagających odchudzanie itp. 2 karteczki z dnia 4.6.2009. Ważyłam wtedy 60,7 i moim marzeniem było 60cm w talii i 90 w biodrach. Waga, o której śniłam to oczywiście 55kg. Po prostu załamka. Jak mogłam tak się zapuścić?.. Tamten czas to początek mojego związku. Czyli przez dwa lata pożycia z Ukochanym przytyłam 10kg (sic!) ja jeb*e... Chwała bogu, zrzuciłam te 7kg, ale to wciąż, nawet nie waga wyjściowa :( Od czasu powrotu z wczasów jakoś nie mogę zebrać się do kupy.. Niby jem normalnie, ale podjadam, nie czuję takiej "ręki" nad sobą... Od 3 tygodni zastój... Jejku marzę o tym 60,7 chociaż. Niesamowite jak zmienia się punkt widzenia człowieka zważywszy na zmiany jakie zachodzą... Potrzebuję motywacji...:(

6 sierpnia 2011 , Komentarze (5)

Buu.. Wczoraj z siorką poszłyśmy się zwazyć. Takie rytualne ważenie. Siora wchodzi - 63.80 - ja już załamka bo na bank będę miała więcej... Wchodzę ja - siora pociągnęła mnie do dołu i pokazało się 66 (sic!) a tu nagle.... 61.9 jezusmaryja... Więc ja podskoki, łzy szczęścia itp... Ale coś mi nie pasowało. Weszłam raz jeszcze i miałam rację - waga ześwirowała. 64,60 czyli zastój jak był, tak jest. Ale masakrą było to uczucie gdy zobaczyłam 61.. jeeej :D od razu pomyślałam, że już tak blisko do 5 z przodu! No niesamowite uczucie... Później chciało mi się płakać, że jednak nie ważę tyle.. Ale samo uczucie było boskie.. w momencie stałam się taka lekka... ah...

1 sierpnia 2011 , Komentarze (2)

Ah.. Błogi stan wyczekanego urlopu minął... Słońca rzecz jasna w naszych polskich górach nie uświadczyłam zbyt wiele, ale i tak było cudownie... A teraz przejdę do kwestii wagowych... 7 dni z moim ukochanym głodomorem ( to ten typ faceta, który pochłania przeogromne ilości jedzenia, a chudy jest jak patyk. I wiecznie głodny.) zachwiały na chwilę mój dietowy, jako taki tryb życia. I tak codziennie jadłam pizze na zmianę z kebabem na obiad, pod wieczór piwko i czipsy... A obiecałam sobie, że będę jadła po swojemu.. No nic. Jedyne co w tym dobrego, że łaziliśmy po górach, spacerowaliśmy, a droga do naszej chatki była baaardzo pod górę... Myślę, że może to mnie uratowało. Dziś wchodzę na wagę, przygotowana na jakieś 2kg nadbagażu (szykowałam się na jakieś 66kg) a tu 64,40!!! :D Nie mam pojęcia jak, nie chcę wiedzieć... Dziś już wracam do normalnego jedzenia, wskazanego dla mnie... Waga nie uległa zmianie. Mogłam oczywiście schudnąć w tym czasie, ale co tam.. Co się odwlecze...:) Teraz moja motywacja wzrosła... Wchodzę na Vitalię, zaglądam do Waszych pamiętników, a tu Figlarnaaa ma 62kg. Serdeczne graty, ale wiedz, że Cię gonię! :D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.