Ah.. Błogi stan wyczekanego urlopu minął... Słońca rzecz jasna w naszych polskich górach nie uświadczyłam zbyt wiele, ale i tak było cudownie... A teraz przejdę do kwestii wagowych... 7 dni z moim ukochanym głodomorem ( to ten typ faceta, który pochłania przeogromne ilości jedzenia, a chudy jest jak patyk. I wiecznie głodny.) zachwiały na chwilę mój dietowy, jako taki tryb życia. I tak codziennie jadłam pizze na zmianę z kebabem na obiad, pod wieczór piwko i czipsy... A obiecałam sobie, że będę jadła po swojemu.. No nic. Jedyne co w tym dobrego, że łaziliśmy po górach, spacerowaliśmy, a droga do naszej chatki była baaardzo pod górę... Myślę, że może to mnie uratowało. Dziś wchodzę na wagę, przygotowana na jakieś 2kg nadbagażu (szykowałam się na jakieś 66kg) a tu 64,40!!! :D Nie mam pojęcia jak, nie chcę wiedzieć... Dziś już wracam do normalnego jedzenia, wskazanego dla mnie... Waga nie uległa zmianie. Mogłam oczywiście schudnąć w tym czasie, ale co tam.. Co się odwlecze...:) Teraz moja motywacja wzrosła... Wchodzę na Vitalię, zaglądam do Waszych pamiętników, a tu Figlarnaaa ma 62kg. Serdeczne graty, ale wiedz, że Cię gonię! :D
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
figlarnaa
1 sierpnia 2011, 21:31hihi dzieki ze o mnie pamietasz... no mam mam ...widze ze przejedzenie nam sprzyjaa ostatnioo hihi ;) gon mnie gon:D pozwalam... moja droga rywalko ;)
Delicious1991
1 sierpnia 2011, 16:35Jak na takie obżarstwo, to nieźle się z tego wykarskałaś :) Ważne , że nie przytyłaś. Teraz możesz znowu wrócić do walki :) Dobrze, że masz motywację. Życzę powodzenia i trzymam kciuki :D