wcale nie zamierzałam... myslałam - znam wszystkie zasady zdrowego odżywiania się - więc zrzucenie 10 kg nie powinno być trudne. I pewnie nie jest... w teorii.
praktyka niestety dała mi się mocno we znaki. Rok temu - po rozstaniu z facetem śmigiem zrzucilam kilka ładnych kilogramów, z 83 na 76... wiadomo co się stało w przeciągu tego roku... kilogramy wróciły, bez nawiązki na szczęście, ale zatrzymałam się na wadze 80 kg i tak chyba już od stycznia.....
chodzę na step - tak, cos trenuję, żeby nie było... i dziś widziałam się w tym wielkim lustrze przede mną.... boszzz gdzie się podziała ta sexi gibka zwiewna ladna i powabna Aminka? wsiąkła... ruszam się jak słoń w składzie porcelany... nie wyglądam za dobrze, zupełnie nie ma we mnie seksappealu (co też i przekłada się na okropnie niską samoocenę i wieczne stany depresyjno-płaczliwe)..
muszę wrócić. to jest wymóg - inaczej polegnę i na zawsze pozostane zgorzkniałą starą panną.. do tego bez wyglądu..
plan jest banalny. Zrzucić 10 kilo. Tylko i aż tyle. Z wagą 70 kg czulam się i wyglądałam obłędnie seksi. Nie muszę ważyć 55, nie muszą mi kości wystawać. Lubie swoje krągłości kobiece, ale na litość - za dużo ich teraz jest... 1-2 kg miesięcznie wystarczy. Szybciej jest bez sensu - bo znowu tylko stracę piersi i zostaną dwa puste wiszące worki. Choć i powolne odchudzanie nie da mi gwarancji że tak się nie stanie....
jestem madrą i inteligentną kobietą, ładną... więc czemu nie potrafię zastosować się do tych banalnych punktów?? ehhhh...
- pić wody - duuuużo wody i herbatki;
- nie zajadać się słodyczami i przekąskami; (czekolada to mój nałóg)
- nie jeść kolacji - lub jeśli muszę coś lekkiego.
więcej nic nie trzeba, bo nie jem jakoś dużo. moja waga stoi w miejscu co oznacza że jem dobrą ilość kcal. Niestety sporo pochodzi obecnie z .. czekolady :/ i kolacyjek. Jesli to wyeliminuję - osiągnę sukces.
dziś:
- śniadanie: garść płatkow nestle fitness z owocami i mlekiem;
- II śniadanie: 2 kromki cienego pieczywa z serem żółtym i sałatą
- przekąska w pracy: kawa latte i nektarynka
- obiad: rosół z makaronem i kotlet mielony
potem poszłam na step, więc juz nic nie jadłam.