Ech, te Węgry...
Wystarczył jeden krótki wypad na Węgry i już 1,1kg więcej - ach ta ich kuchnia :((( No, ale biorę się szybko za siebie - zacznę od koszenia trawnika - już, zaraz, natychmiast !!!
wakacje?
Niby wakacje, a nie wiadomo w co najpierw ręce włożyć. Dzisiaj porządkowałam garaż - skręciliśmy 3 regały i w końcu zrobiło się w nim miejsca nawet na 2/3 samochodu ;) Zakupy z moim maluchem to też nie lada wyzwanie - tracę z nim więcej nerwów niż pracując :) Jutro zabieram się za porządkowanie wnętrza domu - Boże, miej mnie w swojej opiece :D
SABOTAGE
Te 58kg stało się dla mnie magiczną granicą nie do pokonania. Niby nic, a jednak moich 56kg za groma osiągnąć nie mogę - sama sobie podświadomie sabotuję moje cele i nie wiem dlaczego jestem dla siebie taka złośliwa. Jak napisała u siebie Księżniczka1985 - jedzenie lubię, a siebie kocham - więc dlaczego przekładam to co lubię nad tym co kocham? Bez sensu !!!
wzloty i upadki
No i jestem, 58,2 kg. Zaczynam wakacje - nie lubię nic nierobienia, aż się tego boję. Już mam tysiące planów jak tylko zająć sobie czymś czas by nie zauważyć wolnego :) Mam tylko nadzieję, że mój mały mi w tym nie przeszkodzi. Jeszcze tylko zdać jutro papiery i free.
Ostatnio, od oficjalnego zakończenia diety nie potrafię normalnie się odżywiać. Mam napady wilczego .... wilczych zachcianek na słodycze, wprost nie do opanowania. Te ostatnie wymarzone 2 - 3 kg wydają się być prawdziwym Everestem, niemożliwą do osiągnięcia poprzeczką... Wiem co robię źle, chcę to zmienić, jest mi z tym nie dobrze, a jednak to robię. Naprawdę się staram mieć swoje pragnienia na wodzy - do tej pory się udawało, czemu teraz nie potrafię, choć staram się nawet bardziej?
Ważenie :)
Udało się !!! Waga tydzień temu 58,4 kg, dziś 57,5 kg !!! Prawie 1kg w dół !!! Yuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuupiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!!!!!
A tak się bałam, że pomimo moich wysiłków waga będzie stała (nie ruszyła się od końca kwietnia, kiedy to przestałam się "dietować", a starałam... nie wiem sama co - racjonalnie - choć nie zawsze - odżywiać?). Ale ruszyło i to najważniejsze ! Rok i 3,5 miesiąca i prawie 14 kg mniej :))))))))))))))))))))))))))))) Niesamowite uczucie :) I te miny starych znajomych, którzy mnie przez ten czas nie widzieli :))) Całkowita zmiana image'u , totalny new look i ich szczęki w okolicach kolan :DDD Jestem szczęśliwa :)))))))))))))))))00
Here we go again :)
"Apetyt rośnie w miarę jedzenia"... nie tylko na jedzenie, ale i na utratę wagi. Udało mi się przejść z nadwagi do wagi w normie. Moim początkowym marzeniem było właśni znalezienie się w owej normie BMI, czyli 64kg (górna granica dla mojego wzrostu). Gdy ją osiągnęłam, od razu pojawiło się pragnienie obniżenia wagi do 60kg, później do 58kg. A teraz marzy mi się 56kg. W międzyczasie przybrałam 1kg, ale wierzę, że uda mi się go zrzucić z nawiązką. No to, kochane, HERE WE GO AGAIN !!!
jak to się stało?
Ostatnie tygodnie były dla mnie ciężkie - pracy mnóstwo, obowiązki i jeszcze mąż wyjechał. Byłam pewna, że sporo przytyłam, bo nie trzymałam się diety a dla poprawy humoru sięgałam też po smakołyki. Dzisiaj staję na wagę myśląc : no, teraz zobaczysz do czego doprowadziło Cię twoje obżarstwo i weźmiesz się w końcu w garść. A tu waga pokazała - 0,7kg w stosunku do poprzedniego tygodnia !!! JAK ??? Tzn. ja absolutnie nie narzekam, ale JAK ???
jutro ważenie...
... boję się... Głupie, nie?
wieczorne podjadanie
Ostatnimi dniami w miarę już udaje mi się trzymać racjonalnego odżywiania przez większość dnia, ale wieczory... te nie należą do zbyt udanych pod tym względem...
Nie potrafię się opanować, jakby mój mózg całkowicie się wyłączał - jak? dlaczego? przecież tak długo udawało mi się to kontrolować, więc co się popsuło? Lampka ostrzegawcza włącza mi się dopiero po wszystkim :(((
Chciałam w tym tygodniu schudnąć chociaż 0,5kg, a tu nic, na razie stoi, a do ważenia już tylko 2 dni :((( Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Co mam robić???
chyba podziałało
Słowa Alexii chyba podziałały - waga drgnęła w dół, a patrząc na fakt, że dopiero co skończyły się święta to graniczyło z cudem :) Może się uda zejść niżej :) Może nawet do 56kg... Ach, marzenia...