mały spadek i materac do sypialnianego łóżka...
Wolne dziś i jutro.Moja starsza córka ma dziś urodziny25-te.Waga była dziś łaskawa,bo pokazała 106kg,ale na zachwyty jeszcze nie czas,zwłaszcza że dziś dzień chleba zaliczyłam ,czyli słonecznikowy Lidlowski z masełkiem i rzodkiewką.Pewnie się odbije czkawką,ale jutro rower odpalam.
Materac kupiony-a raczej zamówiony.moglibyśmy go mieć już za 2 dni ,ale ja pracuję ,więc zdecydowaliśmy się na odbiór w sobotę-akurat na niedzielę ,kiedy odprawiam urodzinki,będziemy mieli zaścielone i spanie w sypialni.Ostatecznie kupiliśmy materac lateksowy-pytaliśmy o taki w kilku miejscach i sprawdzałam na necie ,ale ceny były różne,a większość sprzedawców nie chciała słyszeć o targowaniu,więc ostatecznie dobiliśmy targu w jednym z Tyskich sklepów i pani obniżyła cenę o 90 zł a dodatkowo możemy zawrzeć kredytową umowę wewnętrzną ze sklepem wpłacając połowę , a reszta na 3 nieoprocentowane raty.Mam blisko niedaleko mojej pracy więc nie muszę specjalnie wydawać na benzynę,żeby spłacać raty.
komedia,tragedia czy cyrk...wybierzcie sami...
Niektóre z Was ciekawi jak sie rozwinęła historia mojego szwagra ,a zwłaszcza jego"miłosci".
No więc ostatnio pisałam jak to pani która się w naszym domu pojawiła spała ze dwie noce u niego.Po tym fakcie miałam okazję zobaczyć ją twarzą w twarz i niestety poczuć od niej alkohol.Była to taka sytuacja gdzie jakiś młody koleś chciał nas wkręcić w jakiś szemrany interes (jak państwo płacą regularnie prąd to można taniej itd itp...-odesłałam gościa bo wiem,że to pośrednictwo jakieś,a w dodatku sąsiadka się kiedyś dała nabrać i musiała adwokata nająć ,żeby się z tego szwindlu wykręcić),a ta Lejdi(tak ją będę zwać)dzwoniła wraz z nim i jakąś młodą koleżanką do naszego domu.Stanęła tylko w drzwiach zawiało od niej wódą ,a w rękach trzymała litrową butelkę po coli i pewnie w niej nie miała wody mineralnej.
Z twarzy dałabym jej ok 35 lat ,ale mogę się mylić,bo teraz wiem,że za kołnierz nie wylewa a wóda niszczy.Wygląda jak typowa meliniara ogorzała ze słońca i niedomyta w wyświeconej od brudu kurtce.
Nawet nie powiedziała wtedy dzieńdobry ,ani nie spytała o szwagra tylko zeszła ze schodów i zawołała swoją koleżankę i poszły czekać na szwagra pod jego garażem.
Ta jej znajoma wyglądała normalnie-czysta ,młoda dziewczyna-nie rozumiałam co ją może z Lejdi łączyć,bo teraz już wiem na pewno,że nie pracuje,nie ma meldunku -czyli jest bezdomna,pije,spotyka się z jakimiś szemranymi typami co to mają swoją jednoosobową firmę na hołdzie(czyli zbierają węgiel na swoje utrzymanie a zwłaszcza na picie.
O ile pamiętam dobrze to zbliżały się wtedy swięta ,a mimo,że Lejdi juz na dobre zagościła u szwagra(zwłaszcza na noce) to nic się tam nie zmieniało na lepsze,a wręcz odwrotnie.
Zaczepiłam wtedy szwagra w jej obecności dogadałam mu,że mógłby się zabrać za sprzątanie bo mam już dosyć widoku jego schodów grubo pokrytych brudem i smrodu ,który się z jego mieszkania wydobywa.Pomruczał tylko"Ja dobra potem i nic jak zwykle nie zrobił.
Boże narodzenie a zwłaszcza Wigilię spędziliśmy z dziewczynami i teściami jak co roku.
Potem kolędowanie pomiędzy domami rodziny.
5 stycznia-pamiętam jak dziś Lejdi wyszła z domu później niż zwykle ,bo ok 9 i chwiejnym krokiem zmierzała do swojej meliny.Po południu ja się kimnęłam ,bo źle się czułam,ale obudził mnie dzwonek-po chwili zobaczyłam,że Lejdi siedzi na murku na schodach i ogląda komórke.Pomyślała,że takiej okazji nie przepuszczę i muszę ją godnie przywitać w naszym domu
Otwarłam i o dziwo wymówiła powitanie-odpowiedziałam i właściwie powinnam ją od razu wyprosić,bo bez słowa zapytania pchała się do domu jak do siebie,ani nie spytała czy jest szwagier -nic.Ale ja miałam inny plan i dałam z tym spokój.
Spytałam ją stanowczo"słuchej dziołcha już tak trocha tu chodzisz i nie wiem czy myślisz że ten nasz dom to jest hotel?,burdel? czy wytrzeźwiałka?
Przechodziła w tym czasie obok mnie jakby się mnie bała i płaczliwym tonem mówiła"ale jo nie pija jo nic nie pija"
-Ja-No właśnie ostatnio czułam to nic a dziś pewnie też rano po wodzie tak ci tyłkiem zamiatało.
Jak wchodziła to jeszcze dodałam,że mogliby się wreszcie za porządki zabrać,bo nie mam zamiaru tolerować tego smrodu ,bo wystarczy,że już ten leń śmierdzący nic nie robi ,a jeszcze teraz ty też ,że jak tak dalej pójdzie to zgniją w tym swoim gnoju.
Następnego dnia wyszła dopiero po 13 ,a do południa umyła umywalkę w jego łazience-tak mi streścił Roman ,ale ja musiałam to na własne oczy widzieć.Owszem umyła ale tylko samą misę co i tak przy tym brudzie było wyczynem.Zaś zewnętrzna strona misy i noga wyglądała nadal tak samo -czyli koszmarnie.
Od tamtej chwili pojawił się jakiś znajomy Romka i Szwagra(jego dobry kumpel z dzieciństwa)-Na drugim spotkaniu wypili sobie butelkę i on wyklarował szwagrowi co jest warta ta baba i,że powinien sobie z nią dać spokój,bo nocami przebywa u niego,a w dzień zabawia się z bezdomnymi ,którzy u niego w domu wynajmują lokum.
Tydzień później był kabaret jakich mało-zadzwoniła-ja obserwowałam ją z pokoju ,bo akurat było ciemno,a ja miałam nie zasłonięte zasłony.Szwagier otworzył i powiedział krótko i szorstko"ale krótko ,bo ida do roboty"i zamknął jej przed nosem.
Roman obserwował z warsztatu na podwórku-ona podobno była pijana i ledwo po schodach wchodziła.Ja usłyszałam taki jej płaczliwy głos"to co ja tu tak na placu(podwórku)byda siedziała?"
Zaś z domu było słychac nerwowe głośne tupanie szwagra chodzącego po górze i zbiegającego potem po schodach z szelestem worków foliowych(Pomyślałam-spakował ją chyba).
Za moment drzwi się otwarły i z impetem rzucił jej pod nogi jej manele dodając"koniec-to jest już koniec-wypierdalaj"Wrócił się jeszcze na górę po kolejne worki,a ona za nim pobiegła i szrpali się chyba na schodach,bo słyszałam tylko jej słowa"co mi robisz ?pogodej ze mną,czymu nie chcesz pogodać ,z tobą nie idzie pogodać TYŚ JEST POJEBANY"
A on ją spychał ze schodów i krzyczał"wypierdalaj to jest moja chałpa,to koniec".
Jak ją wyrzuciła na zewnątrz to jeszcze siedziała na murku od 17-1 w nocy na pewno.Co jakiś czas przysypiał w niej alkohol,a jak się ocknęła to dzwoniła do drzwi.Raz jak szłam dac psom,to ona mi gada"wpuść mnie jo chca ino z nim pogodać"Ja jej odpowiedziałam,że nie mam powodu,żeby ją wpuszczać do domu,bo ona tu nie mieszka,ja jej właściwie nie znam ani z imienia,a poza tym Szwagier już skończył z tobą rozmowę i nic tu po tobie.
o 23 wyszłam ją opierniczyć bo nie mogłam zasnąć przez to jej dzwonienie .Pchała się do domu jak natrętna cyganka,ale ją wypchnęłam i powiedziałam,że jeśli z kimś chce rozmawiać to ma przyjść w dzień i trzeźwa
Rano pod domem stał jeszcze jej rower i połowa reklamówek z jej rzeczami.Bałam się tylko,że poszła spać do chlewa albo stodoły i żeby nas nie wypaliła.Mówiła niby kiedyś że nie pali,ale poprzedniego dnia widziałam jak paliła na schodach.
Następnego dnia po południu znowu była ,ale szwagier wydał jej tylko rower i jej ciuchy i kazał znikać.Powiedział"że jak bydzie tu przesiadywała to po pały(policja zadzwoni i ją zgarną bo jest bezdomno.Kazał jaj jeszcze oddać komórkę ,że niby jest jego,ale ubłagała go,żeby jej na razie pożyczył bo musi numery spisać.
oDtego czasu czyli od połowy stycznia było cicho przez 2 tygodnie,ale kiedyś wracając z pracy usłyszałam,że szwagier z kimś gada w ciemności w garażu i jak usłyszałam damskie kaszlnięcie to wiedziałam,że Lejdi wróciła.
Romuś ciekawski poszedł pod garaż i mówił,że przyszła na spowiedź-hihi.
Wtedy ją w końcu odprawił,ale potem jeszcze kilka razy była w jego garażu a na pewno ze 2 razy na noc.
W ten ostatni poniedziałek Jak R.szedł zaraz za mną do pracy to podobno pod oknem jego garażu klęczała,żeby ją wpuścił,ale on krzyczał"niy mom czasu spierdalaj"
I to na razie na tyle tej tragikomedii.
A osobną sprawą jest praca a raczej nie pracowanie mojego szwagra.
Wyobraźcie sobie,że od nowego roku był w pracy tylko 8 dni czyli jego pełne dwa tygodnie po 4 dni od wtorku do piątku włącznie.
Dowiedzieliśmy się że do 15 stycznia na pewno miał dwa dni nieusprawiedliwione,a potem sami nie wiemy-kilka dni temu koledzy powiedzieli Romkowi,że ponoć ma ostatnie dni urlopu tegorocznego czyli tzw zdrowotnego 8 dni,ale z niedzielą i sobotą włącznie.Ponoć miał iść wczoraj do pracy,ale mimo,że dzwoniłam do niego usilnie 10 min i napisałam mu smsa,że już czas,żeby ruszył swoją leniwą dupę do pracy ,bo jak go wywalą to my go nie zamierzamy utrzymywać.
Niestey nie poszedł-dziś Roman go spytał kiedy zamierza iśc do pracy to mu odburknął-dzisiej ida na noc jak cie to interesuje". Ciekawa jestem czy pójdzie ,bo ja myślę,że na kopalni mają już dla niego list dziękczynny za jego pracowitość.
Trochę się rozpisałam-przepraszam,ale musiałam streścić 3 miesiące.
Tak więc do cyrku nie muszę chodzić bo mam na własnym podwórku.
początki są trudne...
Początki są trudne i taki jest mój jeśli chodzi o moją kolejną próbę-wczoraj byłam grzeczna do powrotu do domu,ale zgrzeszyłam przy rozmowie z mężem i zjadłam 2 cukierki czekoladowe i ciastko.
Odebrałam dziś dopiero nowe prawko i muszę jeszcze zmienić tablice,których dziś zapomniałam-moja skleroza.Byliśmy autkiem męża więc nic z tego-trzeba jeszcze raz się do Gliwic pofatygować.
Dziś pranie,przetarłam kuchnię w oczekiwaniu na serwis reklamacyjny IKEA,a na 18 jadę z teściową na ostatki do grona jej koleżanek z zespołu w którym śpiewa.Teściu zrzędził,że powinna jeszcze odpuścić,ale go opierniczyłam,że jej się należy to jak psu micha i niech się dziołcha rozerwie i pośmieje ze znajomymi.
Pewnie to spotkanie potrwa ok 1,5-2 godzin ,a po powrocie dalej idę świętować tym razem na nogach do kuzynki Romka i jej męża.a Romuś dołączy do nas po pracy.
Mój katar się nasilił i trochę mi pęka głowa ,ale co tam jutro się poleczę ,a w czwartek do roboty.
Głupota mojego szwagra nie zna granic i to pewnie kiedyś streszczę,ale nie teraz bo już musiałam z jego kuzynką na jego temat gadać i jeszcze mi ciśnienie nie spadło-mnie chyba ten alkoholizm jest wpisany w rytm mojego życia,bo jak nie durny sąsiad za dziecięcych moich lat ,potem mąż ,a teraz lokator szwagier.
wracam skruszona i pogrubiona:(
Chcę się z Wami przywitać i przeprosić za moją absencję
Nie
będę się tłumaczyła potrzebna mi chyba była przerwa od komputera
,Vitalii i myślenia o dietach ,bo i tak nic więcej nie robiłam prócz
tego,że o nich myślałam od jakiegoś czasu-poprostu nie potrafiłam się ni
jak zmotywować-czytałam motywujące pamiętniki,oglądałam zdjęcia ale to
tylko mnie przygnębiało i podjadałam kolejne porcje na swoją zgubę.Teraz
postanawiam spróbować kolejny raz bo mój kręgosłup się już buntuje ,a i
czasu będę miała nieco więcej ,bo większość remontów już za mną i póki
co mamy nasze mieszkanie zrobione-jedynie czekamy na reklamację części
od łóżka i będziemy mogli po zakupie materaca spać w nowym
łóżku.Korytarz i ścianka oddzielającą nas od szwagrowego bałaganu musi
poczekać więc teraz korytarz i nasze mieszkanie to dwa różne światy.
Mam
kilka zobowiązań prócz pracy i obowiązków domowych ,ale spokojnie mogę
się też zająć sobą co najmniej kilka godzin na 2 tygodnie i mam zamiar
to zrobić dla siebie żeby się wreszcie akceptować i pokochać.
Na dziś mam 108kg po tłustym czwartku -w czwartek się obmierzę i zwarzę po @ i zaczynam nową walkę ze swoimi słabościami i zachciankami.Życzcie mi powodzenia.
Koniec roku chyba nie będzie zbyt fajny....
Miałam
dwa dni wolne i jak zwykle sie doleczałam-jutro się jednak pewnie spocę w
pracy,bo sms od koleżanki z którą jutro jestem na kuchni nie wróży
posuchy- mamy być już wcześniej bo mamy jakieś dwa lancze ale nie wiem
na ile osób ,pełny hotel-ok 60-65 osób i 15 osób zamawiających z karty,a
to jest najgorsze,bo czeka mnie rząglerka pomiędzy piecem
konwekcyjnym,8-ma palnikami,frytkownicą a grillem i pomiędzy tym gonitwa
do chłodni lodni i lodówek-nie lubię pracy pod presją czasu ,ale jutro
musze zdać kolejny egzamin(jak wiecie nie jestem na mięsach na co dzień i
zawsze muszę sobie od nowa zorganizować pracę)
Moja teściowa jest na
badaniach w szpitalu-miała już skierowanie ale w jednym szpitalu
powiedzieli,że to nadaje się na leczenie ambulatoryjne i odesłali ją z
kwitkiem zapisując jedynie na USG na grudzień.Jednak namówiliśmy
teściową by poszła po kolejne skierowanie i pogadaliśmy z chrzęsną mojej
Werki ,żeby pogadała u siebie w szpitalu i żeby zrobić wszystkie
badania w szpitalu jak najszybciej-no i od wczoraj babcię badają.
Mam nadzieję ,że nie jest tak źle jak się wydaje,bo moja teściowa jest mi bardzo bliska i nie chcę jej jeszcze tracić.
W domu nic szczególnego się nie dzieje staram się rynek utrzymywac w czystości i czasem jakis kąt wymiotę ,ale póki nie będzie po tym całym szlifowaniu nie zamierzam się zajechać.
Teraz czas by pomyśleć o świętach-córki chcą żebyśmy razem z dziadkami jak w zeszłym roku byli,jak mój ex nie wpadnie na taki sam pomysł,zeby z rodzicami spędzić te swięta(być może ostatnie )to będę w domu z dziewczynami i teściami,a jak nie to zaproszę dziewczyny do nas do Romka.
Waga nieznana choć po tym balu i golonku pewnie wyższa niż na pasku-bateria mi padła w wadze-trza kupić zanim znowu do 110 nie dojdę.
zawitałam znowu
Ciągle jest coś do zrobienia i nie mam na to już sił,a w dodatku od 3 dni przyplątało się znowu przeziębienie i gardło mnie boli jakbym miała drut kolczasty-ssam tabletki łykam gripeks ale do pracy trzeba chodzić bo jest nas mało....
ostatnie dwa dni miałam wolne i więcej leżałam w łóżku niż coś w domu robiłam,ale niestety musiałam bo już patrzeć na ten chlewik nie mogłam.Romuś zajął się pracami w warsztacie i na podwórku a do domy wchodzi tylko zjeść wyspa.ć się i bałaganić-bo to facetom się przecież samo robi...Jak poburczę to się nawet postara zostawić po sobie łazienkę w jako takim stanie-a przecież tydzień temu ją od sufitu szorowałam,bo przez te remontowanie kucie itp miałam nie dość że pajęczyny to mnóstwo kurzu.
Zimowe ciuchy poszły w ruch ,dziennie trzeba palić- po prostu idzie zima.
Waga nieco spadła i zmienię pasek choć zdaję sobie sprawę że to przez to,że podczas bólu gardła jem tylko nieco mięska i same owoce.
Na dziś miałam mimo @ 101,9kg
streszczenie kilku ostatnich dni-2 tygodni????
mało ostatnio piszę.Nie ogarniam już tego co się wokół mnie dzieje,a jak mam stres lub nerwy to niestety jem,a potem mam wyrzuty i tak zamiast pamiętnik odchudzania mam pamiętnik tycia i to wzorowego.
Tak więc rezultaty są takie,że od ślubu przytyłam 3kg i dopiero ok 2 zrzuciłam.
Z życia prywatnego to leci pomału raz z górki raz pod,a czasem musiałabym lalki na drutach robić(te które znają ten dowcip to wiedzą o czym piszę.
Mój szwagier to jest osobna historia ,która ostatnio spędza mi sen z oczu.
Od niespełna 2 tygodni zaczęła się w jego mieszkaniu pojawiać kobieta-nie widziałam jej jeszcze może tylko obok jej domu z jadacego samochodu.Po pierwszej wizycie myślałam,że wyjdzie z tego brudu i smrodu najdalej po godzinie z grzeczności(jeśli byłaby coś warta).-Myliłam się-wytrzymała ok 3 godzin.Jak wyszła to odetchnęłam i pomyslałam,ze będzie już spokój,ale znowu się myliłam i pojawiła się już ze trzy razy późnym popołudniem,a nawet została na dwie noce.
Podczas jej pierwszej wizyty podczas ich wchodzenia spotkał ich mój maż ,jednak nie usłyszał ani od szwagra żeby ją przedstawił,ani słowa dzieńdobry z jej strony.Ja oceniłam ją na razie po obuwiu (zdeptanych nieuszanowanych adidasach rzuconych byle jak pod schodami)-i powiedziałam Romkowi,że trzeba się tylko modlić ,żeby ta jej obecność była jednorazowa,bo nie czeka nas tu świetlana przyszłość ,bo to taka sama fleja jak szwagier.
Nawet były monity od kolegów Romka,że powinien bratu strzelić w łeb ,żeby sobie z nią dał spokój ,bo to podobno jakaś "Księżniczka z Chudowaskiego Dworu "co to podobno ma kilkoro dzieci a każde z innym-Roman ją znał kilka lat temu,ale nie miał okazji przyjrzeć się tej która wchodziła do domu i nie jesteśmy pewni czy to ta sama.
Wiem tylko że mieszka teraz w naszej miejscowości wynajmuje za opiekę nad staruszką(jakąś daleką kuzynką mamy Romka).Dzieci tam nie widzę ,ale jak to ta o której mówił kolega R. to mogą być w Domu Dziecka.
Oby tylko szwagier następnego bajtla(malucha) nie udłubał,bo pewnie musiałabym tak samo jak jego kota mieć na garnuszku to dziecko.
Rozmawiałam już ze szwagrem,bo do tej pory nie dość ,że mamay bylejaki zamek do domu to jeszcze on i Roman korzystali z jednego i sobie go wystawiali,ale szlag mnie trafiał jak on dom zostawiał otwarty,a on na pierze chrapał,albo zostawiał klucz w zamku a sam spał i nie mogłam otworzyć drzwi.Jednak doprowadził mnie do szewskiej pasju jak przyszedł z tą swoją lejdi i ona już wie gdzie są klucze-kupiłam dodatkowy klucz i zarządałam,żeby od teraz nie był wystawiany i ma swój sobie nosić przy tyłku,bo ja nie muszę mieć zaufania do całego świata i nie życzę sobie,żeby obcy ludzie których znamy delikatnie mówiąc słabo znali nasze skrytki
żeby nie było-ja mu wcale nie zabraniam ,ani też nie chcę szkodzić-wiadomo,że jakby miał kobietę (ale do rzeczy) to pewnie zmieniłoby się na korzyść w tym domu,bo ja sama z Romkiem wszystkiego nie udźwignę,ale jak na razie nie zanosi się na to.
Oni się spotykają chyba tylko dla zaspokojenia swoich potrzeb i to wieczorami lub nocą się skradają -jakby się siebie wstydzili.
No zobaczymy co z tego wyniknie -czekam na rozwój sytuacji.
Mamy kolejna dłuższą przerwę w remoncie-kolega jedzie na tydzień do Niemiec wstawić jakiemuś klientowi okna kupione w Polsce,a potem ma do dokończenia łazienkę i pewnie dopiero po 26 będzie u nas -ale tym razem od rana ,a nie późnym popołudniem.Na razie pod jego nieobecność musimy poszlifować gładź w przyszłej sypialni ja domyje ściany do malowania i zagruntuję co trzeba,a potem musimy i tak czekać na wyszlifowanie podług pod wykładzinę.
Niestety nawet wtedy nie położymy jej bo jak to bywa przy okazji rozgrzebaliśmy kuchnię bo skoro 3 ściany i tak były rozgrzebane (okno,i drzwi na każdej)to warto przyszykować i kuchnię pod malowanie.
Wykładzina kupiona na czas remontów(taka zupełnie taniutka i cieniutka już też jest lekko dziurawa,a więc podłoga w kuchni też jest do zrobienia-nie ogarniam tego zupełnie,nie mam zamiaru nic planować ,bo i tak mam zawsze w plecy.
wolne dni są boskie....
Padam na twarz-jest już niemal północ-ja po waniennych rozkoszach i po kolejnym wyczerpującym dniu pracy zawodowej.
Od tej chwili świat jest dla mnie piękniejszy,bo po 6 dniach kiedy to mało spałam i borykałam się z robotami wszelkimi mam zasłużone dwa dni wolnego i w dodatku wypadają w weekend.Jestem wielka -zrobiłam dziś co trzeba za dziś i na jutro poszykowałam na imprezki,więc szef kuchni mnie docenił i jutro nie muszę się zrywać o świcie do pomocy.
Żeby nie było tak fajnie to @ mnie odwiedziła,ale na basen się nie wybieram,bo jeszcze cały czas kasłam po tym przeziębieniu.Zamierzam na jutro odpoczywać ile wlezie-ale na cmentarz zdało by się jechać jak pogoda dopisze i umyć moich rodziców i Romka.
Romuś przetarł największy bałagan po fachowcu od remontu,ale pokój reprezentacyjny-ten w którym teraz wszystko się dzieje jest w opłakanym stanie i go jutro dopieścić muszę.
jak się uda to na jutro zaproszę kilka osób na obejrzenie zdjęć i filmików-takie małe wspominki przy winku na miesiąc po ślubie.
dziękuję.....multum pracy aby do soboty
Witam nocną porą dopiero z wanny po robocie
siadłam-jeszcze w szybkowarze kuraka duszę na kolejne 3 dni,bo nie mam
zamiaru dziennie do nocy siedzieć,bo w pracy też mamy multum pracy(tak w
skrócie-w poniedziałek było 100 nauczycielek na 2 tury,wczoraj niby
wolne ale pomogłam co mogłam od świtu i dobrze,bo dziś chyba bym o 3 w
nocy skończyła..Jutro-obiad na 90 osób,potem konferencja i kolacja
uroczysta(taki obiad + zimna płyta owoce i wódka)na 90 ludzi (no i tu
siedzę do nocy od 10,30,bo dziś na pełnych obrotach pracowałam tylko ja z
Baśką i poganiałam uczniów,a zastępca stukał mięsko prawie cały dzień z
przerwami na telefon do żony.W piątek znowu obiad 90 osób,a na deser
impreza pełna na 30 ludzi,w sobotę 2 imprezy łącznie na 60 ludzi a na
niedziele tylko 30 osób.
Żeby już była sobota około 16-tej-WOLNE,aż do poniedziałku.
Wczoraj wstawialiśmy drzwi kolejne i znowu do tyłu o 3 dni może ,bo trzeba nieco poprawek zrobić,żeby wyeksponować opaski z ościeżnicy-niestety okazało się,że ściany krzywe i musimy tu ściąć tu otynkować i tak w kółko coś można oszaleć z tą starą budą.
Jutro mnie nie będzie w domu,a jak wrócę po pracy to muszę posprzątać,bo majster z moim mężem się postarają ,żebym miała co wycierać.
Dziękuję wszystkim zaglądającym i za miłe komantarze .
Wesele sie skończyło,i się przytyło-wczoraj to aż 102,4,a dziś o kg więcej.
Teraz już nie ma zmiłuj i trzeba się ogarnąć i brać za siebie.
Idę do wyra bo jest już 00,20, a około 5 Roman wraca z pracy i po spaniu.