Czas na małe resume - minął miesiąc :)
Zaczęłam się odchudzać 30 września, od tej pory zrzuciłam 5,5 kg. Na początku szło pięknie - teraz wolniej, ale przecież nigdzie mi się nie spieszy. Kilka razy zjadłam słodycze, ale i tak odniosłam sukces - bo gdyby nie dieta jadłabym je od 30 września przynajmniej 30 razy, jeśli nie więcej . W centymetrach największa zmiana w pasie - 5-6 cm. Niestety nie ćwiczę zbyt często - zdarzyło mi się ćwiczyć 3 może 4 razy. Chodzę na spacery, jeżdzę pociągiem, a nie samochodem od przedwczoraj, więc to też powinno w dłuższym okresie czasu zaprocentować. Wczoraj rozpoczęłam dietę South Beach - pamiętam, że stosując ją kilka lat temu udało mi się pięknie zrzucić kilka kilogramów. Dobrze, że przygotowałam się do niej dietą 1300 kcal, bo obawiam się, że rzucenie się na głęboką wodę z ok 2000 kcal na tak restrykcyjną dietę byłoby z góry skazane na porażkę. Podoba mi się w tej diecie to, że nie muszę liczyć kalorii, nie jem tylko określonych produktów. Wczoraj np. mogłam się najeść sałatki z tuńczykiem ile wlazło. Extra :)
Dzisiejsze menu:
Śniadanie: kanapka z sałaty, pomidora, twarożku chudego i papryki, dwa plasterki chudej wędliny
przekąska: kalarepka
Lunch: sałatka z warzyw różnych dozwolonych z sosem winegret + twarożek
obiad w domu: rybka pieczona w folii z surówką
kolacja: muszę poszukać pomysłu :)
Miłego piątku :) - w końcu nadchodzi weekend :)
No i jednak stoję w miejscu
Niestety waga rano nie drgnęła i mam dalej 69,5 kg. Od dziś zaczęłam dietę plaż południa, tylko żeby ona się czasem popołudniu nie skończyła. Mamy dzisiaj spotkanie po pracy - całe biuro - najpierw meeting w sali konferencyjnej a potem impreza w restauracji. Mam nadzieję, że będą jakieś warzywa, rybki lub chude mięsko, bo moje menu do tej chwili to:
Sniadanko w domu: jajecznica z 2 jajek z 3 pieczarkami
lunch w pracy na dwa rzuty: własnej roboty sałatka z sałaty lodowej, pomidora, papryki żółtej i czerwonej, kalarepki, szczypiorku i sosu winegret. Druga sałatka: z rzodkwi, ogórków, sałaty... chyba Króliczycą zostanę.
Oprócz tego zielona herbatka.
Jutro napiszę czym się zajadałam na spotkaniu.
Pozdrawiam plażowo :)
ps: po spotkaniu w knajpce objadłam się sałatkami i chudymi wędlinami. Spróbowałam też troszkę rybek. Udało się - I dzień SB zaliczony>
W tym tygodniu stoję w miejscu
Jutro ważenie. Czuję, że nie schudłam. Ciekawe dlaczego? Może woda mi stoi przez @? Zmierzę się wieczorem i zobaczę jak centymetry :)
Dzisiejsze menu:
Śniadanie: musli z mlekiem
II śniadanie: dwie chrupkie z chudym twarożkiem i szynką, 3 suszone morele 1 suszona śliwka (na lepsze trawienie)
Obiad w pracy: sałatka grecka
Obiad w domu: zupa ogórkowa (mamusina)
Kolacja: jabłko lub marchewka
Liczyłam kalorie na kalkulatorze: to wszystko ma ok. 1200. Niesamowite :)
Jeśli nic nie schudłam - jutro zaczynam dietę South Beach. Pamiętam, że świetnie się po niej czułam. Szkoda tylko, że etap III stosowałam do pewnego czasu. A ta dieta to przecież nie dieta - to styl życia.
Milego odchudzanka :)
no comments..
Wywiązała się wczoraj wielka kłótnia na forum za sprawą mojej skromnej osoby. Owocowało to jednak czymś dobrym - jedna dziewczyna zmieniła sobie cel z 42 na 45 kg. Do zaczęcia wątku "Granica jest bardzo cienka" sprowokowała mnie dziewczyna, która w swoim pamiętniku opisuje siebie jako osobę brzydką, grubą i pisze na koniec ... "nic nie schudłam, tylko się załamać". Wkurzyłam się.. napisałam jej (nie na forum) "Masz rację - załam się". Może źle zrobiłam, a może potrzebny był jej wstrząs? Nie waży 80 czy 90 kg ale uwaga... ok. 50 przy wzroście średnim. Dobra... zostawiam ten temat. Świata nie zbawię.
Dzisiejsze menu:
Musli z mlekiem
dwie chrupkie z szynką drobiową i rzodkiewką
jabłko
sok marchwiowy
obiad 13 w pracy: kilka kawałków sera pleśniowego, łyżka twarożku ze szczypiorkiem i rzodkiewką (cattering)
w domu ok. 17: spaghetti z pomidorów i pieczarek (zrobiłam je na łyżce oleju - same pomidory pieczarki i przyprawy, makaronu wezmę parę nitek:)
kolacja - soczek pomidorowy.
W pracy dziś konferencja, cattering, koleżanki aż się ślinią, bo jak zostanie jedzenia to będziemy mogły sobie podjeść.
Wczoraj jadę z pracy i nagle trzask... patrze coś turla się za mną po ulicy - moje boczne lusterko. Ale mam już nowe :) Miłego dzionka
Today, tommorow, always... się odchudzam :)
Weekend weekend i po weekendzie. Ale za to dłuższy był o godzinę. Wczoraj wyjechała moja siostra... marudziła marudziła, ale tak bardzo ją kocham i tęsknie jak jej nie ma. Pojechałyśmy w sobotę na zakupy, łaziłyśmy po dwóch centrach handlowych i zero. Nic nie kupiła. To nie ten kolor, to jej do niczego nie pasuje, ta czapka jest za ciasna, tego nie będzie miała gdzie założyć, tyle to ona za torebkę napewno nie da itd...... uffff. Ja za to kupiłam sobie fioletową torebkę.
Ciężko było dietkować przez weekend, bo mój mąż ze szwagrem kupili ciasto i się skusiłam na kawalątek. Potem jeszcze w sobote wypiłam drinka - sok bananowy i wódeczka. Jeszcze do tego dochodzą kłopoty z trawieniem, które zawsze mam w soboty i niedziele. Czuję się ociężała. Oto co jadłam przez weekend:
Sobota:
I sniadanko: musli z mlekiem
II śniadanie: grahamka z polędwicą z indyka, plaster sera żołtego wędzonego
obiad: ryba z warzywami
kolacja: kawalątek sernika, gryzek jabłecznika, jeden cukierek mieszanki wedlowskiej i drink (sok plus 50g wódeczki)
Niedziela: Tu było o tyle trudno, że dzień był jakby dłuższy ze względu na zmianę czasu i wszystko, co mi się należało zjadłam za szybko :))
I śniadanie: płatki pszenne z rodzynkami z mlekiem
II śniadanie: dwie chrupkie z polędwicą, pomidorem, ogórkiem i rzodkiewką
Obiad: pełna łyżka makaronu, rosół, łyżka czubata gotowanych ziemniaków, gotowana wołowina, sałata lodowa z pomidorem, ogórkiem itp.
Po spacerze: kawalątek jabłecznika (dwa gryzki) ahh to moje obżarstwo
Naszły mnie wyrzuty sumienia i zaraz zrobiłam dwie surówki: Pierwsza z jabłka, marchewek i selera, druga z kapusty kiszonej. Tę z kapusty zjadłam na kolację.
Dzisiaj zjadłam/zjem:
I śniadanie: płatki pszenne z owocami suszonymi z mlekiem
II śniadanie: chrupkie pieczywo z polędwicą i twarożkiem
przekąska czeka.... jabłuszko.
Obiad w pracy: jakaś sałatka od zdziruski z kafejki na dole, bo mój pan sałatkowy przemknął dzisiaj za szybko, a Panie z recepcji mi nie powiedziały, że już jest, zatem nie zaopatrzyłam się w ulubione sałatki.
Obiad w domu: pierś z indyka w warzywach - szpinak, fasolka, kalafior, marchewka, brokuły
kolacja.... do wymyślenia. Może coś z pieczarek ?
Milego dzionka Laseczki
Pofolgowałam sobie :) I dobrze...
Wczoraj moi chłopcy zamówili sobie pizzę na kolację. Robią to raz na jakiś czas i niby dlaczego mieliby przestać? bo mama się odchudza? Wybrali coś z nowej pizzerii, oczywiście nie wytrzymałam. Zjadłam jeden kawałek... ale to był smak. Coś pysznego... wędzony kurczak, oliwki, serek... mniam. Ale oprócz tego wypiłam tylko sok pomidorowy. Stwierdziłam też, że jak człowiek czasem jakiś trud sobie wynagrodzi, to życie nabiera piękniejszych barw. Niemniej jednak dzisiaj dalej walczę ze sobą.
Menu:
I śniadanie: musli z mlekiem
II dwie chrupkie z zółtym serem, sok marchwiowy
Obiad: sałatka grecka w pracy
Obiad w domu... jeszcze nie wiem + sok pomidorowy
Kolacja : odmroziłam truskawki - będzie koktailik.
Milego dzionka - wszystkim drogim Koleżankom dziękuję za wczorajsze wpisy:))
6 z przodu wreszcie Moje Drogie!!
Dzisiaj rano waga pokazała 69,5 kg. Jak to miło ważyć sześćdziesiąt tralala a nie siedemdziesiąt tralala. Miałam rację - zastój minął. Czułam po ciuszkach...
A jak Wam idzie??
Dzisiaj zjadłam/zjem:
Sniadanko 6,30 tradycyjne musli z mlekiem
II: 9,30 : dwie chrupkie z żółtym masdamerem, wczoraj zjadłam plasterek, jak super smakuje - zapomniałam jaki żółty ser jest pyszny. Dzisiaj sobie pozwalam :))
Obiad w pracy: sałatka, mam nadzieję, że pan sałatkowy przyniesie dziś moją ulubioną z ryżem i selerem naciowym..... przekąseczka: jabłko
Obiad w domu: zupa krupnik (został z wczoraj ale jest pyszny)
Kolacja: soczek pomidorowy, jak wczoraj, jakieś conieco do tego.
Ale mi dzisiaj dobrze :)) Mam nadzieję, że Wam też :)
Cudownego dnia :)
ps. oby dnia mi nie popsuła Straż Miejska, która dzisiaj kręci się obok miejsca, gdzie parkuję.
zastój chyba minął.. ale okaże się jutro )
W zeszłym tygodniu waga stała w miejscu, a przecież przestrzegałam diety. Teraz w tym tygodniu mimo, że było przyjęcie, zjadłam ciasto i popełniałam inne małe grzeszki, czuję, że waga spadła. Jutro chwila prawdy :)) A w sumie dziś wieczorem, bo w środy się mierzę :)
Dzisiejsze menu:
Sniadanie 6:30 : musli z mlekiem (ciekawe, kiedy mi bokiem wyjdzie)
II śniadanie 9:30 : dwie chrupkie z polędwicą sopocką
Obiad w pracy: sałatka grecka, kupię sobie jeszcze jakiś owoc
Obiad w domu: zupa - krupnik, gotowana pierś
Kolacja: kanapka z pomidorkiem
Zauwazyłam, że nie przyszło mi do głowy zapisywać co wypijam.
Pijam: 1 kawę z mlekiem dziennie (kubek)
2- 3 herbaty zielone z opuncją
ok, 1,5 litra wody niegazowanej
Miłego dnia i dietkowania :)
Przepis na rybkę w warzywach
Dziś mąż mnie skomplementował rano słowami "chyba brzuszek Ci troche spadł" Miłe... :)
Menu dzisiejsze:
Sniadanie 6.30 - musli z mlekiem (350 kcal)
II śniadanie 10: dwie chrupkie kromki z twarożkiem ze szczypiorkiem ( 170 kcal)
Obiad w pracy 14: sałatka - jeszcze nie wiem jaka, ale jakaś pyszna
Zupa pomidorowa z makaronem: w domku po powrocie ok 16.30
Kolacja: się zobaczy :)
Nie wiem jak Wy, ale ja odkąd jestem na diecie uwielbiam pichcić różne rzeczy. Podam Wam przepis na pangę z warzywami - mojego pomysłu. Oczywiście przepis jest na co najmniej dwie osoby - u mnie najadly się 3 :))
Rybka 4 szt. (panga lub dorsz)
Twarożek (pół kostki+troche mleka+szczypiorek, rozrobić)
1 cukinia, obrać pokroić w talarki
1 jabłko ze skórą (pokroić w półksięzyce ze skórką)
1 czerwona papryka
mrożone warzywa (ja dałam zieloną fasolke szparagową, możecie dać co macie)
Ryby rozmrozić dzien wczesniej, potem oprószyć solą, pieprzem, przyprawą do ryb (np. z Kamisa), posmarować twarożkiem jak kanapkę, zwinąć w rulony i położyć na blaszce posmarowanej lekko tłuszczem - na spodzie koniec rybki zeby się nie odwinęła . Po bokach ułożyć na przemian warstwami warzywa i jabłko, zapiekać 40 minut w piekarniku w temp. 200 st. W połowie pieczenia przykryć folią aluminiową zeby się warzywa nie przypaliły.
Szkoda, że nie zrobiłam fotki... trudno, może następnym razem :)
Przygotowanie zajmuje tylko 15 minut, reszta w piekarniku.
Poniedziałek 20.10
Ślub.. ślub i po ślubie. Jak ja trzymałam się na przyjęciu, to aż sama siebie mogę pochwalić. Natomiast w sobotę mój mąż zakupił ciasto... i tu katastrofa. Trochę gorszy humor sprawił, że sięgnęłam po dwa kawałki. Trudno. Dziś znów biorę się za siebie. Wytrzymałam bez słodyczy ponad 3 tygodnie. Mam zatem kolejny rekord do pobicia.
I sniadanie 6:30 :musli z mlekiem 0,5
II śniadanie: dwie chrupkie kanapki z poledwicą z indyka, mała sałatka owocowa
przekąska 13,30: jabłko, kiwi
Obiad: ryż z połową piersi z kurczaka, warzywa duszone
kolacja: jeszcze nie wiem
Pozdrawiam ;)