Roczek minął a mnie przez różne trudne sprawy mocno przybyło. Potwierdził się fakt - mam tendencję do zajadania stresów. Jednak już teraz - koniec marudzenia, pora działać
(Ku motwacji wrzucę sobie jeszcze ten
link ).
Dobiega końca 1 tydzień PiCh, tymczasem działam na 100% i liczę na efekty - zdrowe i przede wszystkim trwałe. A mam o co zawalczyć. Waga z poniedziałku 16:
Waga
59,5
Tłuszcz - 31,1 (nadwaga... a miałam już bodajże 28, norma od 30)
Woda 47,1 (norma od 48)
Mięśnie 33,1 (a było już 35%)
W stosunku do wagi sprzed roku wygląda na to, że masy mięśniowej raczej kilogramowo nie straciłam (35% przy 56 kg) ale nabrałam tłuszczyku (no tak, mam fałdę na brzuchu i moje gruszkowe kształty na udach nabrały jeszcze większych krągłości). Działam, działam - nie narzekam - orbitrek, marszobiegi i tabata (ta to daje po udach!), w przyszłym tygodniu wymienię ją na winsor pilates.