Jutro ważenie u dzietetyczki, dzisiaj rano 90,0; czyli mój uśmiech od ucha do ucha, bo ruszyło. Bałam się weekendy (z jedzeniem) ale dałam rade, nawet serniczka nie zjadłam, a byłam "oglądać" nowonarodzonego dzidziusia mojej kuzynki, bo podobno wypada! Nielubie jak coś "wypada"!!!
Mieszkanie na 47 m2, z synem, synową i wnusią nie zawsze jest w barwach radosnych!!! Straszne, kłócą sie przez całą niedziele, masakra! Który facet będzie chciał to dzielić ze mną?? :-) ... chyba już nie mam nadzieji na zwiazek.... Biedny ten mój młodszy syn, ale przyjmuje to o wiele lepiej niz starszy! ma swój pokoik 3m/2,20m ale zawsze jego osobisty.
Przyzwyczajam sie do jedzenia 5 razy dziennie, w tygodniu OK, ale sobota i niedziela gorzej, ale też z niczym nie przecholowałam. Pije dużo wody, a skóra zrobiła mi sie jak papier - suchutka na wiór! już nawet jakieś algi sobie zapodałam, ale i tak czuję, że coś nie tak.