1-27
no, długo mnie nie było, bo niestety się pochorowałam, - no nic dziwnego jak z dwóch stron na mnie dmucha chmura zarazków grypy - to potem tak mam. na chorobowe poszłam z powodu młodszej pociechy - a sama ledwo przez ten tydzień żyłam, dietetycznie było średnio- nie miałam siły na cwiczonka- co tez się odbiło, i do tego jeszcze @. ale dobrze że to teraz a nie np za tydzień - kiedy to mam zamiar wyjechac do Rabki z dzieciarnia.
dietkowo będzie marnie - bo wyzywienie będzie na miejscu - więć nie ma co wybrzydzać, trzeba zjeść co dadzą- a gotuja pyyysznie!!!, może będzie trochę więcej ruchu na powietrzu - więc jest szansa na ujemny bilans energetyczny - oczywiście pod warunkiem, że nie będę podjadac ;)
to tyle na dzisiaj - troche Was poczytałam, a teraz wracam do zajec. pa
1-16
wczoraj czułam się jak rozbite jajco - zreszta dzisiaj wcale nie lepiej w gardle mnie drapie i głowa boli, no ten kaszel - jak widac nie mam samolubnych dzieci - nawet chorobą się podzielą.
dzisiaj dalej nerwowo, wczoraj jakoś nie udąło sie utrzymac dietki, bo rodzice wpadli i było jak było , cukierek czekoladowy, szynka parmeńska i papryka surowa.
dzisiaj:
2x kawa 2x herbata finezja
2x plasterek ementalera, 1x pieczywo lekkie
1-15
no tyle sie napisałam i wszystko poszło....
zatem teraz w skrócie
wczoraj udało mi sie nawet trzymac jako tako,
na obiad było spagetti z sosem opływające tłuszczem - na szczęście udało mi się część odlać, no i wypadło tylko 2,5 łyżki sosu na głowę.
potem tylko tuńczyk z puszki w sosie własnym ze szczypiorem no i opiłam się sokiem grapefruitowym, a na koniec lampka czerwonego wermutu - wiem, wiem, mogłam juz go sobie darowac - ale ochota zwyciężyła.
z ćwiczeń tylko 7 min stepperka
w nocy nie pospałam, bo moja młodsza pociecha wciąż się budziła - teraz ona zachorowała na to okropne grypsko - temperatura - do 40 st. poprostu koszmar jakiś.
dzisiejsze menu:
jogurt naturalny - zott
2x kawa
2x herbata mate finezja
corny orzechowy z czekolada - słodki jak cholera
banan
5x chlebek lekki żytni
obiad: zupa z ryżem no chyba, że cos sie zmieni,
kolacja omlet ze szcypiorem??
to tyle na dzisiaj.
w domu mam szpital, dzieci - grypa - a mąz korzonki , no ciekawa jestem co jeszce sie wykluje...
1-14
w pracy nerwówka - i głodna jestem jak wilk
wczoraj udało mi sie troche poćwiczyc i zaliczyć 20 min steppera, udało mi sie nie jeść po 19,30,
tylko pomarancza i dwa łyki Karmi.
nie wiem co bedzie dzisiaj:
narazie zjadłam:
jogurt danone z płatkami,
kawa 2x
herbata 2x
pieczywo lekkie 4x kromka
plasterki sera zóltego lihgt 2x
obiad:
spagetti z sosem ( pewnie bardzo kalorycznym - spadek od siostrzenicy która nie ogranicza tłuszczy :(!!! niestety - a powinna
kolacja??
jeszcze nie wiem
1-13
no i co????
wielkie postanowienia - nic nie jeść po 19-tej no może czasami po 20-tej, bez słodyczy etc. ćwiczenia..
i do duszy...wszystkie postanowienia poszły sobie... jak głupia zajadałam się sernikiem domowej roboty - wmawiając sobie, że jak zjem jeszcze w pracy to i tak się spali - bo ktos mówił, że jak słodycze zje się do 16-tej to organizm spali i nic się nie odłoży - i co?? - w moim przypadku właśnie było odwrotnie :(( odłożyło sie i to sporo :( co za naiwne ze mnie cielę!!!
ispagul i owszem kupiłam jak mi sie przypomni to też wezmę - zauwazyłam, że reakcja po nim uruchamia się dopiero po ok 1 godz. mam wtedy taki ciężki żołądek, ze nawet nie mam ochoty czymkolwiek go dociążyć.
szkoda, że dopiero po godzinie mój żołądek reaguje- ale lepsze to niż nic.
kolejny raz zaczynam - zobaczymy jak długo wytrwam.
trzymajcie za mnie kciuki!!! tak bardzo podziwiam te, które jak już coś postanowią -to trwaja i efekty na wadze widać!!
ale samymi deklaracjami nie zdziałam niczego -czas na walkę i to trudną walkę ze swoimi słabościami.
1-7
pobudka 4:25, już teraz chce mi się spać - a co dopiero bedzie wieczorem?~!!
moja młodsza pociecha obudziła sie i stwierdziła, że jest juz wyspana i chce się ubierac , nie pomogły prośby, błaganie, więc wziełam przytuliłam i jeszce chwilke posiedziałysmy w łóźku, SPAAAAAC!!!!
wczoraj nie było nawet najgorzej, udało mi sie nie jeść po 19,30, chociaz o 21 tak mi burczało w brzuchu - że ho ho!! ale jestem dumna udało sie wytrzymac, pomimo że szykowałam dla wszystkich śniadanie na dzisiaj. stąd dzisiaj i ja moge się pochwalić własnoręcznie przygotowaną kanapeczą do pracy (zresztą juz ja skonsumowałam- mniam, mniam).
mąż jeszcze wczoraj paradował z świeżuteńkim pachnącym chlebkiem, a ja zaparłam się, że nie bedę juz jeść.- brawo !! udało sie - muszę sama siebie pochwalić :)
wczoraj wieczorem waga wskazywała 57,4 z ubraniem, zobaczymy co bedzie w sobotę, wiem, że nie powinnam sie ważyć tak często - ale to mój nałóg i narazie nie mam zamiaru z niego rezygnować;)
udało mis ie jeszcze wczoraj wejśc na stepper- inaczej tego nie moge nazwac - bo udało mi sie wytrzymac tylko 6 min, - ale zawsze to coś :)) może dzisiaj bedzie troche dłużej.
pa, poczytam jeszce co u Was słychać,
1-6
no i co???!!!!
dalej sie odpuszczam z dietą, a tak się zarzekałam że juz od dzisiaj - a tu znowu psikus, kolega zza biurka przynióśł pyszny serni i szarlotke - i jka tu nie jeść?? jak tu nie skosztować???
wczoraj tez jeszcze sobie pofolgowałam, ciacho - sałatka no,no, nawet nie chce mi się wchodzic na wagę - bo chyba się załamię:(
podziwam wszystkie vitalijki, które mają silna wolę i trzymaja fason,
no cóż, postanawiam, dzisiaj juz nie rozglądac się za ciachem, ewentualnie jeden jeszcze jogurcik naturalny i potem dopiero obiad.
postanowienie - nie będę jjadła po 19-tej - tylko picie - a niech mnie skręca, a niech burczy w brzuchu, tylko najwyzej ispagul.
i zobaczymy co będzie dalej
Menu dzisiaj:
brak wody z cytryną - za póxno wstałam
kawa
herbata yerba finezja - 2x
jogurt z płatkami Danone
kawałek jabłecznika i sernika
kawa
zobaczę jeszcze co u Was słychać i co na forum..
Nowy Rok i nowe postanowienia...
dzisiaj pełne obżarstwo :((
miało byc dietkowo , a tu porazka na kadym kroku :((
od rana:
kawa , w samochodzie w czasie drogi do pracy - 6 zelków- truskawki
herbata zielona
3 pierniczki świateczne
1/2 moskola z masłem
2 paszteciki z soczewicą
3 pierniczki
3 żelki - truskawki
galantynka drobiowa
a tu dopiero półowa dnia za mna -- pewnie powinno to wystarczyć na cały dzień - a tu prosze :( czysta rozpusta
a dzisiaj jeszcze urodziny siostrzenicy - więc znowu niedietkowo- ale postanawiam juz od jutra wziąść się za siebie!!!
Ispagul juz kupiłam, zatem jak tylko poczuje głód - to będę wsuwac i popijac i na czczo woda z cytryną, zobaczymy.
dziaj wchodze na wagę i kolejne ważenie będzie dopiero za tydzień.
to chyba dużo postanowień, powinna dołączyc do tego ćwiczenia -a le nie wiemczy sie uda - oby!!
chce znowu poczuc sie lekko,
....
przedostatni dzien 2008 roku - kiedy to przeleciało??? cały rok jak z bicza strzelił - uciekł nie wiadomo kiedy:(
troche mi żal, ale juz od pojutrza będzie nowy - miejmy nadzieje, że nie gorszy od tego co był -a ten nie był wcale taki zły :)
z dietą w czasie świąt różnie - chociaż starałam się nie przesadzać, i było nawet, nawet, ale teraz po swiętach - dojadanie jakiś resztek, ostatnich cukiereczków, galaretek, to kolacyjka z jednymi rodzicami, to z drugimi, camembercik na ciepło z żurawinami. mniammm, ale kaloryczne na noc jak cholera.
w dzień pilnuje sie jak moge ale wieczorami - poprostu masakra
to mandarynka, to pomarańczka , to pół kromeczki z czymś, i tak to leci...
a było juz tak pieknie...
porzadków wszystkich przed świętami nie zdażyłam zrobic, może teraz po świętach, uda sie cos nadgonić,
wczoraj prasowałam i prasowałam, nowe żelazko - trzba było wypróbowac, i sprawuje sie nawet nieźle.
to tyle na teraz, może później coś jeszcze napiszę...
...
troche mnie nie było- to ze względu na ilośc roboty,
ciągle niewyspana i zagoniona , w pracy młyn, a w domu sajgon przed świętami, a moje porządki świąteczne dalej w lesie i chyba tak juz pozostanie do świąt...niestety, dopiero od piątku mam urlop i na pewno nie zdąrze ze wszsytkim, tym bardziej , że musze jeszcze pomóc rodzicom...
z dieta róznie bywa, ale staram się nie objadac na noc, nie zawsze wychodzi - staram sie robic przerwy pomiędzy posiłkami 3 h, a na kolacje 2-3 mandarynki - niestety ok 20tej - ale jakoś wilczy głód jest trochę otumaniony :) no i duzo herbaty w pracy mate finezja, i kilka kaw- aby jakoś funkcjonowac , a w domu 2 czasami 3 kubki oolong.
Oolong niestey się kończy - trzeba będzie zrobić zakupy herbatki - nawet mojemu mężowi zasmakowała