...i dosłownie i w przenośni. Na V. nic nie napisałam, nawet jednego słowa. Zdarza się, trudno. Ale i działo się u nas sporo***.
Moja Mamusia wylądowała po raz kolejny w szpitalu na neurologii. Teraz jest już w domu, ale wiemy, że wracać się jej to będzie, niestety.
Wojtuś rośnie, jak dzikus - ale trudno się dziwić, bo i głodomór z niego a sztuczny pokarm kaloryczny wielce. Odstawiłam Gżdyla od piersi, bo szkoda nam dzieciaka - skazę miał bardzo brzydką mimo bardzo drastycznej (niemal bezbiałkowej) diety u mnie. Skoro odstawiłam krowę, kozę, owcę i soję to chyba uczulał się na białko ludzkie. Cóż, taki lajf. Kolki miewa, ale i tak jest o niebo lepiej, niż przy Zosieńce.
Córcia przesłodka, aż do schrupania :) A jednocześnie pokazuje różki (co ja mówię, rogi!) - będziemy jeszcze z nią mieć "wesoło", charakterna bardzo. Ale to też chyba kwestia wieku, w okresie 2,5 - 3 roku dzieci dziczeją :) Nie dostała się do przedszkola od września, piszemy odwołania i "się zobaczy". O Zosi mogłabym pisać w nieskończoność... :)
Monsz w robocie ma rzeźnię stefana, ale nie miejsce i czas, żeby o tym pisać. To nie piszę :)
Brzydki rozwód, o którym kiedyś tu pisałam, jest w pełnym rozkwicie. Czasem mam ochotę wykonać telefon do jednej ze stron i zelżyć obraźliwymi słowy, ale wiem, że mogłoby to zaszkodzić drugiej stronie, to nie robię nic takiego. Ale powiem Wam jedno - czasem NAPRAWDĘ można się zdziwić, jak w pewnym wieku ludziom od-pier-da-la*** Dobra, koniec tematu, bo się tylko niepotrzebnie nakręcam :)
Co u mnie? Wariacko. Czasem mam wrażenie, że już się ogarniam, ale to tylko wrażenie ;) Od urodzenia Wojtasa minęły niemal 3 miesiące a ja nawet nie pojechałam z nim do pracy, żeby się nim pochwalić... ;) Teraz piszę a on na mnie leży i cosik sobie stęka ;) Marzę o chwili, kiedy wejdę w swoje stare dżinsy, ale na razie niewiele robię w temacie*** Kupiłam sobie ThermalPro i dzisiaj zaczęłam. Zaraz wykupię dietę Smacznie Dopasowaną. Chciałabym znów biegać, ale sama się boję na tej mojej wsi. Wymówka dobra rzecz, no nie? Do ABRocketa i brzuszków towarzystwo mi niepotrzebne... ;) Myśli mam sto tysięcy, ale deprechy poporodowej nie zaobserwowałam - jednak uregulowane hormony tarczycowe to naprawdę połowa (jak nie więcej!) sukcesu. Gdybym miała taką wiedzę przy Zosi, to może ominęły by mnie przygody z Coaxilem? :) Wahania nastroju są, to oczywiste, ale to akurat mam w standardzie, niezależnie od ciąż, połogów i innych takich :) Chciałabym być dobrą matką, żoną i kochanką. Dobrą córką, siostrą, synową, przyjaciółką, pracownicą, pracodawczynią i znajomą. Chciałabym pięknie wyglądać, mieć zadbany dom i ogród i jeszcze znaleźć czas na teatr, kino, imprezę, dobrą książkę i rozwijanie swoich pasji. W ogóle to mieć jakieś pasje :P Ale nie da się być idealną na każdym polu - przynajmniej ja nie potrafię - więc muszę wybierać. A to jest frustrujące, kurza twarz. No nic to - taki lajf. Powtarzam się chyba, co? ;)
Poza tym było parę fajnych spotkań towarzyskich, cudowne święta i bossska majówka. W kwestii majówki - czasem trzeba się odpiąć, "zeszmacić", umrzeć następnego dnia i zmartwychwstać... :D
Kończę, Kochani, bo mi Wojtas zaczyna nóżki prężyć kolkowo - niewygodnie pisać jedną ręką bujając Brzdąca drugą. Muszę z nim po domu polatać :) Wrócę tu, bo tęsknię a i abonament na SD mnie przymusi :)
Buziaki majowe!
___________________________________________________
***Cholera, zawsze tak piszę ;)
***Nie jestem damą, zdarza się i w najlepszej rodzinie ;)
***Karmienie piersią połączone z restrykcyjną (bezbiałkową niemal) dietą wcale mnie nie wyszczupliło, to chyba jakiś mit...