Tak - wiedziałam, że tak będzie
Nie mogę się podnieść- załamuję się stratą "straconych kg". Idę w górę jak burza. Nie wiem, czy to ja jestem nieobliczalna w jedzeniu słodkości, czy też ten lek antyalergiczny na mnie tak dodatkowo zadziałał (wzrost apetytu, wzrost wagi, wzrost poczucia winy).
Jestem sama sobą załamana.!!!
dziwne?
Dzisiaj zero pracy, a czuję się jakbym pracowała cały dzień!
Czuję tylko jakieś przemęczenie.
Kilka zaplanowanych działań (stresujacych) - i co z tego? Ano to, że odreagowałam zjedzeniem dodatkowo 2 pączków i większego niż zaplanowałam obiadku.
Człowiek zachowuje się jak słodka idiotka. I mam za swoje. Teraz mam wyrzuty!
tak trzeba
Wczoraj zrobiłam 10 km (5 km za poprzedni dzień i 5 za wczorajszy).
Dzisiaj min.5 - max 10 km.
Jak na razie - trwam
Jak na razie - trwam w postanowieniu "codzienna porcja jazdy rowerkiem". Wczoraj zrobiłam 8 km (a planowałam tylko 5 km).
Na dobry początek
Wczoraj pojeździłam prawie godzinę na rowerze stacjonarnym.
Przejechałam na "3" tylko 10 km. Także tempo miałam oszałamiające. Ha,ha, ha!
Ale nic to - dobre i takie początki.
Mam założenie pojeździć codziennie minimum po pół godziny oglądając np. "Na wspólnej". Bez telewizorka bądź muzyczki w tle, nie byłabym w stanie jeździć dłużej niż 15 minut.
Natomiast jakoś nie mogę zabrać się do ćwiczeń mojego ciała. Jak sobie przypomnę moje "powody" dlaczego mi się nie chce do tego zabrać, to śmiać mi się chce z moich "wymówek". A niestety codziennie mam na sumieniu coś słodkiego (nie zawsze małego) więc powinnam to spalić.
Od 2 dni chcę pozbyć się słodkości z jadłospisu, ale wtedy mój organizm domaga się niestety ich natarczywie. A ja niestety ulegam. Może wkrótce pokonam swoje zachcianki? Oby!!!
A na razie: miłego dnia - życzę wszystkim i sobie.
realizm na pasku wagi
Jak widzicie zmieniłam w końcu wagę na pasku na jeszcze wyższą niż miałam (wcześniejsze wzrosty nie pokazywałam często na pasku licząc, że się "los" odmieni). Nie odmienił się rzecz to jasna.
Doszłam do wniosku, że taki zapis to wstrząs, który mnie postawi na nogi - bez tego zapisu ciągle sie wymiguję od pracy nad sobą albo szukam jakiś usprawiedliwień.
Mam naprawdę wielką nadzieję na zrealizowanie swojego postanowienia noworocznego. Dostałam sama od siebie nieźle w tyłek - miałam już 20 kg mniej (k. VIII) a teraz tylko 10!!!
Przywiozłam z działki rower stacjonarny - trochę jeżdżę, ćwiczyłam już kilkakrotnie -start dobry na rozruszanie mięśni, ale to za mało. Tak fajnie ćwiczyło mi się po godzinie-półtorej przez prawie rok (XI2006-VII2007) a teraz nie mogę załapać tego tempa, wiru pracy, ochoty (porażki mnie dobijają - pracuję nad tym, żeby nie dobijały, ale motywowały do większej pracy).
Podziwiam wiesinkę za konsekwencję, kejtę 19, kwiatuszek 170466, aguarie i wiele innych na tym portalu -te dziewczyny mi imponują - i jak nigdy nikomu raczej nic nie zazdroszczę, to im zazdroszczę ich wytrwałości, sukcesów. Brawo
A to moja "historia wagi":
4 V 2007 - 96,2
4 VI 2007 - 93,4
5 VII 2007 - 92,3
31 VII 2007 - 89,9
29 VIII 2007 - 88,00
25 IX 2007 - 91,6
18 X 2007 - 93
5 XII 2007 - 94
teraz 16 II 2008 - 97,5
!
Nie zmieniam paska od dłuższego czasu, ale oczywiście znowu w górę.
Hm
Znowu huśtawka wagi. Szkoda, że znowu też huśtawka nastrojów. Brakuje mi w życiu chyba ciepełka i takiej normalnej czułości, miłości itp.
Człowiek byłby wtedy w miarę spokojny, zadowolony, kochany. A tak, ciągle myśli o niepotrzebnych rzeczach (czytaj: ciągłe myślenie o jedzeniu albo o niejedzeniu...albo po co robię to czy tamto; czy coś w ogóle ma sens i ... takie tam różne "duperele") zamiast zajmować się poważniejszymi.
Tłumaczę sobie pewne sprawy po swojemu, ale widać do środka mojej głowy nie docierają argumenty. Brakuje mi równowagi jaka bywała 10, 15, i więcej, lat temu.
Brakuje mi szczęścia (tego osobistego).
Szansa!
No! Zaczyna się ruszać w dół.
Przez 2 tygodnie miałam dużo pracy w domu ojca i nie było czasu na podjadanie i efekty zaczęły sie pojawiać. Już jestem blisko tej wagi co jest zapisana na pasku. Może znowu wrócę na właściwe tory. Jeszcze nie wróciłam tylko do codziennych ćwiczeń. Mam nadzieję, że od lutego nie popuszczę i nic mi nie stanie na przeszkodzie tak, jak teraz.
Tak czytam wasze wpisy i aż zazdroszczę motywacji i konsekwencji (taką miałam rok temu i przez 8 następnych miesięcy). Ja też tak chcę!
!!!
Chyba z mojej winy dopadł mnie efekt jo-jo. Trochę wiecej zjeść, a efekt kilka kg wiecej? TO KOSZMAR!