Buuuu
Wszystko jest "nie tak", mam mega doła, zły humor, boli mnie głowa, źle mi w pracy, atmosfera do dupy i w ogóle - jak już wspomniałam - wszystko jest "nie tak". Jedynym pocieszeniem jest to, że to ostatni dzień w pracy przed urlopem - dwa tygodnie błogiego lenistwa przede mną:):):). jeszcze tylko 5 i pół godziny i koniec męczarni. Mam nadzieję wrócić za dwa tygodnie rześka i wypoczęta, opalona, pełna wigoru i zrelaksowana. Wczoraj skończyłam czytać "Cień wiatru" (oczywiście drugi raz:), a to dlatego, że bedziemy poczas tego urlopu w Barcelonie. Musiałam sobie wszystko przypomnieć co i jak jest w tej Barcelonie i mamy plan zobaczyć niektóre miejsca z tej książki:) Może troche infantlny plan, ale mi się ta książkowa historia bardzo podobała:) A tymczasem wracam do tej nudnej roboty:( Nudnej, bo jestem zmęczona, tak naprawde to uwielbiam to, co robię...chociaż czasami chciałoby się zmienić tych ludzi...:(
Buziaki dziewczynki:*
Ps. No i zapomniałam dodać (na forum o odchudzaniu:), że waga stoi - nadal 62, ale muszę przyznać że jest mi już całkiem nieźle z tą wagą. Jak będzie jeszcze niżej to będę się cieszyć, ale w "obecnym" stanie mogę spokojnie czekać na dalszy spadek:)
Zarobiona
Siedzę w pracy, dziś niestety ciężki dzień przede mną. Ale póki co poranne wiadomości, serwisy informacyjne itp. Mam żal do vitalii, bo nie mogę aktualizować wagi na pasku wagi...a tak bym chciała pokazać, że ważę już 62 kg:)
Poza tym w domu otworzyłam produkcję przetworów na zimę, w poniedziałek robiłam cukinię na słodko, we wtorek robiłam dżem z mirabelek i węgierek, wczoraj robiłam leczo do słoików (pierwszy raz w życiu, mam nadzieję, że się uda:). Dziś miałam robić "cukinię jak ananas", ale jeśli pogoda się poprawi, to jedziemy do znajomych na grilla. Gospodyni na sto dwa:)
Idę pracować...buziaki
Na na na na
Mamy na liczniku 62 kg:) Ale fajowo:) Powolutku waga spada, ale cieszę się, że w ogóle. Wczoraj byliśmy "w kinie". W cudzysłowie, bo ie wiem czy można to nazwać kinem. Otóż w Reducie Banku Polskiego w Warszawie są wyświetlane filmy, a widzowie siedzą na...kanapach:) Film "Salto", nostalgiczny, smutny, dający do myślenia, taki błękitny:). Akcja raczej żadna, ale jakie wrażenia artystyczne. Zwłaszcza to pomieszczenie - gołe cegły, oskubany tynk na ścianach, wszystko robi niesamowite wrażenie. Polecam gorąco:).
Ale fajnie, od razu chce się dalej odchudzać:P
Buzie na słoneczny wtorek:*
Do dupy
I nie będę przepraszała za brzydkie słowa:( Robię te brzuchy, ale wkurzają mnie, bo nic nie dają:/ I jak ja się na plaży pokażę:( Poza tym mam ciągoty na słodycze jak nie wiem co, a jeszcze poza tym to waga w miejscu jak stała tak stoi. Starzeję się chyba. Do dupy z tym wszystkim. A z pozytywów, to w weekend przejechałam znów ponad 40 km...i ślicznie było, bo była Puszcza Bolimowska, i Nieborów była...i Arkadia, a wszystko takie śliczne. W ten weekend znów coś wymyślimy, tylko żeby pogoda dopisała.
O! Wyżaliłam się:)
Do sklikania kochane "grubaski" :-P
Szaleństwa, szaleństwa
Wczoraj trochę mnie poniosło. Zaprosiliśmy na wieczór sąsiadów, ale nie przypuszczałam, że to się tak skończy. Dwa wina, wiśniówka, brizery i takie tam. Dziś głowa jakaś taka jakby nie moja:/ No i w pracy trochę ciężko. Ale co tam, damy radę te 7 godzin. A teraz to już 6 godzin i 50 minut:P
Ale żeby nie było - A6W cały czas robione. Co prawda z maleńką obsuwą;) ale co tam.
Pragnę też nadmienić, że cały czas staram się jeść rozsądnie, ale na wadze bez zmian. No nic...dobrze, że nie rośnie:)
Pozdrawiam wszystkich pijaków:P
I znów poniedziałek:/
Siedzę jak leniwiec przy biurku, tylko się przeciągając...Dobrze, że nie ma dużo pracy. A weekend był tak cudowny...
W piątek byłam na spotkaniu po latach, o czym już pisałam. Wróciłam do domu po 4.00...nad ranem:/ Ale warto było. Jednak takie przyjaźnie nie umierają:)
W sobotę leżeliśmy jak zwłoki razem z Pawłem w Parku Szczęśliwickim...więc odpoczęłam, a wieczorem byliśmy u znajomych, ale bez szaleństw:)
A wczoraj - w niedzielę - przejechaliśmy na rowerach ponad 40 km. Szaleństwo...Ale czuję się świetnie:)
No i był 6 dzień A6W.
Trzymam kciuki za wszelkie odchudzaczki! buzie
Nareszcie weekend!!!
Słuchajcie, jakaś rewelacja:). Wczoraj był 3 dzień A6W - zrobiłam, a dziś jest czwarty dzień - zrobiłam:). Z samego rańca wstałam i pobrzuszkowałam, z myślą o planach na resztę dnia. A zatem jestem z siebie (póki co) zadowolona:).
Wczoraj byłam w bibliotece (zobligowana terminami - jak ja nie cierpię terminów:) i wypożyczyłam coś, czego jeszcze nie czytałam:) Mianowicie Terrego Pratchetta. Jestem ciekawa, czy mi "podejdzie":). No zobaczymy.
A co do planów na dziś, to jestem niesamowicie podekscytowana, bo spotykam się z moimi dwiema przyjaciółkami z dawnych lat....bo aż z podstawówki:). Ciekawa jestem jak to będzie...Z jedną nie widziałam się ok 7 lat, a z drugą ok 3. A były czasy, kiedy to byłyśmy nierozłączne:). Będą fajne zdjęcia, tak czuję:)
Poza tym w pracy dziś jakoś fajnie, i przyjemnie, i wesoło...asesor dziś niezwykle miły dla mnie - co się zdarza niezwykle rzadko:).
No ale dosyć tego uzewnętrzniania...lecę pracować:)
Buzie:*:*:*
Śpiąco dziś...
Wczoraj był drugi dzień A6W, ech... Zrobiłam
Nie wiem co więcej napisać, nic mi się nie che, a już na pewno nie chce mi się pracować:/ Nic to...niebawem weekend, i piękna pogoda, i ujeżdżanie rowerów, i takie tam:).
O, mam w pracy jakieś zdjęcia, to je wkleję:) Jeśli mi się uda, bo nie robiłam tego wieki.
Buzia!
Ech, dodałam, ale nie dodało mi się do pamiętnika, tylko wysoko, nad pasek wagi:). No cóż...później nad tym popracuję:)
No tak...
Jest 63 kg. Jest dobrze. Oczywiście A6W zaprzestałam (chyba na 12 dniu:/), no ale poddawać się nie będę. Zmotywowana pewną Vitalijką, zaczynam jeszcze raz. Obliczyłam sobie, że jak zacznę dziś, to skończę 15 września....a 17 września jedziemy na wakacje. Zobaczymy. Nabrałam nowych sił, bo waga drgnęła w dół:)
Poza tym to wszystko powoli się układa. W niedzielę byliśma na chrzcie mojej bratanicy najmłodszej - ma 2 miesiące i na imię Maria:). Może zdjęcia wkleję później...może bym wróciła na Vitalię jak dawniej...
A tymczasem wracam do pracy, choć nie chce mi się niemiłosiernie.
Buziaki wtorkowe
Dumna z siebie jestem
Wczoraj był już 7 dzień A6W. Ciekawe jak to będzie dalej, no ale póki co jestem pełna werwy i powera. Z dietą też ok, żywię się racjonalnie:). Waga nie spada..i dobrze:P Niech się ustabilizuje najpierw:).
Pozdrawiam z deszczowej i ponurej Warszawy
Aga