Śliczny piątek
Cisza w domu, wszyscy jeszcze śpią a ja z kawą przy Vitalii. A za oknem sypie śnieg, a ja siedzę przy kaloryferze i jest mi cieplutko.... aaaaaaa dobrze mi:) Jeszcze trochę boli mnie głowa, jeszcze trochę mam jakieś sensacje żołądkowe ale powolutku jest coraz lepiej:)
Dzisiaj wszyscy u mnie śpią bo jest dzień rządzenia dzieci:) W feriie umówiłysmy się z dziewczynkami, ze jednego dnia ja "rządzę" a kolejnego one:) Tak więc wczoraj było spanie tylko do 9-tej, poranna gimnastyka, spacer, czytanie książek, grałyśmy w chińczyka i zero telewizji i kompa.
Dzisiaj każdy ma wstać o której chce, na pewno mam zagrać z nimi w Heroes a co dalej jeszcze nie wiem:)))
Nie mam zdjęć z wczorajszego spacerku ale pokażę Wam moje łakome koty:) Na jabłonce wisi słoninka dla sikorek na długim drucie, żeby koty nie sięgnęły. Ale moje kotki są pomysłowe i sprawne fizycznie (chciałabym jeszcze zaznaczyć, że nie chodzą głodne:)
Chwilowo nie mam siły
Mam tak upierdliwy ból ucha i głowy wokół ucha, że wszystkiego się odechciewa. Nie myślę o diecie ani o ćwiczeniach. Leżę zwinięta w kłębek na łóżku, otumaniona ketonalem i jak się wybudzę to zjadam cokolwiek nie licząc kcal. Trudno ale nie mam siły:(
Pewnie powinnam iść do lekarza ale mam nadzieję, że mi do jutra przejdzie. Jeżeli jutro bedzie tak dalej bolało to pójdę.
Niecierpię czekać w kolejkach w przychodniach, być traktowana jak niedorozwinięty debil przez lekarzy, którzy robią mi łaskę, że mnie zbadają. Wiem co mówię, bo chyba w zeszłym roku, gdy poszłam z takim bólem do pani laryngolog (a i owszem w prywatnej przychodni, żeby nie czekać trzech miesięcy na przyjęcie) dowiedziałam się, ze bół to żaden objaw, jak bym miała ropny wysięk z ucha to już by było coś. Strasznie mi "przykro", że z takim nic zawracałam głowę lekarzowi :-/
Dlatego teraz odczekam - albo mi przejdzie, albo się pogorszy i nie będę się narażać na głupie gadki.
Sorka, że wylewam tu swoje złe emocje,ale chciałam Wam się wyżalić, że mnie boli.......
Na koniec pokaże Wam mój taras latem - tęsknię już do tego:)))
Kolejny tydzień
za mną i kolejny przede mną.
Dobry był ten, co minął, bo:
- schudłam 1,1 kg
- bo byliśmy w teatrze na przedstawieniu baletowym, w którym tańczy Marynia
Przede mną tydzień nowych możliwości i:
- będę dobra dla siebie - będę się troszczyć o siebie, ćwiczyć, jeść odpowiednie jedzenie, będę się wspierać dobrymi myślami bez krytykownia się
- spędze je z kochanymi córkami - mają ferie:)))
Wiem, że jest to tydzień kolejnych szans dla mnie!!!!:)
Jaki poniedziałek, taki cały tydzień
tak powiadają;) Był leniwy poniedziałek, teraz jest leniwy wtorek - niestety:(
Okazało się, ze Kasia przyniosła do domu jakiegoś wirusa i teraz już Marynia jest z nami w domu a Aneczka poszła do szkoły tylko dlatego, że ma dzisiaj ważny sprawdzian:(
A ja umieram razem z moimi dziewczynami - strasznie nas bolą brzuchy -a tak poza tym lekki katar i ból gardła. Dla mnie z tym bólem brzucha to nawet fajnie, bo niewiele można jeść ale moich dziewczynek mi bardzo szkoda:(((
Hejka!
Takiego leniwego dnia jak mam dzisiaj to już dawno nie miałam:) I to kiedy? W poniedziałek!:) Tak to jest, kiedy się czynnie nie zarobkuje a na dodatek - córcia Kasia jest chora i siedzi w domu a ja mając wczoraj imieniny (bo ja Małgorzata:) nadużyłam czerwonego wytrawnego:((( I mam dzisiaj podwójnego kaca. Najgorszy ten moralniak, bo przecież zarzekałam się, jak żaba błota, że przez 90 dni jestem w dietetycznym reżimie. I teraz tak strasznie mi głupio, tak strasznie, że miałam nawet się do tego nie przyznawać.... No nic, głupich nie sieją sami się rodzą. Zostało mi 83 dni i tych już nie zmarnuje: 3 razy w tygodniu, co najmniej 1 godzinę ćwiczę na orbitreku, liczę i zapisuję zjedzone kcal (w tym tygodniu obniżam limit do 1300 kcal). I teraz już się nie dam: żadnym namowom ani żadnym smutkom!!!:))
Ale pomimo wczorajszej niesolidności schudłam 0,6 kg!:))) I z tego się bardzo się cieszę:). I postanowiłam sobie zrobić teraz jakieś zdjęcia, żeby mieć je do akcji "before & after". Wybiorę do zdjęcia jakieś spodnie i spódnicę, które są teraz na mnie koszmarnie obcisłe a potem sfotografuję się w nich za 5 kg i 10 kg mniej:))) Strasznie chce mieć takie zdjęcia!!!!! Postaram się je Wam pokazać w okolicy Wielkanocy:) Obiecuję!!!! :)
Głód mnie goni.....
Więc schowałam się tutaj na Vitalii - tutaj mnie nie znajdzie:) Będę czytać pamiętniki i mam nadzieję, że mi przejdzie:)))
No tak
jestem po poniedziałkowym ważeniu i ....ubyło mnie 0,9 kg:) Jest to duży sukces i niespodzianka biorąc pod uwagę fakt, że wcale się nie wysilałam:(
Ale ten tydzień będzie inny, lepszy bo będę realizować swoje nowe postanowienie, nowy cel! Tym razem, nie przez trzydzieści dni a przez 90. Zasady są proste:
1.Ćwiczę co najmniej 3 razy w tygodniu po 1 godzinie na orbitreku
2.Codziennie zapisuję, co zjadłam i liczę kalorie. W tej chwili jem 1500 kcal dziennie, ale wraz ze spadkiem wagi będę to obniżać
Wiem też, że przez ten cały czas nie będzie mowy o żadnym piwku, żadnym winku - nawet grzanym!:) A ja tak lubię w sobotnie wieczory toczyć rozmowy przy pachnącej świecy, nastrojowej muzyce i grzanym winku....Ech! Niestety wiem, że alkohol rozluźnia, także moją wolę:) Jak łatwo mi wtedy powiedzieć "a co tam, tylko tym razem, raz się żyje" i dołączyć do winka Camembert a potem jeszcze coś i jeszcze:(Dlatego teraz rozmowy będę toczyć przy herbacie malinowej:))) Trzymajcie za mnie kciuki, bo ten cel to wyzwanie. Wiem, że za 90 dni czeka mnie śliczna nagroda - mniej mnie na wadze, mam nadzieję, że schudnę jakieś 7 kilogramów ale jak będzie więcej to też się nie obrażę:))))
Optymistyczne buziaczki dla Was:))
Dziękuje :)
za życzenia, za życzliwość, za pamięć o mnie. Tutaj na Vitalii są wspaniali ludzie i wierzcie mi to nie są puste frazesy, bo przekonałam się o tym. Kobiety, dziewczyny i nawet mężczyźni :) z marzeniami, pasjami, z różnorodnymi zainteresowaniami, poddani różnym próbom życiowym, ciężko pracujący, chcący kochać i być kochanymi. I jeszcze przy tym wszystkim chcą ładnie wyglądać i stąd próby (udane bardziej lub mniej:) zrzucenia zbędnych kilogramów. Uwielbiam czytać Wasze pamietniki!!!! Czerpię z nich siłę, zwłaszcza wtedy gdy mi źle, gdy tracę poczucie sensu robienia czekogokolwiek. Dlatego dziękuję!
Ja długo nie pisałam a to dlatego, ze miałam szczęście mieć swojego męża przez cały czas przy sobie :) Od długiego czasu mój mąż pracuje jako przedstawiciel handlowy i w domu jest tylko w weekendy. Ja i moje córki musimy jakoś radzić sobie bez niego ale czasami bywa ciężko. A kiedy przyjeżdża to jest tyle spraw do wspólnego załatwienia, że już brakuje czasu tylko dla nas. I nie jest to dobre dla miłości. Przecież wiecie, miłość karmi się czułymi słowami, gestami, nocami.... A teraz miał miesiąc czasu wolnego i byliśmy dla siebie. Powiem tylko tyle - nasza miłość kwitnie:))))
Buziaczki dla Was Kochani!!!!