MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych
byłam dzisiaj u niego na kontrolnej wizycie, fotka strzelona, gnat się zrasta, choć doktor powiedział, że do stanu luksusowego to jeszcze trochę wody upłynie. Mogę wracać do pływania, za to powinnam unikać opierania się na tej ręce. Mam jeszcze pokazać się 22 i chyba doktor mi jeszcze da zwolnienie. No cóż...jak powinnam łapsko oszczędzać to powinnam. Z Krakowa wróciłam cała ( jak widać) choć tym razem nie nabiłam kilometrów , bo siły niet...i jak przylazłam z dworca na kwaterę to byłam mokrzusieńka i bezsilna, w piątek rano poszłam na Wawel - doszłam mokrzusieńka , wieczorem wspaniały koncert Hausera, wielka niespodzianka, dał człek czadu, głównie w rytmach latino ( prawie nikt się tego nie spodziewał), w sobotę rano powlekłam się ( i dowlekłam) do ogrodu botanicznego - oczywiście mokrzusieńka i bezsilna, w ogrodzie wyschłam, ale wróciłam już taksówką, a po południu pojechałam na plotencje do znajomych. Niedzielę spędziłam w łóżku , oglądając kryminały, bo deszczyło. Do chałupy wróciłam ...co widać, słychać i czuć.
Zatem ...spokojnego wieczoru, niech moc będzie z wami ( i ciepełko w kaloryferkach tyż) :D :D :D Ahoj.
po prawie dwóch tygodniach leżenia. Przelazłam prawie 4 tyś kroków i wyglądałam jakbym wpadła do wanny z wodą. Szczeżuja nie wierzył że tak się można upocić. Wszystko miałam mokrzusieńkie, włącznie z upierzeniem. Ale...wiem, że jak jutro dotrę do Krakowa ( bo w piątek koncert Hausera) to jestem w stanie dowlec się na Wawel ( tam mogę paść pod magnoliami i zgnić :D). Leki były tak silne, że po ostatnim antybiotyku po prostu wymiotowałam, masakra, wczoraj znowu był jadłowstręt ( dobrze że nie wodowstręt bo to by tylko potwierdziło, że jestem wściknięta), no ale już zaczynam się żywić ...głównie bananami, choć na obiad wymyśliłam sobie dzisiaj jajka sadzone na szynce. Poza tym ...Ala będzie miała siostrzyczkę albo braciszka. Te dzieci to są " celne" Ala miała się urodzić 13 maja ...to drugie ma się urodzić 14 maja ...no ja nie wiem czemu cały czas robią dziadkowi prezenty urodzinowe :D. No i tą dobrą wiadomością żegnam się z wami do zaś....Ahoj i spokojnego, pięknego, refleksyjnego dnia.
po pierwsze primo ahoj!!! po drugie primo , nie mam od wczoraj gipsu ale mam ortezę, po trzecie primo, mam zapalenie oskrzeli i to jakie. Ale to może opowieść na lepsze czasy, bo w zasadzie od niedzieli sypiam po 2 godziny na dobę i ledwie dyszę ...dosłownie. To co mi w piersiach gra , woła o pomstę do nieba , suche paskudztwo które w nocy potrafi mnie męczyć 20 min non stop. Mam nadzieję, ze po dwóch antybiotykach, encortonie i wit D w dawce 30 tyś, dzisiejsza noc będę w miarę znośna. No to by było na tyle( w bardzo telegraficznym skrócie) i miłego wieczoru :) . Biorę medykamenty i idę lulu....
mnie uszkodził. Wyrżnęłam na chodniku, kolana pościerane, boląda ręka, rozwalone okulary, uszkodzony nikuś i zegarek. W nocy ...ręka nie chciała współpracować , jazda na SOR i okazało się, że łapka złamana - kość promieniowa w łokciu ..no cóż...do tego prawa :D. Na razie dwa tygodnie zwolnienia, potem kontrola , dzisiaj zauważyłam że mam dziwne oko ...okazło się pod łukiem brwiowym, na powiece pięknie żółto mi się robi. wczoraj wysłałam wniosek o odszkodowanie do miasta, bo żeby było śmieszniej ze dwa lata temu powiedziałam do dzieciaków, idąc tą ulicą, że ktoś się kiedyś zabije na kretyńsko zrobionych odpływach wody z rynny , no i proszę słowo stało się ciałem ale jakim ......moim :D To ja :D
a to " fachowo" zrobiona pułapka chodnikowa
no to mimo wszystko miłego weekendu i trafnych niedzielnych wyborów. Ahoooooooooooj!!!!
totalne. Dzieciaki siedzą na urlopie jeszcze do jutra, na szcżęście ( dla mnie) dzisiaj pojechali do Lublina, do kumpeli. Jestem po prostu zombie ...głównie przez tę cholerną pogodę. W sobotę masakra, na szczęście dziecki i ich łódzcy sąsiedzi, nie kupili sobie biletów na air show. Szczeżuja zawiozła ich na jedną z uliczek przylotniskowych, tam sobie usiedli na kocyku, w cieniu, pod murkiem i oglądali przez kilka godzin pokazy Za to brat Kasi ( sąsiadki) nie posłuchał dobry rad mojej Paszczurzycy i bilety kupił, wczoraj dostaliśmy całą litanię krytycznych uwag...wcale się nie dziwię. Od strony organizacji - wtopa, bezmóżdże...wiedząc jaka ma być pogoda, wiedząc ilu gości ma się pojawić popełniono takie błędy organizacyjne że szkoda gadać. Za to pokazy - wspaniałe ( oczywiście przekazuje to co mi oglądający powiedzieli) bo ja w taką pogodę nawet nosa z domu nie wystawiłam ( zresztą cały czas przy garach a w zasadzie przy piekarniku) zresztą jakoś mnie to nie kręci, byłam trzy razy w swoim życiu na air show i mi wystarczy ( może gdyby to było w październiku albo w kwietniu to bym się skusiła, ale nie w środku piekielnego lata). Poza tym Ala to istotka napędzana bateriami duracell, tylko nie mamy pojęcia kiedy ona je ładuje. Matko jedyna ile to dziecko ma energii a bestia inteligentna niesamowicie, wczoraj patrzyłam w jakim tempie opanowała uruchamianie bączka , trzy razy jej pokazaliśmy a potem sama raz dwa go obsługiwała. No i jest przeszczęśliwa bo może biegać do woli tyle miejsca ma u dziadków w chałupie ( nie to co u nich) , poza tym ubawiła nas wczoraj do łez...jak bawiąc się z mamą w berka ...odwróciła się , dwa kroki i wylądowała na słupie salonowym , nawet niespacjalnie płakała, tak ją zaskoczyła przeszkoda. A w ogóle, jakbyście nie wiedzieli, to zegarek jenak nosi się na nodze. Dokładnie na kostce , szczególnie jeśli jest to zegarek taty. Za to dziadek jest koszmarny ...matko jedyna, im starszy tym bardziej upierdliwy, wczoraj przesłuchiwał dzieciaki gdzie dzisiaj jadą, do kogo jadą, na jak długo jadą. W końcu paszczur II stwierdził że takiego odpytywania to nawet w szkole średniej nie zaznała. Dzisiaj trochę chłodniej a ja mam tylko zamówienie na sernik, na szczęscie już się piecze. Potem mogę się chwilkę polenić zanim malutki " Red bull " wróci do domu. Zatem ...zapraszam do relaksowania się ze mną.
No to miłego początku nowego tygodnia wszystkim. Ahoj!!!!
nawet, bardzo trudny był wczoraj. Musieliśmy uśpić Tequille, był płacz, potworny ból głowy wieczorem. Ale nie mogliśmy inaczej. Biedna odchodziła już od dwóch dni...coraz słabsza, biegunka, nie bardzo chciała jeść, ciężko oddychała a wczoraj już w ogóle, prawie się nie ruszała. To strasznie ciężkie żegnać przyjaciółkę po 14 latach wspólnego życia. Przyniosłam ją z lasu jako maleńkie szczenię i dała nam tyle radości przez ten czas kiedy z nami była. No ale teraz już gania z innymi psinami po łąkach za tęczowym mostem. Dzisiaj padam, u nas jest koszmarne gorąco, dzieciaki ze znajomymi i dziewczynkami (Ala, Marysia i nie wiem jak ma druga dziewczyna na imię, bo widziałam tych znajomych Paszczura Młodszego przez chwilę) pojechali na Air Show. Ci znajomi mieli przyjechać wczoraj, ale młodsza córeczka im " odpadła" wieczorem i zdecydowali że przyjadą dzisiaj rano. W pierwszych słowach dziewczyna dziękowała, że chcieliśmy im umożliwić nocleg. Dzwoniła gdzieś tu w sprawie pokoju i zaśpiewali im 2 300 za noc, a w hotelu niedaleko lotniska 4 tyś. ( a normalnie ten pokój kosztuje 400 zł). Ze mnie jednak jest kijowa biznesmenka ...bo brzydzi mnie coraz bardziej taka ludzka pazerność. Dziecki zatem wybyły a ja się roztapiam. Właśnie skończyłam robić tiramisu, bo takie było życzenie Paszczura II , upiekłam świeże bagietki, bo okazuje się, że Ali smakują, za to kompletnie pogardziła omletem z twarożkiem i owocami.Obiad mam w zasadzie gotowy, jeszcze machnę drożdżowe ze śliwkami i kruszonką ...bo co prawda upiekłam jedno wczoraj, no ale dziecki trochę zjadły, Długoręka wpadła z rana, potem ci znajomi dzieciaków zjedli po kawałku, a jutro podjadę do mamy a potem Długoręka i jej Misio będą u nas balować , więc ciacho jest konieczne. I mam wszystkiego serdecznie dosyć, ale mały Struś Pędziwiatr nie bardzo da odpocząć jak wróci...a jest przeszczęśliwa , bo u dziadków ma hektary przestrzeni do wydeptywania. Wczoraj spróbowała jak smakuje psia karma...to nie jej smak. Ale mieliśmy 5 minut spokoju, bo doszła do wniosku, że dziadek źle nasypał karmę dla piesków - bo tylko do jednej miseczki, więc przyciągnęła pozostałe miski i rozdzielała jedzonko. Teraz mam pusty dom, zamknięte okna, opuszczone rolety i tylko coś " wlata na moje niebo" i huczy. Ale mnie to naprawdę nic a nic nie interesuje, najchętniej po " wrażeniach" wczorajszego dnia , to dzisiejszy bym przespała. Dzisiaj dam trochę zdjątek " od Sasa do lasa"
I to by było na tyle :) Mimo tego paskudnego upały ( choć już mnie pozdrawiano np. z deszczowego Koszalina), życzę wam udanego dnia. Bye, bye.
bo ludzie zaczynają mnie doprowadzać do szału. Pojechałam wczoraj do stowarzyszenia ...bo prezeska potrzebowała mnie . Praca z nia nie jest na moje nerwy. Naprawdę. Może to dodatkowo kwestia upałów, ale po trzech godzinach spędzonych w jej towarzystwie wróciłam do domu chora. Doszłam do wniosku, że kompletnie nie umiem pracować z ludźmi, którzy nie nadążają za mną ( stąd lubię pracować sama), dodatkowo ona wszędzie widzi ( a raczej stwarza sama sobie) problemy, z tzw. igły robi widły. Chce pisać tekst od początku, kiedy wystarczy skasować trzy zdania i zamienić w nim cztery słowa. Wcale się nie dziwię, że ludzie nie chcą z nią współpracować. A ja jestem głupia, bo zamiast powiedzieć " czep się tramwaju" to obiecałam, że dzisiaj przejrzę teksty do druku. Na razie nie mam ochoty za to się zabrać. Wczoraj wieczorem wojsko uatrakcyjniło nam żywot w naszym mieście. Po 18 usłyszeliśmy ogromny huk .. w pierwszej chwili rzuciłam się do okna, żeby zobaczyć kto się znowu rozwalił pod naszym płotem. Ale coś mi usłyszany dźwięk nie pasował do zderzenia autek, więc polazłam do drugiego pokoju bo pomyślałam, że to samolot ( bo jak wiecie ...mamy " świetnie" prosperujące lotnisko) no ale nie zobaczyłam żadnego pasażerskiego w korytrzu powietrznym, który nota bene funkcjonuje sobie niedaleczko ...bo w naszej dzielnicy. Wszystkie ptaki z okolicy za to oszalały ze strachu, całe stada przemierzały powietrze. Godzinę później na FB koleżanka " oświetlała" kolegę, że to dwa F16 przekraczały barierę dźwięku. Potem dotarły do mnie wiadomości, że ludzie wybiegali z galerii handlowych w panice, bo myśleli, że dachy się walą. Przed chwilą przeczyłam w prasie " co tak huknęło, co tak puknęło" ( i nie był to komar co z dębu spadł). Szczyt debilizmu, żeby np. policja czy straż pożarna nie wiedziały o " ćwiczeniach" - ludzie spanikowani dzwonili i tu i tu a ci szukali " dymu nad miastem" i źródeł eksplozji. Huk było słychać daleko poza Radomiem. Szczeżuja też się najadł strachu, bo był gdzieś pod Radomiem u klientów , jechał polną drogą i w pierwszej chwili się przeraził, bo myślał że coś go najechało ...a tu droga śród pól i łanów i ani żywego ducha. Ciekawe czy tegoroczny airshow odbędzie się bez " spadów" - bo ostatnie dwa czy trzy były pechowe ...spadające , rozbijające się samoloty, no ale przez trzy dni znowu istnieje uzasadnione podejrzenie, że będą się szwendały po mieście balujące, podpite grupy pilotów. Wczoraj ten " szatański pomiot" jak ją określiła jej osobista matka, czytaj " pomiot" - rozum Ala, tak zapragnęła podziwiać swoją osobowość w lustrze...że wywlokła z salonu stolik, wytaszczyła go do przedpokoju i wlazła na niego.
Już dawno zdiagnozowałam jej działania jako " półdiablęcość wenecką" :D . Trudno mi sie dzisiaj było obudzić, ale zaraz wypiję drugą kawę z panią Emilką, kobitka przychodzi ogarnąć moje hektary, bo na air show zapowiedziało się kilkoro znajomych i będę miała pełne obłożenie łóżek domowych, a nawet zabukowałam jakby co ...pokój u kolegi, który mieszka niedaleczko. Co do pozytywów, to wam powiem, że sprawa budowy" apartamentowców" zaczyna cuchnąć coraz bardziej ...wychodzą takie fajne rzeczy, że w drodze stosowania procesu " logicznego myślenia" wychodzi na to, że UM próbuje się wycofać z tego ...zobaczymy czy nasze myślenie przyjęło prawidłowy tok. W każdym razie konserwator zabytków nic nie wie ( oficjalnie) o inwestycji ...a musi wiedzieć. Oj będzie bal....będzie bal...No ale koniec z pisaniną pora na wizje. Kilka obrazków z wizyty w sierpeckim skansenie.
Ponieważ padła prośba o wnuczątka to słów kilka o nich. Kazik niedługo kończy trzy lata ...po fazie na " dziadka" wróciła mu ochota na babcię. Ostatnio nawet za rękę mnie trzymał, podczas podróży wózkiem. No i oczywiście babciny " senik" - żadnego innego nie weźmie do ust...ani od Gesslerowej, ani od Sowy ani żadnego innego tylko babciny. Tata Kazika się martwi, że syn jest mało ruchliwy....no ale za to uwielbia piosenki, tańczyć, strzelać bramki i malować...a jaki budyń gotuje ( na swojej kuchence) dla babci i dziadka ;). No i ma bzika na punkcie robienia zdjęć....babcia z aparatem i KAzik ze swoim aparacikiem, który mu podarowałam na dzień dziecka i robi coraz lepsze te fotki. Za to Alka .........zbój pierwsza klasa, jak to dziecko nie zostanie mistrzynią olimpijską w gimnastyce akrobatycznej albo ...kaskaderką to będzie cud. Niczego się nie boi, wszędzie wlezie ...zjeżdżalnia? proszę bardzo i to ta największa na placu zabaw...w zasadzie dziecko wszystkożerne , bezsmoczokowe i uwielbia robić pranie z mamą albo tatą ..załaduje pralkę, wciśnie guziczek, wyładuje uprane, tylko wieszać nie ma zbytnio ochoty. Uczy się pływać i bardzo lubi wodę i od kilku dni zaczęła już chodzić do żłobka. No i jest wielką fanką sukienek. Do tego uparta cholera jak dziadek i babcia razem ...a miejscową babcię, czyli Małgosię zabiera na zakupy do sklepu, tam wybiera sobie kiecki a babcia ...płaci :) Też lubi muzykę , tańczy i gada po swojemu. Oboje bardzo lubią książki a jak przyjeżdżają do nas to koniecznie idziemy na spacer do parku. Cieszę się, że nie jestem " babcią" na codzień bo to wielka frajda widzieć co miesiąc o ile są mądrzejsi, sprawniejsi, czego się przez ten czas nauczyli. A aktualnie dziecki prezent ują się tak.
I to by było na tyle , dzisiejszym wieczorem. Miłego leniuchowania.
to sem ja! Żyję :D choć przy tych pogodach ...ledwie. Zwykle płynę potem...przedtem też. Nigdy nie cierpiałam temperatury powyżej 23 stopni a tych obecnych to wręcz nienawidzę . Zatem leżę niczym skóra z diabła i opijam się wodą, pojękując nierozkosznie od czasu do czasu. Poza tym walczę...po raz drugi uchyliliśmy decyzję urzędników. Teraz sprawa jest w sądzie bo ktoś złożył sprzeciw , niestety nie dostałam żadnej informacji więc nie wiem czy to inwestor czy urząd. Mój prawnik też zaskoczony . Oprócz tego ostro daję się we znaki urzędowi i wzięłam na cel konserwatora zabytków. Oj ..będziemy mieć w Radomiu jesień średniowiecza :D No to ...miłego leniuchowania w ten kolejny letni ...weekend. Bye!
Jak widzicie dalej focę ..choć przy tych pogodach mniej się szwendam po landach :D
Tym razem diabli zanieśli mnie do Gdańska. Jestem bardzo wdzięczna Alince i Kitkatce, że miały do mnie cierpliwość ( szczególnie do mojego focenia) i zniosły dzielnie moje towarzystwo ( być może zniosły nawet jajo i do tego kwadratowe, ale przy mnie nic nie rąbnęło o bruk). Co ja mogę powiedzieć...ja tam jeszcze wrócę. To miasto, pełne cudownych detali, czarodziejskie ( choć nie wyruguje z mojego serca Krakowa) i z paskudnymi wiatrami . Wróciłam przegwizdana i właśnie atrakcyjnie chrypię. Oprócz tego dzisiaj baaaaaaaaaaaaaaaardzo odczuwam przelezione ponad 40 km i wczorajsze pieczenie ciach na urodziny Ali. Z ciekawostek ...na Monciaku dopadł mnie Amor...a odchodziły wygibasy ...pozycje z tańców latynoamerykańskich a także zarówno z tanga. Nawet z " uku" celowałam ...ale chyba nikogo nie ustrzeliłam. Potrzeba mi było takiego restartu ..niestety ledwie wróciłam do domu, już zaczęły się " służbowe" telefony, ja jednak na starość potrzebuję podróży i obserwacji cudów ..nie tylko natury. Nie pozostaje mi nic innego jak....rozbić wreszcie tę kumulację w eurojackpota :D. A tymczasem lecę do bagietek ( piekę je po raz pierwszy w swoim żywocie). Doskonałej majówki. Ahoj!!!!!!!!!!!