Poczułam, ze przyszła wiosna nie ciepłem i słonkiem, bo ciągle tego niewiele ale kichaniem, prychaniem i piaskiem pod powiekami. A teraz u mnie w pracy najgorszy okres sie zaczyna i zamiast palców na klawiaturze trzymam jej w oczach. Zaraz polecę do apteki po jakieś, haha, krople. Z tym, że nie mówię jakieś, tylko jakieś najtańsze.
Cieszę się, ze obóz młodej dojdzie do skutku, choć szkoda, że od razu po zakończeniu szkoły i potem będzie nudziła przez resztę wakacji. Mam nadzieję, ze w końcu pojedziemy do Niderlanów. To długa droga ale też trochę poprowadzę auto. A w ogóle to pechowo, bo dzieci wracają do szkoły, a ja zaczynam od wtorku pracę na zmiany i soboty...
Co do diety, Zjadłam wczoraj loda. W sumie śmietankowe tylko lubię a tylko taki w formie kanapki tylko był. Moja komórka podobno rozumna, haha naliczyła wczoraj 11306 kroków, co przeliczyła na 7,5 km a także 456 spalonych kalorii co mi się zupełnie nie wydaje. Za to jeszcze trochę poćwiczyłam.
Pośmiałam się tez wczoraj dużo ale z tyłu głowy miałam cały czas, ze takie fajne dziewczyny się ścięły już ładnych kilka miesięcy temu i teraz każda osobno siedzi z dziećmi na placu zabaw. Obie boli ta sytuacja ale żadna nie odpuści. Mój mówi, żebym obie trzy zaprosiła do nas ale ja na mediatora się nie nadaje.
Moje dziecko też cierpi rykoszetem.