Cześć!
Mikołajkowy początek. Mam 25 lat i ważę lekko ponad 70 kg...kiedyś już sobie obiecałam, że nigdy nie zobacze "7" z przodu, a jednak... moja historia dosyć nudna, od marca pracuje z domu, w ostatnich miesiącach po pracy albo uwalam się na kanapę i wcinam chipsy, albo gram na konsoli. Dzięki temu w marcu ważyłam 61,8 kg a dziś 70,4 kg..czuje się jak świniak. Nie mieszcze się w ciuchy, czuje się nieatrakcyjnie, nie patrzę w lustro...nie wychodzę z domu, bo wszystko pozamykane więc mam to w nosie ALE! Dziś jest ten dzień. Dzień 0, gdzie zabrałam się za ćwiczenia. Bilans jak poniżej, jak na pierwszy dzień to uważam, że jest OK.
20 min orbitrek, 100 brzuszków, deska 20 sek, pajacyki/hantle
Cel -> do 8 marca osiągnąć 59,9 kg, wcisnąć się w obcisłą sukienkę i podbić miasto! (o ile wszystko wróci do normy)
Do świąt ponad dwa tyg, w związku z tym od jutra aby zmniejszyć żołądek do świąt, poczuć się lekko i trochę zbić wodę 13 dni diety kopenhaskiej. Przechodziłam ją już kiedyś - byłam zadowolona.
Będę tu regularnie zaglądać i opisywać wszystkie plusy i minusy. W przyszłym roku mam wiele wydarzeń rodzinnych i u przyjaciół. Chce wyglądać bosko, a nie jak ulaniec...bardzo źle to na mnie działa, że tak się spasłam...
no nic. lecę wieczorem na zakupy spożywcze i zaczynam tą walkę! Kto chciałby wesprzeć dobrym słowem - będę wdzięczna Powodzenia dla Was!
PS zrobiłam sobie zdjęcia - mam nadzieję, że będę mogła się pochwalić Wam tutaj 8 marca jaką przeszłam metamorfozę.