Powoli wracam do życia... :)
W końcu zaświeciło słońce nad moim życiem. Może nie będzie tak optymistycznie jak oczekiwała tego BrazowoOkaa, ale będzie na pewno lepiej :).
Zacznę od tego, że moja złość i nerwy popłynęły ze łzami, które wylewałam przez kilka dni. Jest lepiej, o wiele lepiej. Po umieszczeniu poprzedniego wpisu, poszłam w czwartek na siłownie. Poczułam się od razu lepiej, niestety jednak moje sobotnie wyjście było małą porażką. Zmęczona codziennym wstawaniem, w sobotę zaczołgałam się na siłownię, gdy zobaczył mnie mój trener, kazał mi odpuścić i odpocząć... więc zrobiłam trening ale lżejszy :) A dziś? a dziś za chwilę idę pierwszy raz na jogę :D Trochę się boję bo nie wiem co mnie czeka, nie wiem do końca gdzie to jest... ale idę. Potrzebuję wyciszenia i spokoju umysłu i mam nadzieję, że joga mi to zapewni :)
A mój chłopak dziś na poleciał pierwszy raz na trening boksu tajskiego.... chce żebym z nim chodziła. Nie powiem, kusząca propozycja :)
A na koniec, chciałam Wam baaaardzo serdecznie podziękować, za te miłe słowa. Może i nie ma mnie tu codziennie, ale w chwilach zwątpienia wiem, że mogę tu zajrzeć i mogę liczyć na Wasze wsparcie. Jesteście cudowne :)
Teraz lecę powoli na jogę, trzymajcie kciuki,
a w następnym poście opiszę moje wrażenia z jogi :-)
Bezsilność
Od kilku dni czuję bezsilność.... beznadziejność.... nic mi się nie chce, nie widzę sensu w niczym... cierpię na tym ja i cierpi on - moja miłość... :( Czepiam się wszystkiego. Najgorsza jest świadomość tego, że źle robię. Że to jest dla mnie złe, że uśmiech i radość więcej wniosą do mojego życia. Próbuję na siłę się uśmiechać ale nie umiem... Od 3 dni nie byłam na siłownię.... Jutro pójdę, chociaż miałabym płakać po drodze, bo mam świadomość, że wychodząc raczej uśmiech widnieje na mojej twarzy. Bo jeśli nie pójdę to będę jeszcze bardziej zła i zawiodę sama siebie... a to chyba najgorsze.
Pomiary
Jak wspominałam we wcześniejszym poście, w dniu wczorajszym, trener na siłowni zrobił mi pomiary masy ciała itp. Analiza tego wykazała, że jest nawet nieźle. Zdziwił się nawet i pochwalił, że masę mięśniową mam na bardzo dobrym poziomie :) niestety był jeden punkt który mnie nie zadowolił, otóż była to waga zgromadzonego przeze mnie tłuszczyku :( z wyliczeń cudownej maszyny, muszę pozbyć się ok. 19 kg. Wygląda to przerażająco jak dla mnie, ale no cóż. Trener powiedział, że damy radę i mam się nie martwić :)
Który to już raz...
Niczym syn marnotrawny, po raz kolejny powracam z nadmiarem kilogramów do zrzucenia. Właściwie od ostatniego postu za wiele się nie zmieniło. Waga stoi w miejscu. Także jest taki plus, że przynajmniej nie przytyłam. O lutego wzięłam się w garść i ćwiczę regularnie na siłowni :) I powiem Wam, że zamierzam tam ćwiczyć non stop. Pierwszy raz trafiłam na siłownie, gdzie bez żadnej dopłaty, podczas ćwiczeń na siłowni opiekuje się tobą trener. Układa indywidualny plan treningowy i patrzy czy wszystko robisz dobrze. Plan treningowy jest na kilka tygodni, po czym układa Ci następny. Rewelacja jak dla mnie. Ponieważ po doświadczeniach z dużymi sieciowymi siłowniami, czasami nie miałam ochoty tam iść, że względu na to, że nie wiedziałam co mam robić. Super można poczytać sobie, popatrzeć w internecie na ćwiczenia, ale nic nie zastąpi instruktora, który wszystko wyjaśni i pomoże. W razie błędu skoryguje go.
To tyle na temat siłowni. Natomiast wracając do mnie, tak jak już mówiłam waga mi w ogóle nie ruszyła ani w górę ani w dół. Trochę mnie to dziwi i martwi, ponieważ przede wszystkim zmieniłam moje dotychczasowe posiłki, tj. jem dużo warzyw, nie jem słodyczy. Bo wolę w ogóle nie jeść, np. jedną kostkę czekolady - bo dla mnie kostka = cała tabliczka :) Więc lepiej w ogóle nie zaczynać. Ograniczyłam również węglowodany, raczej jem tylko rano. No i regularnie ćwiczę. Fakt nie mierzyłam się, a może to jest błąd. Wtedy zobaczyłabym czy może schodzi mi z obwodów. :) No cóż chyba pora kupić centymetr bo bez tego ani rusz :) . Z resztą zobaczymy co jutro też powie trener, bo kupili podobno jakiś super mega nowy sprzęt i będą mi robić pomiary.
Na dziś to by było tyle :)
Trzymajcie się ciepło, piszcie co u Was i trzymajcie za mnie kciuki, abym wytrwała w postanowieniu :)
Buziaki :*
Zabiegana...
Cześć dziewczyny,
i za mną kolejna przerwa, w której przybyło mi znów kilka kilogramów. Od grudnia moje życie zupełnie uległo zmianie. Poznałam faceta i jestem z nim szczęśliwa, ale oboje zaczęliśmy sobie dogadzać... i to sprawiło, że z wagi 63 kg ( grudzień) wróciłam do wagi początkowej czyli niecałe 78 kg. Dziś podjęłam decyzję: tak zaczynam od nowa. Zostawiam to co było wcześniej, zostawiam żal jaki mam w sobie, że tak łatwo powróciłam do starej wagi. Zaczynam od nowa, stawiam nowe cele i wiem że mi się uda! I dodatkowo postaram się bywać tu jak najczęściej, mimo iż będzie to dla mnie duży wyczyn. Praca na różne zmiany sprawia, że czasami nie wiem w co ręce włożyć... Trzymajcie za nie kciuki. Buziaki kochane! :*
A Wy jak dajecie radę :)?
Wstyd
Cześć dziewczyny!
I znów to samo, walka z kilogramami zaczyna się od nowa... :( teraz idę do pracy, ale odezwę się jak tylko będę mogła :)
Trzymajcie się :)
I przepraszam, że tak długo mnie tu nie było., a to błąd bo dajecie mi siłę i wytrwałość, której teraz mi bardzo brakuje :(
To tylko albo aż pół sukcesu....
Hej kochane!
Znów opuściłam kilka dni i nie odwiedziłam Was. Jednak przyczyna jest odgórna. Od kilku dni non stop siedzę i piszę moją pracę dyplomową :/ no niestety czas goni... jak to mówią nóż na gardle. Dlatego też ostatnio znów nie mogłam się ogarnąć jeśli chodzi o jedzenie. Ale za to zaczęłam na siłownie chodzić... i mimo że teraz przez 4 dni nie byłam... bo przyjechałam do rodziców... :) Poza tym, że nie ćwiczyłam to jeszcze, jak ktoś studiuje to wie jak kończą się takie wizyty parodniowe :) + 5 kg do masy :)
Jednak jest też jakiś sukces jeśli chodzi o moje postanowienia. Od pięciu dni nie palę i zamierzam się dalej trzymać. O wiele lepiej śpię i lepiej się czuję... chociaż nie powiem że nie miała czasami sobie puścić dymka. Tylko po co :) Obliczyłam sobie, że jeśli będę odkładać 5 zł dziennie ( powiedzmy pół paczki fajek) to do wakacji uzbieram ok. 1000 zł :) czy nie warto??? :)
A wracając do diety... zaraz zaczyna się nowy tydzień a wraz z nim moje nowe zdrowe życie. Tym bardziej że mam kompana w mojej walce :) Moja nowa koleżanka z pracy. Zaraża optymizmem, dystansem do siebie, ale potrafi też mnie przywołać do porządku :) a co najważniejsze nic mi nie każe i w końcu czuję, że znalazłam póki co koleżankę, przy której czuję się swobodnie i która na nowo uczy mnie niezależności, po tym co przeszłam z moją współlokatorką :)
Trzymajcie się kochane! Trzymam za Was kciuki i do następnego razu :*
Poraz kolejny...
No to zaczynam od początku. Ostatnie miesiące były tak zakręcone, że nie miałam czasu aby myśleć o diecie i ćwiczeniach. Ale wczoraj naszła mnie refleksja.... " co ty robisz ze swoim życiem" Dlatego też właśnie od tej chwili postanowiłam wrócić do moich starych dobrych nawyków :) A więc zaczynam! Od dziś dieta i rzucanie palenia! W końcu nabrałam takiej siły, że wiem że sobie ze wszystkim poradzę. Od jutra także zaczynam znów regularnie chodzić na siłownię, bo w końcu dostałam kartę multisportu :D Taka zajebista praca :) I postanowiłam częściej Was kochane odwiedzać, bo to Wy dawałyście mi taką siłę, że byłam wstanie przenosić góry!
A tymczasem trzymajcie się kochane! Życzę Wam miłej, aczkolwiek niestety deszczowej niedzieli! :)
Przepraszam!
Hej dziewczyny!
Na początek muszę Was bardzo przeprosić za tak długą nieobecność... wiem że tłumaczenia są zbędne, tym bardziej że obiecałam Wam, że mimo pracy będę tu zaglądać i pisać.
Jednak mimo wszytko wyjaśnię dlaczego tak to wszystko wyszło. W październiku jak zaczęłam pracę, to najpierw miałam umowę zlecenie. Więc pracowałam maksymalną ilość godzin.Potem miałam umowę na 3/4 etatu. Do tego łączyłam uczelnię ( na której i tak bywałam bardzo rzadko) i siłownię. W listopadzie pół dnia spędzałam w pracy, pół na uczelni i siłownię do tego wciskałam.... i do tego jeszcze znajomi mieli do mnie pretensje, że nie mam dla nich czasu... masakra normalnie. Dlatego tez przepraszam i obiecuję poprawę. Sama sobie teraz obiecałam, że się poprawię i będę Was częściej odwiedzać.
W ogóle muszę Wam się przyznać, że dałam takiej dupy przez ostatni miesiąc że szok. Przytyłam ze 3 kg, przestałam chodzić na siłownię, zaczęłam więcej jeść i o! Smutek i depresja i znów większe zajadanie tego, że sobie tak popuściłam... :( ale może od początku zacznę jak to wszystko wygląda.
Więc zacznę od października:
Wszystko zaczęło się układać super. Zaczęłam pracę, chodziłam prawie codziennie na siłownię. Życie towarzyskie też mi się w miarę układało. Nie nudziłam się, było wspaniale. Aż do listopada...po wszystkich świętych miałam mały wypadek w drodze do pracy, niby nic poważnego, ale dostałam zwolnienie na 2 tyg.... no i siłownia też odpadła. Więc nie powiem że się załamałam... ale to był tez czas kiedy mogłam skupić się na mojej pracy inż.
Na uczelni siedziałam prawie całe dnie. Jak już mogłam wrócić do pracy to pierwsze co ruszyłam również na siłownię, bo nie mogłam bez tego żyć...:(
No i jak wróciłam do pracy, moja szefowa przesiadła mnie w inne miejsce niż dotychczas siedziałam...i tam poznałam fajnego faceta. Rozrabiakę i cwaniaczka na pozór.... w sercu misiaka przytulaka. Niestety jest jakoś świeżo po rozstaniu z laską ( zaręczeni byli), więc póki co niby się spotykamy, niby coś tam jest... ale czasami potrafi tak bez powodu się przestać odzywać.. wiem że ma jakiś problem i mnie to zaczyna niszczyć...
No i przejdźmy do grudnia.... Grudzień - sesja dla studentów na semestrze dyplomowym. Teraz w tym miesiącu to już w ogóle poległam z moimi postanowieniami. Dosyć że On mnie cały czas martwi. Boję się o niego, bo zaczął więcej pić, czasami tak jak już wspomniałam przestaje się odzywać, a potem nagle chce gdzieś ze mną wyjść... staram się być wyrozumiała, ale niszczy mnie to od środka. Tak jak już powiedziałam wcześniej do tego jeszcze sesja... i egz z angola ustnego ( w końcu musiało to nastąpić) i praca... i jeszcze zwolnienie Jego z pracy.... brak sił i motywacji.. i zajadanie problemów. I 3 kg więcej na wadze... ehhhh i teraz święta. Jak tu odmówić takich pyszności? :(
No ale już po Świętach prawie więc mam nowe postanowienia na nowe życie... a wiecie co mnie zainspirowalo? Wczoraj dostałam życzenia od mojej przyjaciółki: Realizacji marzeń i szaleństwa w nowym życiu, bo przecież wigilia to nowe życie... i idąc myślą mojej koleżanki, wczoraj narodziłam się na nowo z nowym zapałem, motywacją i chęcią do działania. Dlatego tak jak już wspomniałam wcześniej zaczynam nowe życie i nowe postanowienia. Pierwsze postanowienie jest takie, że będę częściej odwiedzać Was moje kochane, bo dałyście mi tyle siły i motywacji, że nie w porządku jest z mojej strony, że tak Was opuściłam ( A w szczególności przepraszam za to moją Spalinę). Kolejne postanowienie, to pozbycie się tych nadprogramowych kg które przybyły! Dieta i siłownia i zadowolenie z siebie! Kolejny punkt do zrealizowania to rzucenie tych paskudnych fajek. Jestem już 6 dzień bez papierosów... niestety ciągnie mnie do palenia... ale wytrzymam :) No i dodam na koniec, że znów dałam się zmanipulować trochę mojej współlokatorce.... więc i kolejne postanowienie na nowy rok: Być sobą i nie dać się innym!
Podsumowując moją jakże długa przemowę: Przepraszam Was bardzo za moją nieobecność, obiecuję poprawę!
I zaczynamy nowe życie!
Trzymajcie się dziewczyny! :*
Zabiegana
Hej kochane!
Wiem, miałam się odezwać do Was we wtorek wieczorem, ale jestem tak zabiegana, że nie mam czasu nawet usiąść i odpocząć.
Nowiną, jaką miałam ogłosić we wtorek wieczorem było to, że DOSTAŁAM PRACĘ!!! :D
Jestem mega szczęśliwa, chociaż to dopiero początek. Obecnie mam szkolenia itd.. :)
Dodatkowo, póki co realizuje swój mega plan na październik... tj od rana szkolenie, potem siłownia :) Dodatkowo od przyszłego tyg jeszcze uczelnia. Zastanawiacie się pewnie jak ja to pogodzę, ale dam radę. Pracę będę miała ustawioną tak, że będę mogła chodzić na uczelnię, na której i tak nie muszę się pojawiać codziennie :) No i siłownia.... a to będę musiała przestawić na ranne godziny :)
I wiecie co Wam powiem, że mimo zmęczenia jestem bardzo szczęśliwa, bo dopiero teraz realizuję się w pełni :) No i na diecie mi jakoś tak łatwiej wytrzymać, bo mam zajęcie i nie myślę o jedzonku :)
Będę odwiedzała Was troszeczkę rzadziej niż dotychczas... :( Trzymajcie się :*