Witajcie moje Towarzyszki
Dzisiaj mijają dwa dni od ostatniego wpisu i jakoś się trzymam tzn diety. Przestrzegam posiłków, z jedzeniem śniadania to tak różnie, nie podjadam, nie ćwiczę, nie ważę się. Kurcze samo na ,,nie". Za to pije wodę, której mam dosyć! Bulgocze mi w brzuchu i się przelewa więc myślę, że wszyscy słyszą tę orkiestrę dętą. Nie pozwala spokojnie przespać nocy: kładę się około 23.30, o 2 już idę do łazienki, o 6 ponownie, a o 6.15 trzeba wstać. Zanim wyjadę z domu wypije szklankę tej wody z cytryną, przyjadę do pracy i zalewam dzbanek (ponad litr) i piję, piję i piję. Przyjeżdżam do domu i co robię? Przygotowuje sobie wodę! Nie lubię ziół, żadnych pokrzyw, czystków, rumianków, białych, zielonych, czerwonych herbat, pojawia owocowa, a najbardziej lubię czarną. Tylko, że po takiej ilości wody nie bardzo mam miejsce na herbatę. Średnio dziennie wypijam jej ponad 2,5 litra. Dla jednych to dużo, dla innych to mało, ale dla mnie to ocean. Dzisiaj wpadłam do mojej Pani dietetyk omówić kwestę moich 1200 kalorii, powiedziałam o swoich obawach, pytałam co dalej jak waga się nie zmieni ... W sumie stanęło na zwiększeniu ilości kalorii do 1500 (odniosłam wrażenie, że niechętnie się zgodziła) i zobaczymy co się będzie działo przez najbliższe trzy tygodnie.
P.s. dzisiaj zjadłam ciastko belvita, które miałam przepisane w diecie, było pachnące, kruche i przepyszne i nic mnie nie obchodzi, że może jest niezdrowe, zawiera gluten, tłuszcz i coś tam jeszcze.
Pozdrawiam Was mocno i lecę czytac jak Wam idzie.