Cześć.
Mam na imię Wiki, mam 25 lat, 173 cm wzrostu i jakże
niesforne 125 kg. Daje mi to aż 40 kg nadwagi, które definiowane jest jako
otyłość olbrzymia. W dniu dzisiejszym 90 kg to waga, o której marzę od 7 lat,
Nie będę mówić, że kiedykolwiek w odchudzaniu byłam
wytrwała, ale co wam powiem CHCĘ TO ZMIENIĆ. Nie wiem co to sukces w
odchudzaniu, ale niestety wiem co to efekt jojo. Korzystałam z różnych diet,
chodziłam do przeróżnych ośrodków zajmujących się problemem otyłości. Niestety
zawsze kończyło się to fiaskiem. Albo chudłam ja i portfel albo tylko portfel.
Nienawidzę się odchudzać. Zawsze zadaję sobie pytanie czemu łatwiej przytyć, a
trudniej schudnąć? nie mogło by być odwrotnie? Cóż, życie zaskakuje...
Moje życie z bagażem 125 kg nie jest łatwe. Za dzieciaka
byłam pulchna, jednakże nie aż tak. Myślałam, ze jak pójdę na studia to
wszystko się zmieni. Wiecie, wykłady, studenckie życie ( tryb oszczędny), stres,
itp. Niestety prawda okazała się zupełnie inna. Z około 85 kg przez 7 lat
życia w innym mieście przytyłam !!!!!! Tak dobiłam do 125 kg, które mnie
wku****. Nie jestem z tego zadowolona, bo i kto by był... Od 11 roku życia
choruję na RZS ( Reumatoidalne Zapalenie Stawów), tak uwierzcie to choroba nie
tylko dla osób po 60+. Tak, tak, zapytacie czy byłam leczona sterydami i pewnie
dlatego ważę ile ważę. NIESTETY NIE kochani. Sama na to zapracowałam. . .
Czym? Nie miałam żadnej aktywności fizycznej ( wydział-> akademik->
impreza ( od czasu do czasu) i z powrotem akademik->wydział, itd.). I
oczywiście to głupie myślenie .. " Ee tam mam te 85 kg to chyba nie
przytyje ". A tu co ? Dupa. po 5 latach obudziłam się z ręką w nocniku.
Mam 25 lat i ważę te pieprz*** 125 kg. Od 2dwuch lat walczę, ale wywalczyć nie
mogę.
Czemu podjęłam kolejną próbę? Moi kochani. Zachorowałam na
cukrzycę... Tak cukrzycę typu II. W dniu dzisiejszym jestem leczona tabletkami.
Tak najpierw metotreksat ( lek na RZS), a teraz to. Do kiedy? Mam nadzieję, że jak najpóźniej
przejdę na insulinę. . . lub wcale? Czy to możliwe? Nie wiem, ale wiem jedno
jak zgubie już chociaż 20 kg to poziom cukru się ustabilizuje. Kolejnym
bodźcem jest również poprawienie kondycji moich jakże świetnych stawów, które
nacierpiały się podczas choroby i zapewne nie są zadowolone z faktu, że
dźwigają taki ciężar.
W sumie jestem szczera i przyznam się Wam, że chcę również w
końcu poczuć się atrakcyjnie. Tak. Pragnę wyjść gdziekolwiek z poczuciem tego,
że nie mam już czego się wstydzić. Ponad to marzy mi się nie zakrywanie moich fałdów
i olbrzymiego brzucha, którego jak każdy nazywa Maćkiem. Nienawidzę Maćka, a
ten jak widać nie ma zamiaru się mnie puścić. Nienawidzę również swoich ud,
które w lecie przysparzają mi mega dużo kłopotów. CHCĘ POCZUĆ SIĘ WOLNA OD TŁUSZCZU, FAŁDÓW I
WIELGACHNEGO BRZUCHA !!!!!!!!!! Nie chcę mieć ogromnych polików i martwić się
czy nie rośnie mi druga broda. Nie chcę by ludzie patrzyli na mnie i wytykali
palcami. To przykre, chyba każdy otyły wie jakie to dziwne, smutne i żenujące
uczucie.
Ta Jedzenie. Hmmm no po śmierci taty, który zmarł mi w 2016
roku nie jadłam nic przez miesiąc, żyłam rozpaczą, smutkiem, przerażającym
żalem , fajami i kawą… tak.. teraz gdy ochłonęłam, choć i tak się pogodzić nie
mogę … zaczęłam jesć słynne 5 razy dziennie, mniejsze posiłki . I co? No ok ..
coś tam zawsze zleci. Dla mnie 0,1 kg na wadze to już jest sukces. Nie wiem
może robię jakieś błędy żywieniowe, ale staram się tego pilnować.
Moim największym problemem w odchudzaniu jest brak kogoś kto
by mnie motywował. Brak kogoś kto zmaga się z otyłością, a także walczy z nią.
Mam wiele koleżanek, które ważą nawet po 55 kg i ich pocieszające słowa „
Słuchaj Wiki ja też muszę schudnąć będziemy ćwiczyć razem” demotywują mnie. Jak
ona chce schudnąć? Co? Z Kości na Ości? Co ona chce zgubić ? Skórę z brzucha by
gołe mięśnie było widać? Matko i córko .. Nie rozumiem tego… I chyba nie
zrozumiem.. Wiem , że w taki sposób chcą mnie pocieszać, ale przy tempie
ćwiczeń ona jak młody bóg a ja ledwo żyję. Proszę was… Pf… Właśnie, mówiąc o
ćwiczeniach. . . Muszę się Wam przyznać, ze to jest dla mnie zgroza. Wiem,
wiem ćwiczenia przy diecie to podstawa.
Ale jak się do nich zmusić. Owszem !! Wiki była zdeterminowana, ćwiczyła z tymi
wszystkimi celebrytkami po 45 minut, po 60 minut, itd. Sami wiecie o kim mowa… Jednakże co? Tak mnie denerwowały słowami
typu: Dawaj, jeszcze wytrzymasz, jeszcze trochę , nie poddawaj się… Taaa jasne, jeśli ona jest szczupła i ma
wyćwiczone te mięśnie to jej łatwo mówić? A ja z moim kałdunem ledwo wytrzymywałam,
plus do tego moje tętno, taaaaaa. Aż oddychać nie mogłam. Męczarnia.. Nie wiem może jestem tak tępa, że nie umiem
ćwiczyć… nie umiem wytrzymać choć tak bardzo tego pragnę? Może ja nie umiem za
nimi tego powtarzać ? nie wiem nie mam pojęcia co jest ze mną nie tak. Achhh i właśnie..
Kiedy ćwiczyć mam jak mam taką pracę, a nie inną.. zmiany Rano 7-19 , nocka
19-7 , dwa dni wolne ( od czasu do czasu tylko dzień) … I co skąd tu siła? Skąd??
Chcę ćwiczyć.. Może wy byście podsunęli mi jakieś ćwiczenia?
Oho.. ale się rozpisałam. Mam nadzieję i wielką ochotę na
to, że schudnę. A jeśli już mam na coś ochotę to osiągnę to ;) a wtedy ? a
wtedy Wiki będzie szczęśliwa. Zapraszam do zaglądania w mój pamiętnik . Będzie mi z Wami łatwiej Pozdrawiam i życzę samych
sukcesów