Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 246924
Komentarzy: 6500
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 17 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

3 maja 2019 , Komentarze (6)

jak śpiewała Kora, do której nawiązały Strachy na Lachy w piosence "Chory na wszystko".  Mimo to wyszliśmy  rozprostować kości, aby rozciągnąć ścięgna i rozruszać mięśnie. Nad morzem chłodno, wieje, pada, ludzi pełno z dobrymi chęciami . Nawet rękawiczki nałożyłam na dłonie. W drodze powrotnej wstapiliśmy na kawę, tam spotkałam koleżanki z j. angielskiego. Fajna rozmowa o atrakcjach kulturalnych, o filmach, teatrze, filharmonii. Na obiad dziś pomidorowa   z własnoręcznie zrobionego przecieru, oraz różne kasze  z warzywami i mozzarellą. , zapiekane w piekarniku.  Pożywne, smaczne i zdrowe. Koleżanki  stwierdziły, że schudłam, co miłe z ich strony, chociaż  powiedziały, że to prawda. Trafiłam na wykład Donalda Tuska  wygłaszany na UJ warszawskim. To naprawdę dobry mówca, trafia do mnie bez dodatkowych pieniędzy!Kuzynka męża na spływie na Mazurach, brr, aż mi zimno , gdy o tym pomyślę. Kupiliśmy bilety na koncert muzyki klasycznej na przyszłą niedzielę.  W piątek jeszcze na rodzinna imprezkę, potem pakowanie i wyjazd na 4 dni. Od kilku lat spędzam urodziny w "terenie".  Zjadłam kawalątek ciastka kremowego po obiedzie, zemdliło mnie, fuj, sam cukier! I po co ci to kobito!

2 maja 2019 , Komentarze (6)

tych wszystkich, którzy  przyjechali nad morze na majówkę. Pogoda do dupy, niestety. Jest zimno, pada deszcz, wieje chłodem  w mocnych porywach. Pamiętam nas , gdy wyjeżdżaliśmy  w Polskę przede wszystkim na weekendy, bo praca zawodowa nie pozwalała na co innego. To były takie wyrwane  dni, krótkie urlopy, oderwanie się od codziennej harówki ( bo tak było).  Pamiętam nasz pierwszy pobyt na Podlasiu kilkanaście lat temu, gdy wracaliśmy 3 maja, przeganiając opady śniegu.Ale i tak wspomnienia z tamtych czasów mam wspaniałe. Ile miejsc nieznanych zobaczyłam, poznałam, zachwyciłam się nimi. Zdarzały się i takie wyjazdy, gdy na Wybrzeżu hulał wiatr zimna, a my na południu wystawialiśmy się do słońca. Dziś był krótki spacer, bo pogoda nas powstrzymała. Już jestem po obiedzie - resztki poprzednich posiłków - i słucham Trójki radiowej i Listy wszech czasów  polskich przebojów. Sporo wzruszeń, wspomnień, np. piosenki Zbigniewa Wodeckiego, Marka Grechuty, zespołu Dżem,  Republiki. To młodość, bo Korowód Marka Grechuty jest z 1971 roku, a ja byłam  wówczas w pierwszej klasie liceum. Znów zachmurzyło się, Lady Pank  smuci w radiu, towarzyszę im w piosence.  Obok pali się świeczka  duża, dwie małe zapachowe, jest przytulnie i mimo wszystko fajnie.  Odstawiłam dziś pieczywo, zupełnie odstawiłam, bo żołądek już wysiadał. Nawet delikatny graham  mi szkodzi. Zjadłam na śniadanie z ogromnym apetytem kaszę jaglaną, dawno niewidzianą na stole. Zajadam się młodą kapustą na surowo, taką z koperkiem, cytryną i kapką oliwy. Co by nie mówić, lubię wiosnę.

1 maja 2019 , Komentarze (8)

witam wszystkie Europejki. Bycie w UE, to naprawdę fajna rzecz, niech każdy w cichości  sam to oceni, wątpię, aby oceny były negatywne. W Poznaniu z  okazji  rocznicy przystąpienia Polski do UE, odśpiewano spontanicznie  Odę do radości Beethovena, a śpiewano ją na Starym Rynku. Czyż nie podniosłe? :). Maj, a zatem czas na majówkę. My dziś pojechaliśmy na znane nam łąki i laski sosnowe. Krzesełka, coś do szamanka, kompot z rabarbaru, lektura i..... spokój, cisza przerywana klangorem żurawi. Było super, będziemy powtarzać takie wyjazdy.  Wracaliśmy okrężna drogą, aby popatrzeć na zmiany od zeszłego roku. Jest ich sporo, dużo się buduje, a zieleń teraz taka soczysta!. Pierwszy bocian stojący w gnieździe, pracował przy oczyszczaniu swojego domu.  Niestety pogoda lekko  skręciła na gorszą stronę, zrobiło się pochmurno i chłodniej.  Wiosenny deszcz jest potrzebny, a więc niech pada! Dziś na obiad  cielęcina w sosie koperkowym, z dużą ilością  surówki z młodej kapusty. Pycha!!!.  Po obiedzie cisza, spokój, książka i  muzyka.  Przypomniałam sobie o deseczkach, które kupiliśmy  na półki do łazienki. Półek nie ma, ale deseczki wykorzystam do zrobienia stojaka na kwiaty balkonowe. Oznacza to, że znów mnie nosi, że szukam zajęcia dla moich rąk. Kwiaty wybiorę i posadze pomajówce i zapowiadanych chłodach. Będą już bezpieczne. 

29 kwietnia 2019 , Komentarze (2)

Banany wracają do muzeum!  Koniec głupoty, przynajmniej na chwilę.  A dziś ładnie było, chociaż chłodno. Po  nieciekawej nocy, bo bezsennej, poranek przyjemnie słoneczny był. Po śniadaniu do banku, tam chwilka przy "mieszaniu w kasie". Potem spacer na bulwar. Ludzie wyraźnie przedłużyli sobie wolne, pełno na tarasach kawiarenek,  na trasie, na piasku. Już grają w siatkówkę plażową. Spotkaliśmy znajomych, chwilka rozmowy na temat sanatorium, bo oni mają ochotę się wybrać.Potem drobne zakupy , w domu zajęcia w podgrupach, ja w kuchni, mąż zakładał osłonę balkonową. Ładnie to wygląda, tak przytulnie się zrobiło postawiłam już latarenki, zioła, cieszę się.  Zmarł prof. Karol Modzelewski, mądry człowiek, oddany ludziom  w sposób mądry . To wielka strata.  Świat staje się coraz bardziej pusty, bo odchodzą ci wielcy. ;(

28 kwietnia 2019 , Komentarze (4)

Możecie śmiać się z moich obaw o klimat, ale dziś jestem szczęśliwa, że spadł deszcz, że jest chłodniej , że pogoda odpowiednia na kwiecień.  Nigdy wcześniej nie nosiłam sandałów w kwietniu, nie opalałam się siedząc na ławce czy idąc w lesie.  Dziś wróciła normalność. Trochę ochłody przyda się . A my jesteśmy po dwóch dniach kina włoskiego i o żalu nie ma mowy! Pełna sala, o biletach zapomnij, filmy świetne, mam dużą satysfakcję, że zapadła decyzja o ich obejrzeniu. Do Oliwy nie pojechaliśmy z braku czasu. Wczoraj zaszliśmy dosyć daleko, powrót zajął sporo czasu, a jeszcze obiad w domu czekał. Tam impreza dopiero od 12 , a my do kina na 18:20. Wspominaliśmy z mężem czasy dzieciństwa, gdy wyjście do kina było świętem, sensacją i wspaniałą  atrakcja. Dziś to spowszedniało, a wówczas opowiadaliśmy sobie poszczególne sceny, wybieraliśmy ulubionego bohatera, odgrywaliśmy sceny z filmu. Repertuar był skromniutki, wszędzie ten sam, jak to za komuny. Dziś jest w czym wybierać, kręcimy nosem na propozycje, na godziny seansów. Takie to czasy. Niezmiennie jednak moim najdawniej zapamiętanym, najlepszym filmem jest Dwunastu gniewnych ludzi. Może dlatego wybrałam zawód, kto wie? Wczoraj folgowałam sobie z jedzeniem, dziś to odrabiam. Kawa o 8, kolejny posiłek o 11 , w formie koktajlu ( 3 łyżki płatków owsianych , zalane sokiem ananasowym i ciepłą woda, 1 banan, kawałek ogórka zielonego, garść szpinaku, trochę zielonej pietruszki, trochę chia - zmiksować), na obiad będzie botwinka, pieczona polędwiczka , młoda kapusta i sernik na zimno z mascarpone . Moja waga wraca do normy, ale chcę  trochę zrzucić, więc obiad będzie jedynym porządnym posiłkiem . Za to dużo wody, herbaty ziołowej, zielonej. Dziś był także dzień kosmetyczny, robiłam peeling  głowy, olejowałam włosy i są teraz niesamowicie miękkie. We czwartek byłam na zajęciach z komsmetologii, raczej nie będę chodzić, znam to wszystko. Ale moja cera została uznana za bardzo zadbaną. Z moim wiekiem nie zdradzałam się. Co potrafią geny!!!!

26 kwietnia 2019 , Komentarze (3)

Dosyć  odpoczynku, pora na kulturę. W Gdyni trwają  Pokazy Nowego Kina Włoskiego VIII edycja. Kupiłam bilety na dziś , i na jutro. Dziś to będzie film  pt: W domu wszystko ok"( A casa tutti ben), jutro  "Do smaku"( Quanto basta).  Film włoski ostatnio jest bardzo, bardzo dobry, odrodził się po latach marazmu. A na dodatek język, który mnie wprawia w stan euforii. Oba seanse są wieczorem, zamiast zastanawiać się, czy i co będzie w TV ( i tak prawie nie oglądam), wolę kino. Z samego rana mąż pojechał na cmentarz, ja zajęłam się domowymi sprawami, i na spacer mogliśmy wyjść już o 10. Kierunek bulwar, kawa nad morzem + prasa, potem codzienna wędrówka. Cieplutko, ludzie tak różnie ubrani, od zimowej odzieży po całkowicie letnią. Osobiście wolę lekko zmarznąć niż spocić się. Zapowiadana zmiana pogody na weekend , oby nie pokrzyżowała planów księgarskich  w Oliwie.  To moja kolejna propozycja na spędzenie czasu.  A poza tym znów szaleję w kuchni. Dziś zupa krem ze szparagów- to z resztek i końcówek wczorajszych,  surówka ze świeżej kapusty z koperkiem, dorsz smażony i deser - mango i jogurt z chia. Mąż zadowolony, zjada tak, że talerz świeci pustką.  Ostatnie pranie dziś wyschło, kupiłam kolejne zioła w postaci liści laurowych, i czekam , aby zacząć dekorować balkon. Co nastapi prawdopodobnie po majówce, aby już na 100%  kwiaty miały komfort.Taka namiastka ogrodu będzie w domu. Nasi znajomi także pozbyli się działki nad jeziorem. Coraz więcej całorocznych domów tam powstaje, zmienia się otoczenie z wiejskiego na podmiejskie. Ludzie betonują, wycinają drzewa, co pozbawia  uroku okolicy . Szkoda!

25 kwietnia 2019 , Komentarze (5)

tak pięknie słońce świeci, szkoda dnia. Najpierw kawa, podgląd na stacji Zoom, jak wygląda Polska, a potem  już normalka. Śniadanie, krzątanina  wokół kuchni, wizyta w piekarni i w Biedrze. Kupiłam botwinkę, zrobię  na jutrzejszy obiad. Po powrocie z zakupów przebrałam się w lżejsze ubranie, nałożyłam nawet sandały na bose stopy. W cieniu jest 19 stopni, nad morzem lekka bryza, ale to sama przyjemność. Mąż dzielni sekundował mi w spacerze, podobno nic go nie boli. Noga faktycznie nie opuchnięta, ortopeda wczoraj sam nie był pewien, co to za przypadek. Oby tylko coś lekkiego. Wydreptaliśmy 9.000 kroków przez niecałą godzinę. Dystansu telefon nie pokazał tym razem. Ponieważ trasa jest taka sama jak zawsze, to było ok. 4,5 km.  Dla człowieka ze sfatygowana stopa to wystarczy. Nie mogę słuchać i patrzeć, jak rząd jednej słusznej partii rozgrywa nauczycieli.  Tak mi ich żal, rozumiem ich rozgoryczenie i frustrację. Brak zrozumienia jest okrutny, a jeszcze do tego co i rusz dochodzą informację, ile to obiecano Rydzykowi na jego sekciarskie pomysły.  Trudno żyje się w Polsce, trudno  jest zamknąć się całkowicie na otoczenie, społeczeństwo i krzywdę. I ta  obecność kościoła w polityce, brak zdania gdy trzeba, a wypowiedzi gdy nikt nie potrzebuje. Gdy przeczytałam, że coraz więcej Polaków wyprowadza się do Czech, na Morawy, też zamarzyłam.

24 kwietnia 2019 , Komentarze (5)

pora zacząć. Dziś kupiłam zielone, na obiad był makaron tagliatelle ze szparagami , w sosie maślanym, z parmezanem i zieloną pietruszką. Och, och, moje kubki smakowe szalały! Poza tym  młodą kapusta duszona z koperkiem i pomidorami, paszteciki   z mięsem z indyka rosołowego w cieście francuskim. Zrobiłam takie niewielkie, na jednego kęsa. Jutro zabiorę trochę do rodziców, razem z rosołem. Poza tym udało się kupić osłonę na balkon i zioła w doniczkach. To tyle z dobrych wiadomości. Te gorsze to boląca stopa męża, ortopeda wstępnie zdiagnozował złamanie zmęczeniowe.  I tak wyglądać ma kolejne lato. Trudno, jakoś to trzeba przeżyć, może skończy się ortezą. Z pewnością nad morze będę chodzić sama, tak bywa.   Na szczęście wiosna, dużo zieleniny  w sklepach, jakąś dietę  muszę opracować, poszukać rehabilitacji. Nasz wyjazd majowy do Grudziądza pod znakiem zapytania. Kolejne och.  Byłam w bibliotece, wymieniłam książki, chociaż lektura mnie nie zawiedzie. ;(

23 kwietnia 2019 , Komentarze (3)

ale jakże interesująca. Wracaliśmy przy pięknej pogodzie, ale co rusz mijały nas pojazdy pędzące jak szalone! To naprawdę było nieciekawe. Rozumiem, autostrada, dobra droga, ale na niej są także inne pojazdy. Na szczęście już to za nami. Wizyta u kuzynki , tam obiad, kawa, dużo rozmów, wesoło było. W domu byliśmy ok. 15 i zaczął się taniec. Układanie, pranie, chowanie, itd. Jeszcze rosół ugotowałam , zgodnie z obietnica sobie, zjadłam na kolację z ogromnym apetytem. Spałam wyśmienicie, zasnęłam tuż po 21, snem najedzonego niemowlaka. Rano śniadanie, potem z kawa do łóżka, lektura, relaks. Nad morze wyszliśmy po 10, dziś wykonaliśmy ponad 5km i ponad 8.000 kroków. Morze wzburzone, wiało od wody, na horyzoncie stały daw okręty NATO, wyglądało groźnie. W drodze powrotnej zakupy, także na dzisiejszy obiad. A zrobiłam młode ziemniaki z koperkiem, mizerię , jajko sadzone , czipsy z szynki parmeńskiej. Na deser jogurt z nasionami chia, z borówkami i świeżymi figami.  Poezja smaku;). Kolejne pranie się suszy, mąż zabrał się za prasowanie poprzedniego, ja za chwilkę będę robić przelewy, bo już pora. Jeszcze z bratem rozmawiałam, u rodziców bez zmian, klimatu nie ma, jest tylko obowiązek. Jutro w planach biblioteka, chciałabym także rozejrzeć się za kwiatami na balkon. Narazie  wybrałam  gatunki  z czasopism, teraz pora realizować. Naprawdę ciesze się, że wróciliśmy. Nawet wieczory w domu maja inny klimat, jest przytulniej, można wybrać czynności do wykonania, bo w domu zawsze coś się znajdzie. I nie na darmo mówi sie home sweet home!

21 kwietnia 2019 , Komentarze (2)

Śniadanie bardzo uroczyste, smaczne. Żurek z grzybami i jajkiem, biała kiełbasa, ćwikła z chrzanem, jajka, szynka, mazurek, warzywa. Po śniadaniu chwila oddechu i decyzja o  wizycie w Toruniu. I to był strzał w dychę, bo tym razem nie wiało. Ludzi zero, piękne słońce, spokój i cisza.  Przeszliśmy się bulwarami, potem błądziliśmy po uliczkach Starówki, podziwiając architekturę wymyślne ozdoby na domach. Wszystko pozamykane  jeszcze było, zaszliśmy więc do hotelu Bulwar na kawę. Tam na tarasie od strony Wisły zeszło nam kilkanaście minut przy lekturze. I własnie tam wyczytałam o absolutnym must have. To dwie książki 1/ Rytuały na co dzień, autorkami są siostry Narain, 2/ Recepta na dobre zdrowie , autorstwa Frederica Saldmanna. Pierwsza  o tym, jak o siebie dbać, druga, jak odżywiać się, aby być szczęśliwym i zdrowym. I nie są to książki o dietach. Zamawiam  je.  Próbowałam już kilkanaście dni odżywiać się według reguł tej drugiej, czułam się lepiej , lżej i tak szlachetniej. Wyjazd do Torunia była zatem owocny pod każdym względem. Po obiedzie sanatoryjnym , w tle odgłosy disco polo z pobliskiej kawiarni z fajfami, zaczęliśmy się pakować. Jutro po śniadaniu kierunek Gdynia. Pobyt udany, chociaż  w trzecim tygodniu już nużył. Pogoda dopisała, teraz tylko należy oczekiwać pozytywnych objawów  pozyskanych zabiegów. A we wtorek rzeczywistość codzienności, na co czekam już z utęsknieniem! :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.