Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 245816
Komentarzy: 6494
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 15 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

3 grudnia 2017 , Komentarze (8)

Dzisiejsza noc to pierwsza  tej jesieni ( bo przecież jesień jeszcze) spędzona przy zamkniętym oknie, Byłoby lekką przesadą otwierać je, gdy i tak po nocy w sypialni było 16 stopni.  Oboje spaliśmy dłużej, wczoraj trochę TV było. Obejrzeliśmy American Hustle.  Po filmie Żądło sprzed lat , już nic tak nie smakuje. Ale Bradley Cooper w wałeczkami na głowie wart zobaczenia. Christian Bale natomiast , to chłopiec z filmu Imperium Słońca, gdzie  zagrał brawurowo. Dziś na ulicach wielkie poruszenia, walące tłumy w okolice Skwerku Kościuszki, bo tamtędy mają jechać mikołaje na motorach. To atrakcja przede wszystkim dla dzieciaków , niestety niezbyt zdrowa, bo w oparach spalin. Dlatego wyszliśmy z domu  ok.10:30, po 12 wróciliśmy, aby uniknąć tego zjawiska, dla nas już bez sensacji. Mierzę się z postanowieniem adwentowym, ale to zaledwie kilka godzin, więc spoko. Organizm wprawdzie woła o słodycze po jakims posiłku, ale rozsądek zwyciężą, przynajmniej narazie. Dziś bardzo chłodno, z północnego zachodu wali zimne powietrze, wietrznie jest , ale piękne słońce w tym mroziku. Gdynianie jak zwykle nie boją się pogody, nawet rowerów sporo, ale i deskorolki sie pojawiły.  W poniedziałek mam wizytę u fryzjera, musze jeszcze zamówić pedicure i manicure, ale to bliżej  Bożego Narodzenia. Taak, planowanie pozwala ogarnąć wszystko.

2 grudnia 2017 , Komentarze (2)

Dziś pogoda przecudnej urody, słonecznie i nawet ciepło w promieniach. Znów  wróciłam do okularów przeciwsłonecznych, a to już grudzień! Nad morzem tłumy, bo i bieg mikołajkowy był dla dzieciaków , jakieś inne atrakcje, a jutro jak co roku przejazd mikołajów na motocyklach, na trasie Gdańsk- Gdynia. Fajne to,  tylko niestety smrodliwe. Udało mi się kupić w Biedrze gęś owsianą, będę miała już na Boże Narodzenie. Woskowałam dziś stary kredens, taki z okresu międzywojennego, który nabiera patyny i nawet młodsze pokolenie zaczyna się nim zachwycać. Poranny wypad na halę targową zakończył się kupnem mnóstwa owoców, jarzyn i warzyw. Uwielbiam krążyć tam między stoiskami i oglądać  wyłożone produkty. Mam swoich ulubionych sprzedawców, oni także cieszą się ze stałego klienta. Już wieczorem w łóżku analizowałam tę wiadomość od syna o Kanadzie. Jak to wspaniale, że syn wykonuje akurat to, co uwielbia . Pytałam często, czy nie męczy go dydaktyka, bo tu trzeba mieć niemałą cierpliwość i umiejętności.  Jest ok. syn lubi nauczać , a pisanie tekstów naukowych to jego hobby.  Dziś na spacerze spotkaliśmy Dyzia, kundla o bardzo krótkich nóżkach, kudłatego i uroczego. Zawsze pytam właściciela, czy można się przywitać, Dyzio był bardzo nieśmiały i speszony. Właśnie tak mieliśmy zamiar nazwać psa, który miał zastąpić przyjaciela, który odszedł. Ten Dyzio był bardzo podobny do naszego, tylko nóżki miał krótsze. Wracają wspomnienia. Jeszcze ostatnie słodycze przede mną , ale psychicznie  jestem nastawiona pozytywnie. Mam migdały, orzechy, daktyle, gorzką czekolade. Dam radę !

1 grudnia 2017 , Komentarze (10)

Wpadam na chwilkę, pochwalić się. Za pół roku syn poleci do Kanady ( Toronto) na XIX Światowy Kongres Socjologiczny. Tam będzie miał wystąpienie na temat oczywiście socjologiczny. Ciesze się jak i on , a dumna jestem że hej!:D.(puchar)

1 grudnia 2017 , Komentarze (7)

Całą noc padało, nadal pada, o dłuższym wyjściu nie ma mowy. Rano na pilates , przy okazji zapłaciłam za zajęcia na nowy semestr. Dziś ćwiczenia trudne, trenerka nas chwaliła, ale dupsko mam kwadratowe z bólu. Dzwoniła po zajęciach kuzynka męża, też uczestniczka zajęć, że poprzednio doznała kontuzji mięśnia udowego. Przyznała, że być może nieprawidłowo wykonywała ćwiczenia. Skorzystała z pomocy fizykoterapeutki i jest ok. Ale pilatesu nie porzuca. Po zajęciach krótki wypad do biblioteki, potem mąż poszedł kupić prezent  gwiazdkowy dla pani, z którą ma swoje zajęcia. Tam jest grupa osób naprawdę doceniających wolontariat prowadzącej. Po prostu składają się na prezent po kilka złotych bez gadania, przypominania, unikania. To fajna forma podziękowania za trud włożony w prowadzenie takich zajęć. A jakie to miłe dla obdarowanego ! :D Przez moment miałam dziś rozterkę, czy zachować się bardziej agresywnie jak mój dyskutant , czy odpuścić. Doszłam do wniosku, że zniżanie się do poziomu piaskownicy, to nie moja bajka, odpuściłam,chcę być , kolokwialnie mówiąc, bardziej dojrzała, od osoby stawiającej zarzuty. Tak będzie lepiej , temat i osoba nie są warte poświęcania im czasu.  To było widać, słychać i czuć, jak określił klasyk. Wczoraj dzwonił syn, przyszły tydzień będzie miał bardzo męczący. Przyjeżdżają Niemcy, współprowadzący program grantowy. Wizyta potrwa  5 dni, będą panele dyskusyjne, spotkania robocze, warsztaty, itd. Poza tym lunche , kolacje, zwiedzanie, a wszystko  w języku angielskim. Na szczęście syn posługuje się nim doskonale, ale i tak to męczące. Sama wiem jak to jest, gdy rozmawiam w języku obcym. Adwent za pasem, a zatem rozstanie ze słodyczami na 24 dni. Ciekawa jestem, jak organizm będzie reagował.  Ach, muszę kupic gorzką czekoladę, obym nie zapomniała.!

30 listopada 2017 , Komentarze (2)

Rano w sypialni 11 stopni. Tak lubimy oboje, na szczęście. Po śniadaniu - owsianka na wodzie z jabłkiem, żurawiną i jogurtem- poszłam umówić wizytę u fryzjera, potem do pogotowia krawieckiego , a następnie do kaletnika , w sprawie spodni i nowych nitów przy zapięciu. Przy okazji oczekiwania na wykonanie usługi kupiłam nowe leginsy, kilka produktów spożywczych, zaplanowałam w myślach dalsze prace . Mąż poszedł na swoje zajęcia, a ja upiekłam chlebek bananowy. Na początku cholera mnie wzięła, bo gdy dodałam jajka do masła utartego z cukrem, wszystko się zważyło. I co teraz? Wyrzucić?  Podjęłam decyzje o dalszym działaniu, dodałam mąkę z przyprawami i wszystko się unormowało. Prawdopodobnie jajka były za zimne. Z resztek razowca, którego wczoraj używałam do koreczków, zrobiłam grzanki  do zupy cukiniowej na dzisiejszy obiad. I jeszcze jedna decyzja, odnośnie ozdobienia domu  na Święta. Lampki ledowe umieściłam w zabytkowym kredensie na półce z porcelaną . Tak przepięknie to wygląda! Oświetlona porcelana olśniewa. Fajny to pomysł , niestety zdjęcie nie wychodzi ładnie, jakoś tak nijak. Powielę ten pomysł  wkładając lampki do okrągłego wazonu, umieszczę tam jeszcze malutkie bombki kolorowe, powinno być ekstra. Dzisiejsze ciasto swoim zapachem coraz bardziej przypomina o Bożym Narodzeniu. Ach, jeszcze jedna sprawa. Wczoraj zaszliśmy do szklarza, zapytać o cenę wymiany lustra  do przedpokoju. Mamy tam lustro w niezbyt ciekawej ramie, wprawdzie fazowane,ale zadrapane w kilku miejscach , porysowane. Jest stare i już niezbyt ładne. Koszt samego lustra ( 60x 90)  został określony na 300zł.! Postanowiliśmy kupić nowe lustro, z nową ramą. Wydamy połowę ceny!

29 listopada 2017 , Komentarze (2)

Dziś piękna pogoda, bo wyż. Rano w sypialni 12 stopni, a spaliśmy jak najedzone niemowlaki. Kolejny mój sukces, bo udało się namówić  męża na nowe buty zimowe, pasujące do zakupionej kurtki. Widać, że chłop zadowolony, wcale się nie dziwię, przecież każdy chce wyglądać fajnie, bez względu na wiek. Obraz starego pierdziela pieczołowicie utrwalałam w pamięci męża, teraz wie, co i jak i z czym. Mąż pojechał na cmentarz, potem do apteki po lek w ampułkach do iniekcji  w  kolano, do dostania tylko w jednym miejscu. A ja do sklepu po potrzebne kosmetyki, niedrogie ozdoby świąteczne i oglądanie już zakupionych butów zimowych męskich. Potem nad morze, chłodziło dziś już tak zimowo, szczypało w policzki. Szybki marsz, wyszło ponad 6 km i prawie 12.000 kroków.  Powrót do domu, pakowanie wcześniej przygotowanego poczęstunku i  na tańce. Były same kobiety, liczba ok 30% z ogółu uczestników  i żal, że komuś nie chciało się przyjść tylko dlatego, że wypadało coś z siebie dać. A wystarczyłby uśmiech. Tańców było niewiele, ale i tak chwilka relaksu wystarczyła. Teraz mam przed sobą poobiednią kawę, za chwilę wychodzę na język angielski, błogosławiąc minimalną odległość siedziby Fundacji od mojego mieszkania. Po powrocie z tańców poprosiłam męża, aby nałożył całość nowej odzieży i buty, wypadło to rewelacyjnie, a błysk w oku mojego faceta potwierdził, że tak miało być. I niech nikt nie mówi, że tylko kobiety sa próżne!;)

28 listopada 2017 , Komentarze (3)

Nad morze wyszliśmy o 9 rano.  Ponuro dziś i niestety nieładnie, ale  na bulwarze już sporo ludzi. Nadal biegają, nadal rowery, chociaż już zimno. Przeszliśmy żwawym krokiem całą trasę, a nawet więcej. Po drodze zakupy i na 11 do rodziców . Dziś  był pracowity dzień, bo  u rodziców rozmrażaliśmy lodówkę, mąż umył toaletę i brodzik,  ja ugotowałam zupę truskawkową ( dla Taty), zrobiłam pulpety w sosie koperkowym, ugotowałam marchewkę z groszkiem i budyń czekoladowy. Smaki przedszkolne , ale pasowały rodzicom, bo miękkie, łatwe w jedzeniu , smaczne. Cieszę się z wczorajszych zakupów, bo pomimo pobytu na emeryturze, wcale nie mamy tak dużo czasu. Wczorajsza galeria handlowa była możliwa do 12, na 13 mąż miał zajęcia na UTW, wracał o 15:30, zjedliśmy obiad, szedł na 16 na następne , wracał o 17. Wtorki oboje mamy wolne, stąd  właśnie wtedy wizyty pomocowe u rodziców, w środę mąż na 11 do 12, ja od 13:30 do 14;30 tańce potem od 16 do 17 j. angielski. We czwartki mąż  idzie na swoje zajęcia na 11 do 13, a ja w piątek na  9:45 do 11 na pilates. W taki rozkład  wpasować trzeba regularne posiłki, codzienne marsze nad morzem, zakupy żywności. Na dodatek mam tendencję wymyślania różnych udogodnień w domu, do domku nad jeziorem, trzeba zatem pojechać do marketów budowlanych i zetknąć się z rzeczywistością. A biblioteka?  A codzienne obowiązki , chociażby opłaty  przez internet. Gdy pracowałam , wykonywałam je często w godzinach  pracy, aby mieć wolny czas  w domu. Broń Boże nie narzekam, potrafię swobodnie gospodarować swoim czasem, ale i ja mam tak, że mogę zakupy  okazjonalne ( patrz odzież)  wykonywać w weekend. Jest wówczas więcej czasu na same zakupy , nie ma potrzeby wracania na  godzinę, bo jakieś zajęcia czekają. 

27 listopada 2017 , Komentarze (3)

.Dziś z samego rana mąż pobiegł  do Lidla i nabył parowar, piękny, spory i  jak najbardziej pożądany. Potem pojechaliśmy zrobić zakupy  odzieżowe dla męża. Miałam w tym osobisty interes, bo wczoraj w KappAhlu zobaczyła przecudnej urody płaszcz jesienny  w jodełkę i zamarzyłam o nim. Ale najpierw mąż. W sklepach pusto, fajnie się chodziło pustymi alejkami, bez tłoku, bez pospiechu. Udało się kupić kurtkę i spodnie, mąż zadowolony , a to  najważniejsze. Moja jesionka, bo tak kiedyś mówiono na płaszcz jesienny, także kupiona. Leży znakomicie, jest cudowna i nawet teraz mogę w niej chodzić.To mieszanka wełny z wiskozą.  Przyjętym zwyczajem odłożyliśmy po jednej rzeczy do odddania, skoro pojawiły się nowe. Po obiedzie zadzwoniłam do brata, do Dani. Dziś skończył 65 lat, nabył uprawnienia emerytalne i cieszy się jak gwizdek. Pogadaliśmy godzinę, ponarzekaliśmy na starość rodziców. Brat wraca niedługo do kraju, obiecał  pomoc , przyda się. Potem telefon do ojca, aby ustalić plan na jutro. Pomidorowa i makaron już ugotowałam. Jutro kupię mielone z szynki i zrobię pulpeciki w sosie koperkowym. Ugotuję też zupę truskawkową, bo ojciec kilka  już razy o tym mówił. Bedą mieli na następny dzień. Jutro czeka mnie jeszcze rozmrożenie lodówki rodziców oraz odkurzanie ich  mieszkania. Błogosławię mojego męża, który nie uchyla się od takiej pracy i bierze na siebie te cięższe czynności.  W środę na latino solo dzień "pojednania" czyli będą tańce, hulanka, coś do picia i do jedzenia. Zrobię koreczki z ciemnego chleba, muszę dokupić wykałaczek, bo to będzie party bez zastawy. Wczoraj zaczęłam czytać "Sztukę czułości " ks. Jana Kaczkowskiego. Po lekturze takiego tekstu człowiek od razu chce być lepszy, bardziej prawy i bliżej innych. (swiety).

26 listopada 2017 , Komentarze (6)

Lekka, bo byliśmy tylko w dwóch małych galeriach. Wczoraj wieczorem wpadłam na pomysł prezentu dla męża, dziś szukaliśmy. Pomysłem była skórzana kurtka , taka cieplejsza, z futerkiem pod spodem. Pomysł świetny, ale zapomniałam o tym, że mąż nie potrafi ( delikatne określenie) przebywać w sklepach odzieżowych.  Sporo fajnych rzeczy widzieliśmy, cierpliwość moja była już na granicy wytrzymałości, bo mąż kręcił nosem jak primabalerina. Rezultat? Dziś zero, niestety trzeba będzie wrócić . Ech, życie.;( Dziś pogoda raczej kiepska, ponuro i zbiera się na deszcz. Znów wybieram ciepełko  pieleszy domowych. Kupiona dziś Poisencja, nazywana też Wilczomleczem nadobnym, pięknie wygląda na stole i mocno przybliżyła nastroje świąteczne. Jeszcze tylko zapalę świeczkę zapachową i popołudnie  będzie wspaniałe.  Obiad zrobiłam wczoraj, nie mam  zatem dużo zajęć w kuchni. Nawet deser będzie w postaci galaretki cytrynowej. Niedługo Adwent, postanowiłam odstawić słodycze na ten czas. Zostawiam sobie "otwarte okienko słodyczowe" w postaci 2 kostek czekolady gorzkiej każdego dnia. W ten sposób zapewnię organizmowi magnez. Muszę pić więcej wody, bo zimna pora roku jakoś odpycha mnie od tej czynności. Moja waga  jest stabilna, ale chciałabym chociaż troszeczkę  zrzucić. No , tak ze 3 kg. i na stałe. Byłoby super. ;)

25 listopada 2017 , Komentarze (5)

Tak moje drogie, za miesiąc będzie już Boże Narodzenie, po kolacji najważniejszej w roku, po opłatku.  Jak mawia mój ojciec:" i po Świętach" . Tu się nie zgadzam,bo dla mnie to  dopiero się zacznie! Właśnie zaprosiłam kuzynkę męża z rodziną na pierwszy dzień Świąt. Wigilia będzie z rodzicami, niech odpoczną  po niej jeden dzień, a drugiego dnia z pewnością zagoszczą u brata. Tak chyba będzie rozsądnie i bez zmęczenia dla wszystkich.  Dziś także rozmawialiśmy z mężem na temat naszej 40 rocznicy ślubu, która wypada w Boże Narodzenie. To takie dni, że uroczystości z tej okazji przełożymy na porę cieplejszą, może w plenerze coś się uda. A zatem został tylko miesiąc na przygotowania. Już ustaliłam ze sobą menu świąteczne i zaplanowałam gry towarzyskie  , a nie tylko siedzenie przy stole.  Protestów i zdań odrębnych nie było!  Natomiast dziś  robiłam remanent w lodówce ,będzie zapiekanka z różnych pozostałości, co mąż uwielbia, ja zresztą także. Aktualnie leje deszcz, na szczęście dziś 5 km. wychodziliśmy przed południem, Bałtyk wyglądał jak szare lustro, mimo wczesnej pory było sporo ludzi.  Po powrocie zrobiłam kawę w kawiarce, zapach unosił się nieziemski w całym domu. Sprytni ci Włosi, że wymyślili takie fajne urządzenie. Kawa Lavazza okazała się doskonała, świeżo mielona  w ręcznym młynku. Wraca slow food .

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.