Cześć Kochane!
Uprzedzając Wasze myśli krążące wokół tematu tego postu i kierujące się w stronę moich kilogramów, od razu mówię, że nie o to mi chodziło. Usłyszałam dzisiaj dwa świetne zdania. Pierwsze to słowa japońskiego pisarza: "Nie jesteś dziwna, tylko się jeszcze nie zdefiniowałaś". Coś w tym jest. Fakt, że nie potrafię sobie odpowiedzieć na najważniejsze pytania w moim życiu, nie napawał mnie optymizmem. Jednak to zdanie lekko mnie uspokoiło - jeszcze chyba nie jestem dziwakiem :D. A drugie zdanie to doskonały motywacyjny kopniak i rozwałka dla ciągłych leniwco-usprawiedliwiaczy. Trochę je sparafrazuję pewnie, bo nie pamiętam tak słowo w słowo, ale brzmiało mniej więcej tak: Pan Bóg już zrobił wszystko, by ten dzień był fantastyczny. Teraz kolej na Ciebie. Nie wiem jak Wy, ale ja często łapię się na tym, że marudzę jak stara przekupka na rynku, ale nic z tym nie robię i czekam na jakiś cud. Tak to sobie mogę czekać do końca życia. Albo najlepiej już teraz położyć się w trumnie.
Teraz mały przerywnik na dietowe nowinki. Już wyzdrowiałam, dieta coraz bardziej mi pasuje, gorzej z ćwiczeniami - przegrały dzisiaj walkę z moim fizycznym lenistwem i pracą, która skutecznie odbiera mi wszelkie siły.
Jeszcze pora na wnioski z Co-dziennika. Dziewczyny... Dopiero jak zaczęłam odpowiadać na te pytania w nim zawarte (dopiero trzy), zobaczyłam, w jakim ja jestem stanie. Najchętniej to bym obrzuciła się kamieniami i błotem, a dodatkowo przejechała walcem. Interesujące było dla mnie też to, że gdy musiałam wypisać 10 swoich celów życiowych (jak na całe życie to mało) i miałam z tym problem! Tak to zawsze sypię planami jak z rękawa, a jak przyjdzie co do czego to głowa pusta. Najgorzej jednak było przy punkcie, w którym miałam napisać 24 określenia dla tego, kim jestem... Jakbym komuś to pokazała to by się przeraził. Strasznie źle o sobie myślę (zaznaczam, że wcale nie mam ku temu racjonalnych powodów, a jednak...).
Tak więc drugą połowę tygodnia zaczynam pod hasłem ZMIANY, ZMIANY, ZMIANY. I muszę coś zrobić, by wreszcie pokochać też samą siebie (nie kilogramy, ich nie cierpię i z nimi biorę rozwód z orzeczeniem winy) :).
Buźki dla Wszystkich, a dla mnie zasłużone kopniaczki w cztery litery, by wziąć się jakoś w garść :*