Hej
Ale dawno mnie nie było - znowu. Chciałabym tak jak kiedyś mieć czas na wszystko... Jednak to nasze maleństwo i tak sprawia, że mimo, że jestem zła na siebie za brak czasu i organizacji to jednak wiem, że mam dla kogo żyć
U mnie się dzieje. Codziennie odkrywam nowe umiejętności naszego bąbla. Codziennie umie coraz więcej. Wiecie, że ja już wczoraj sobie pomyślałam, że on tak szybko urośnie i już nie będzie chciał się dawać nosić (jak moja chrześnica, dwulatka). Zaczęłam normalnie tęsknić na zapas, coo...?!
Za dwa dni mija miesiąc jak zaczęłam marszobiegi. Dopiero 21 maja mam w planie bieg 30 minut bez przerwy. Tak - muszę zbudować kondycję od nowa. W końcu nie biegam od chyba czerwca/lipca aż do kwietnia... Nie było łatwo wrócić, ale jednak wychodzę. Na początku jeszcze bubuś miał kolki. Teraz już powoli się uspokaja, ale jeszcze czasami się pojawia. Dlaczego o kolkach tu mówię? Bo zawsze wychodzę (jeśli mąż w pracy) dopiero koło 19. A wtedy akurat dzidzi zaczyna koncert. Parę razy miałam zjebkę za to, że bieganie najważniejsze, ale na szczęście wiem, że to w nerwach, bo sama czasami mam chęć to wszytko rzucić, bo smutno mi jak małego bolał brzuszek. A biegam też i dla męża, bo chcę jakoś wyglądać.
Na razie diety nie ma, bo teściowa przyjechała i nie mogę. Ale jedzie zaraz w sobotę więc lajcik.
Ogólnie to oczywiście ruszam z dietką plus do tego pielęgnacja włosów, skóry i paznokci.
Czuję się ogólnie gruubaa. Ale jak się je to i niestety jest co jest. Kurde, ale jakby to było takie proste z dzieckiem. Bywało tak, że na początku musiałam się modlić albo, żeby dzidzia spała, albo żeby dał mi 10 minut chociażby na przygotowanie posiłku (zjeść już mogłam z nim na kolanach). Teraz już mały daje nam cokolwiek porobić Już jest taki fajny, już nie płacze ciągle jak go zostawiam. Nawet jak jest w macie to jest bardzo zaabsorbowany tymi zabaweczkami, wyciąga ręce i łapie. Także jak mały już się powoli będzie zajmował sobą to będę mogła trochę bardziej przyłożyć się do diety. Chociaż przed przyjazdem teściowej dietowałam ładnie i nawet waga spadła, ale przyszły święta, zaczęła gotować itp... No i tak o. Ale za to mam super recepturkę na pyszną sałateczkę i ją modyfikuję na wiele sposobów.
A studia - zostało mi 3 zjazdy no i sesja. Dwa egzaminy już za mną, chyba 7 jeszcze zostało, ale nie jestem pewna. Chodzę na same ćwiczenia, bo na wykłady wracam do domu do dziecka i męża. W następnym semestrze mam 5 ostatnich zjazdów! I praca magisterska. Temat pracy i promotorkę już mam. Idę właśnie robić prezentację na seminarium i mały się budzi... Buźka!
Zdjęcie dla Was