Dzień zaczął sie super. Wiecie dlaczego ??? Dlatego, że obudziłam się o 9 godzinie, WYSPANA !!! Moje dziecko, które pół nocy nie spało, zasnęło o godzinie 4.30 i wstało o 9, a najważniejsze, że wyglądało już o wiele zdrowiej - katar już nie blokuje noska i oczka przestały łzawić. Byłam naładowana pozytywną energią i gotowa do działania. Weszłam na wage a tu znów 1 kg w dół (w sumie 2 kg przez 4 dni). Myślę, lepiej być nie może!!! Po porannej toalecie wychodzę z łazienki, a tu zapachy się takie rozchodzą, że szok. Jest dzień czwarty, czyli już niby wolny od zachcianek ale UWAGA !!!
Mąż, który zawsze w weekend gotuje, przygotowuje śniadanie. Schodze na dół, a mąż cały w skowronkach (sam szczupły, za to go mniej kocham) mówi, zobacz kochanie Twoje ulubione śniadanko (jajka na bekonie, francuskie tosty, kawusia - słodka i z mlekiem, kakao z wanilią). Zrobiłam mine wiedźmy i mówie, ,,pamiętasz, ja się odchudzam" !!! ODCHUDZAM SIĘ (w myślach ty półgłówku) !!! On, że dobra, dobra, że zapomniał. No nic, uciekłam na góre, żeby oddychać powietrzem trochę bardziej wolnym od bekonu. Po chwili krzycze z góry, WIDZISZ TĄ ROZPISKE NA LODÓWCE -tak- TO TAKIE MI ZRÓB ŚNIADANIE. Przyniósł mi idealnie odważony serek wiejski z avokado i orzechami i wiem już na 100%, że rozwodu nie będzie. Zdałam sobie sprawe, że jest już późno, a ja dopiero śniadanie zjadłam. Pomyślałam więc, że zjem tylko 4 posiłki, żeby kolacji nie jeść o 22. Przy każdym posiłku troszkę pokombinowałam, tzn. zamiast 120 gram piersi przygotowałam 150 gram, zamiast, 240 gram ananasa przygotowałam 300 gram itd., itd. Tym sposobem zwiększyłam kalorycznosć posilków, żeby na koniec dnia wyszło tyle ile przypisał mi dietetyk.
Byłam też na długim spacerze, na którym pomyślałam sobie - JESTEM SZCZĘŚLIWA. Mam zdrową rodzine i prace i mam cel, mam do czego dążyć. Zdałam sobie sprawe, że za każdym razem kiedy jadłam co chciałam to wcale nie byłam wtedy szczęśliwa. Zawsze czułam ogromne wyżuty sumienia. Myślałam co ja sobie robię, jaką krzywde wyrządzam, jednocześnie tłumacząc swoje zachowanie tęsknotą za krajem. Wiele razy się odchudzałam, ale tylko raz skutecznie i z głową. Ważyłam 86 kg i schudłam do 60 kg. Zaprzepaściłam to na własne życzenie. Zjadł mnie stres związany z przeprowadzką do Kanady. Pomimo obecności Męża czułam się bardzo źle. Nie widziałam sensu w tym całym zamieszaniu. W Polsce miałam wszystko. Rodziców rozpieszczających swoją jedynaczke, firme, mieszkanie. Pojawił się książe z bajki i rzuciłam wszystko dla niego. Nic nie robiłam, tylko jadłam, aż czułam ból w żołądku, jadłam, leżałam na kanapie i jadłam. Później zaszłam w ciąże i oprzytomniałam. Zaczęłam chodzić na aerobik i basen dla ciężarnych, dietetyk ustalił mi odpowiednią diete. Po porodzie ważyłam 90 kg. Mama była u mnie przez dwa miesiące i było super. Ćwiczyłam, odżywiałam się zgodnie z zaleceniami dla mam karmiących i nadszedł czas wyjazdu mojej ukochanej rodzicielki. W drodze powrotnej z lotniska kazałam mężowi zatrzymać się w McDonaldzie, wszamałam dwa zestawy i zagryzłam to lodami. Żołądek zwariował, a ja razem z nim. I tak przez dwa lata na zmiane - dieta przez miesiąć, cztery miesiące szamania. Użalałam się nad sobą, a w rezultacie nie miałam do tego powodów. Uświadomiłam sobie, że przez 3,5 roku byłam 7 razy w polsce po 2 miesiące. Praca (robię słodki katering na wesela) pozwala mi na takie wyjazdy, mąż też więc co ja chce od życia. Robię co chce i kiedy chce. Mam wszystko oprócz zdrowia. Sama je sobie odebrałam. Dziś mówie do siebie ,,nie masz prawa tęknić, bo za chwilę znów lecisz do rodziny'', ,,gadasz z nimi codziennie na skypie", ,,nie znajduj wytłumaczenia na własne obżarstwo". Ten spacer był jak sesja u psychologa, tylko o wiele tańsza i zdrowsza. Nie będę więcej zajadała stresu, bo sama ten stres stwarzam jedząc. Takie błędne koło.
Ale się rozpisałam. Teraz myju, myju, książeczke poczytać, męża poprzytulać (czasami trzeba) i położyć się spać z myślą - 2 KG MNIEJ i WIEM, ŻE DAM RADE DO KOŃCA !!!