Dziś myślałam, że drugi, później, że trzeci, ale okazuje się, że czwarty ;) Jak widać, czas mija nawet nie wiadomo kiedy.
Detox w postaci oczyszczania organizmu zdrowym jedzeniem (tak po prostu) trwa w najlepsze. Nie jestem specjalistką, choć wydaje mi się, że wiem dość dużo. Co powinno się jeść, kiedy i w jaki sposób. I tego się trzymam. Zawsze moim problemem była monotonia w przygotowywaniu posiłków. Kilka dni jadłam określone dania/produkty, po czym pomysły się kończyły, a w raz z nimi zapał. Od jakiegoś czasu szukam urozmaiceń, przepisów po produktach, które akurat mam w lodówce i zawsze udaje się zrobić coś dobrego. Bardzo pomaga mi własnoręcznie zrobiona granola - wystarczy zalać ciepłym mlekiem lub wodą, dodać owoce i śniadanie gotowe. Nie muszę się zastanawiać, z czym zrobić dziś owsiankę, mieszać płatki, ziarna, orzechy itp. Wszystko jest już połączone, a manewruję tylko dodatkiem w postaci świeżych owoców :)
Zaczęłam się też ostatnio zastanawiać, gdzie się pogubiłam, jak to możliwe, że przybyło mnie aż tyle. Odpowiedź jest prosta - WYMÓWKI. Pierwszą rzeczą w jakiej się zatraciłam, była nowa praca. Nie mogłam znaleźć metody, ponieważ była to praca na dwie 12-godzinne zmiany. Jest dalej, ale teraz obrałam prostą metodę, mianowicie - jeść zdrowo i regularnie. Wówczas zaprzątałam sobie głowę myślami typu: 'ale jak to? mam na rano, wstaje o 5, po czym następnego dnia mam nockę, wstaję o 8 czy 9, cały dzień i później całą noc na nogach. Jednego dnia 4 posiłki, drugiego wypadałoby zjeść 2x więcej, skoro 24h na nogach. Wystarczy zjeść cokolwiek, skoro i tak nic z tego nie będzie..'. Nie. Nie. I jeszcze raz nie. Teraz pracuję na 3 zmiany i obojętnie o której godzinie wstaję i jak długo jestem na nogach, jem regularnie i zdrowo. Organizm jest i tak wystarczająco rozregulowany takim trybem życia, niech chociaż ma przyzwyczajenie w postaci posiłków jedzonych co 3-4 godziny, nie ważne o której godzinie, ważne że zgodnie z moim systemem pracy. Nie chciało mi się też przygotowywać posiłków. Jadłam w pracy to, co akurat było, co miałam pod ręką. Teraz widzę, że to jest tylko chwila, bo najzdrowsze rzeczy są najprostsze w przygotowaniu. Wystarczy poświęcić kilkanaście, kilkadziesiąt minut i posiłki do pracy gotowe. Kolejną zmorą były treningi. Wracałam do nich sporadycznie, ale musiałam mieć maksymalny przypływ mocy, żeby zebrać dupsko. Albo motywację drugiej osoby. Wewnętrznie nie za wiele działało. Po pracy/przed pracą wolałam odpoczywać. Cudownie ;] Recepta na zdrowie, recepta na przyszłość..
I takim oto sposobem, najpierw wylądowałam tu, a później myślami w złych nawykach, przyzwyczajeniach i wymówkach. Jestem królową wymówek, jak pewnie większość tu obecnych :) koniec z tym!
Czas podjąć walkę z samym sobą. Zmuszanie się do tego jest chyba dobrą metodą. Aż wejdzie w nawyk i stanie się przyjemnością. Tymczasem uciekam na treningos. Powodzenia dla nas wszystkich