Obiecałam sobie, że się zmobilizuję, zacznę biegać i co? Mobilizacja gdzieś uciekła. Dietowo w miarę dobrze. Nie podjadam, nie jem słodyczy, chyba, że zrobioną szarlotkę jaglaną. Ale to samo zdrowie, więc się nie liczy. Muszę w końcu zacząć się ruszać, bo nawet jak schudnę, to ciało nieładne będzie.
Menu dzisiejsze:
Śn-kanapka razowca z oscypkiem, kanapka z tuńczykiem
ob- makaron razowy ze szpinaliem
Pod-jogurt naturalny z orzechami, rodzynkami i słonecznikiem
Kol-kanapka razowca z makrelą wędzoną.
II śniadania dziś nie było, bo późno zjadłam pierwsze. Młoda załapała jelitówkę, a ja bujałam się cały wczorajszy dzień i całą noc z okropnym bólem głowy. Tabletki nie działały, więc rano dosypiałyśmy z Młodą.
Trzymajcie się chudziutko moje kruszynki :)