Przyznaję się bez bicia, ostatni tydzień sobie troszku folgowałam ze względu, że byłam na wakacjach. Ze względu na to że byliśmy pod namiotami, nie miałam wielkiego wyboru jeśli chodzi o żywność. Mimo tego ograniczałam słodkości, a najchętniej jadłam kurczaka z grilla. Natomiast dzisiaj w końcu mogłam zjeść domowe śniadanie. Co prawda jeszcze nie byłam na zakupach, ale starałam się jeść to co pani dietetyk mi rozpisała.
Dzisiejszy dzień zaczęłam od czerwonej herbaty, bułki z szynką gotowaną, serkiem wiejskim lekkim. (jadłam śniadanie o godzinie 8:00)
Na drugie śniadanie zjadłam jogurt naturalny z otrębami oraz brzoskwinię. ( godzina 11:00 )
Robiąc obiad stwierdziłam, że muszę wybrać się na zakupy, ponieważ lodówka świeci pustkami. Zrobiłam danie, które jest niezbyt dietetyczne, nie wygląda smakowicie, ale je uwielbiam. Ryż w sosie pomidorowym z czerwoną papryką i cebulą. (godzina 15:00)
Po obiedzie wybrałam się na rower, później pojechałam na ogródek za miastem. Na podwieczorek zjadłam brzoskwinię. (godzina 17:30)
W Biedronce przykuło moją uwagę nowy napój, który wypiłam na kolację po pracach w ogrodzie. Do tego zjadłam ciabatte.
Niestety trudno zrezygnować mi ze słodyczy, ale brat powiedział mi że jeśli mam zjeść coś słodkiego, to żebym wybierała lody. Podobno organizm spala dużo energii aby ocieplić żołądek. Może i to nie prawda, ale bardzo dobra wymówka.