Nie ma, że pochmurno, deszcz pada i nic się nie chce. Warto było, jest moc i z tym fajnym uczuciem za 2h jadę do pracy. Dzisiaj wcześniej kończę i po 20:00 będę w domu :)
Dobra wymówka :D
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 19728 |
Komentarzy: | 238 |
Założony: | 26 czerwca 2014 |
Ostatni wpis: | 4 maja 2024 |
kobieta, 38 lat, Kraków
167 cm, 86.00 kg więcej o mnie
Już potrenowane (foto) i do roboty marsz
Nie ma, że pochmurno, deszcz pada i nic się nie chce. Warto było, jest moc i z tym fajnym uczuciem za 2h jadę do pracy. Dzisiaj wcześniej kończę i po 20:00 będę w domu :)
Dobra wymówka :D
Zmęczenie na kanunie zimy i "ciernisty" powrót do
pracy
Ostatnie 2-3 tygodnie mam trudności ze wstawaniem, sądzę, że to wina zmiany pogody, na którą niestety jestem wrażliwa. Z pracy wracam o 23:00 i wstawałam 7:30-8:00 (śniadanie, trening i do pracy), teraz podniesienie się z łózka o 9:00 graniczy z cudem. Pół żartem, pół serio uważam, że powinnam mieszkać na południu Europy Jest jeszcze jeden powód mojego niewyspania!!! Od tygodnia mam małą kotkę! Koleżanka z pracy znalazła ją w zaspie i tak podbiła moje serce, że została u mnie. Jej skakanie po kołdrze o 4 nad ranem daje w kość, ale wiadomo jak to maluch - chce się bawić o każdej porze
Jutro po 6 dniach wolnego wracam do pracy i już się stresuję spotkaniem z kierownikiem, którego, lekko mówiąc, nie lubię. Spadły na mnie obowiązki kierownika, jeszcze stara kierowniczka kiedy odchodziła przestrzegała mnie: "Zobaczysz, on całą robotę zwali na ciebie, "ma plecy", więc będzie robić to na co ma ochotę i nikt mu nic nie zrobi." Co prawda to prawda, starałam się interweniować u dyrektora, ale usłyszałam, że polityka firmy uległa zmianie, więc mój kierownik dostał ciche przyzwolenie na wszystko.Jeszcze byłoby znośnie gdyby te obowiązki przekładały się na $, a w tym wymiarze nic się nie zmieniło. Najbardziej mnie denerwuje gdy na swoim biurku znajduję od niego listę rzeczy do zrobienia (poza stała listą obowiązków, która wisi na tablicy korkowej, którą nazywam "ścianą płaczu"), a kierownik siedzi obok mnie, czasem mam ochotę zapytać po co pisze jakieś listy skoro siedzimy obok siebie i może mi to przekazać ustnie. Jest starszy ode mnie 4 lata, zachowuje się jak buc, on wszystko wie, na wszystkim się zna i każdego zna, ale żeby znaleźć hasło do routera wzywał 2 informatyków, tak samo do zaciętej drukarki Trzymajcie za mnie kciuki, albo dajcie rady jak się zdystansować to tego wszystkiego, bo praca mnie stresuje, szczególnie spotkanie z nim w cztery oczy.
Z dietą kiepsko, wczoraj wróciłam od rodziców mojego narzeczonego i niczego sobie nie odmawiałam, a i na trening nie było czasu.
Życie z atopowym zapaleniem skóry
Ludzie wyróżniają się różnymi zdolnościami, mi pozostało być "wyjątkową" w inny sposób - należę do 1-3% ludzi borykających się z dorosłym etapem (ostatnim) atopowego zapalenia skóry. Od tygodnia moje dłonie są w opłakanym stanie, opis koleżanki: "jakbyś dłonie wyjęła ze wrzątku". Cieszyłam się jak głupia, bo od prawie roku nie używam maści sterydowych i jedynie co nasilało mi atopię to stres i pojedyncze produkty spożywcze. Już dawno nie miałam takich objawów. W nocy jest najgorzej, bo nie kontroluję świądu i drapię się przez sen. Od 2 dni jestem na diecie jaglanej, czyli kasza i warzywa. Lekarze nic więcej, poza wypisaniem kolejnej recepty, nie są w stanie już zrobić. A nawet zawiodłam się na nich, bo jednak to prawda, że zawierają ciche umowy z firmami farmaceutycznymi. Wywnioskowałam to z małego eksperymentu: kiedyś w przychodni poznałam dziewczynę z AZS, każda w innej fazie, ja miałam końcową, czyli łuszczenie się suchej skóry, a ona początek - czerwone plamy z ropnymi wybroczynami. Dostałyśmy takie same recepty, w sumie większość to były kosmetyki drogiej firmy. Znalazłam sobie sam kremy do pielęgnacji na stronach aptek, kupuję krem dla atopików o masie 1 kg z dozownikiem w cenie 20-25 zł i nie muszę płacić za 200 ml 50 zł. Nie dziwię się, że emeryci w aptekach notorycznie pytają o tańsze zamienniki, bo czasami naprawdę płacimy za firmę.
Zastanawiam się co doprowadziło mnie do takiego stanu, ponieważ dobrze poprowadzone leczenie w okresie dziecięcym rokuje zanik AZS. Chyba część winny leży po stronie rodziców, moja mama - prawdziwa matka Polka - do dziś nie uznaje, że czegoś się nie je ze względów zdrowotnych i być może już podczas karmienia piersią wykazywałam AZS, ewentualnie podczas wprowadzania pierwszych zupek, obiadów itp. Objawy mogłyby być lekceważone i tłumaczone tym "a to pierwszy kurczaczek", "pierwszy raz zjadła pomarańczę to miało prawo wysypać na ciele". Urodzenie się w latach '80 też nie gwarantowało leczenia na skalę światowej wiedzy medycznej, pierwsze AZS ze znakiem zapytania zostało wpisane w mojej karcie pacjenta dopiero w latach '90.
Teraz jest OK, wiadomo, głupio mi jest wyciągać rękę np. w sklepie po pieniądze, bo a nuż pomyślą sobie "trędowata"- zaraża, ale raczej odciśnięte zostało na mnie piętno jako małej dziewczynce, bo ból był nie do zniesienia i po głupich eksperymentach u znachorów (rodzice łapali się wszystkiego i dziękuję im za to) musiałam chodzić w dłońmi owiniętymi bandażami albo maść tak silna i tak źle dobrana robiła mi krwawe rany, a wręcz krwawe dołki. Nie dziwię się, że jako dziecko byłam zalękniona, wycofana i nieśmiała.
Dziś jest lepiej niż wczoraj, więc jestem dobrej myśli
Dzisiejszy dzień minie pod znakiem pracy w domu, robię z TŻ mały remont, bo akurat oboje mamy wolne, więc pobudka o 7:00 i trening w domu, na nic innego nie będzie czasu (może potem spacer po 20:00). Wybrałam trzy filmiki K. Kępki i Sz. Gasia, podoba mi się rozkład różnych ćwiczeń po 25 sekund, pozytywne i nie nudne. Zabieram się za II śniadanie, bo od 2 h maluję ścianę i tak mnie pochłonęło to paćkanie, że zapomniałam o jedzeniu
Po urlopie, wypoczęta z opalonym kuprem
Bardzo zwracam uwagę na damskie pupy i o dziwo podziwiam te większe, jędrniejsze + zaznaczona talia. Sama pracuję na taką "brazylijską",czy już coś widać? Po spodniach stwierdzam, że tak, bo fajnie wypełnia mi się tył, a w talii i udach nie ma zmian.
Wczorajszy poranek odpoczywałam nad rzeką. Opaliłam się na kuszącą czekoladkę, a mój facet na ponętnego raczka Wieczór jak co tydzień spędziłam pod znakiem treningu obwodowego i jak zwykle martwy ciąg był moim "oczkiem w głowie". Pamiętam jak zaczynałam przygodę z siłownią, 30s z 20 kg był w sam raz, a teraz chcę więcej i więcej, jednak kontroluję zmiany, bo spotykam kobiety, które zatraciły proporcje i wyglądają jak odwrócone trójkąty - są dla mnie przestrogą. Kobieta ma być kobietą!
Nie wiem jak zerwać z tym nałogiem, z miłością to wszystkiego co słodkie. Wczoraj w pracy zjadłam deser: pokrojone truskawki, kilka orzeszków pistacjowych, gałka lodów, pokruszona mała beza. Mąż koleżanki stwierdził, że z tym (słodkim) nie należy przesadzać, bo wciągasz się i każdego dnia chce się coś słodkiego. Przytaknęłam, ale co on tam może wiedzieć o hormonach, które mną rządzą przed okresem
A na poważnie, muszę powrócić do 30 dni bez słodyczy, gdy wykreśla się kolejny dzień w kalendarzu idzie znacznie łatwiej!