Grzeszny był ten wczorajszy czwartek, na moim koncie znalazły się: 2 pączki, czekolada karmelowa, 10 bez, pół pizzy, 3 ciasteczka. Super nie? No trudno, w dobę nie przytyje się 5 kg, płakać też nie ma co, bo sama sobie to zrobiłam. Na szczęście nie idzie za tym lawina "tłustych" dni.
Po wczorajszym wpisie już mi lepiej, na razie będę przyjmować to co mam. Bezrobocie to straszna "polska zaraza". Poprzedni tydzień pokazał jakie sytuacje potrafi tolerować człowiek chcący zachować posadę. Mój kierownik stwierdził, że przeniesie mnie do innego pokoju, bo swoje biuro chce powiększyć o moje sąsiadujące pomieszczenie. W tym drugim małym pokoju pracuje jego koleżanka z lat szkolnych i razem z nią stwierdziłam, że nie ma tam nawet miejsca na drugie biurko, chyba, że przy samych drzwiach zasłaniając 1/3 wejścia. Na moje pytanie, jak w takich warunkach przyjmować kontrahentów? Kierownik powiedział, że wytnie się dziurę w drzwiach, po czym przyłożył tam miednicę i poruszał biodrami jak przy seksie oralnym. Oboje zaczęli się śmiać, a ja stałam jak wryta. Świńskie żarty? Proszę bardzo, ale w domu z żoną, a nie na podłożu służbowym. Nawet nie wiem co to było...