Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Na chwilę przed czterdziestką postanowiłam powalczyć o swoje życie, przypomnieć sobie, co kiedyś było dla mnie istotne i to, jak kiedyś żyłam. Przywalona obowiązkami wycofałam się do rogu a przecież nie tak miało być. Mnóstwo planów i postanowień - mam nadzieję, że chociaż część z nich uda mi się zrealizować. I że nawet ta część pozwoli mi znowu cieszyć się życiem. Na początek ciało. Motywacja jest ogromna i wierzę, że wszystko się uda.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3146
Komentarzy: 12
Założony: 21 czerwca 2014
Ostatni wpis: 23 lipca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Malgorzata04

kobieta, 49 lat, Edynburg

171 cm, 96.00 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 lipca 2014 , Skomentuj

Co za beznadziejny dzień i beznadziejne szkolenie. Stare babsztyle, które źródło swoich problemów znalazły w staffie, dla którego angielski nie jest pierwszym językiem. A wszystko bez obciachu, w mojej obecności. Piorun strzelił mnie o 8.06 rano i tak już zostało. Oczywiście potem jeszcze poprawiły, bez żenady wyrażając zdziwienie, że mam lepsze stanowisko od nich. Ja, przedstawicielka obcojęzycznego, przygłupiego staffu. Niech im, kurka wodna, ziemia lekką będzie.

Właśnie na przekór, postanowiłam popełnić wpis nr 2 o dobrych rzeczach. Prawda jest taka, że ostatnio moje życie bywa zdumiewające. Powoli zaczynam się bać swoich marzeń, bo moje życzenia materializują się na pstryknięcie palcem. Gdzieś tak na wiosnę, w okolicach urodzin, niespodziewanie pojawiła mi się w głowie jakaś dziwaczna tęsknota za własnym domem. Niezwykłe, jak na mnie, bo zawsze uważałam, że z domem to ja sama nie dam sobie rady. No i właśnie malutki domek pojawił się w zasięgu ręki. Jutro idę oglądać. Tak bym bardzo chciała, żeby okazał się sensowny i w środku. 

A druga dobra rzecz, to powiem tak: jak się taka hiszpańska młodzież w randze kelnera do człowieka uśmiechnie, to nawet mnie, staruszce, jakieś głupoty do głowy przychodzą :-/

W Edynburgu ciągle totalne anomalia pogodowe - lato.

19 lipca 2014 , Komentarze (2)

Dietowo wczoraj wyszło słabo, więc żeby zatrzeć to kiepskie wrażenie i zapomnieć o słabości, napiszę o czymś innym. You Only Live Once. Usłyszałam to hasło po raz pierwszy jakiś miesiąc temu, od Oliviera Janiaka. Nie oglądałam w życiu żadnego programu z tym panem, a tu jakoś się załapałam. Miał bransoletkę z takim właśnie hasłem. Jakoś tak uderzyło mnie to i zaczęłam szukać w internecie podobnej. Nie znalazłam w Europie, za to całe mnóstwo w Stanach. Szybko zamówiłam jedną dla siebie i postanowiłam uczynić to hasło moim mottem na 4 dekadę życia. Prawda jest taka, że ostatnie 7 lat życia przespałam. Przeciekły mi przez palce tysiące dni, podobnych do siebie jak dwie krople deszczu. Nie zauważyłam, że mieszkam w jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie. Przestałam o siebie dbać, bo nie widziałam żadnego w tym sensu. Chodziłam w dresie i tyłam. Byłam zmęczona. Od kilkunastu tygodni staram się to zmienić. Nie zmarnuję kolejnych 7 lat, oj nie :-) Czego i wam życzę :-) 


Trzymam za was kciuki, trzymajcie i za mnie.

17 lipca 2014 , Komentarze (2)

Zaproszono mnie wczoraj na Facebooku do zabawy w dzielenie się tym, co dobrego wydarzyło się w ciągu dnia. Zasady są takie: 'przez 7 dni codziennie, na swojej tablicy dzielisz się z nami, tym co dobre - co wydarzyło się w ciągu dnia. Aby dobro się pomnażało, codzienne zapraszasz kolejne min. 2 osoby'. Nie planuję brać udziału w tej zabawie na Facebooku, bo nie jestem przesadnie aktywną maniaczką tego portalu, ale pomyślałam sobie, że podzielę się z wami moim wczorajszym dniem.

1. Pomiar z wczoraj: 0,9 kg mniej! Bosko! Takie spadki naprawdę mnie motywują.

2. Pojechałam wczoraj do mojego starego kampusu - nie pracuję tam od 10 miesięcy. Poszłam sobie do kawiarni po kawę a tam pani, która widziała mnie może w sumie z 10 razy rzuciła się pytać, co się ze mną działo, czy byłam chora i czy już wróciłam do pracy. Byłam w lekkim szoku, że w ogóle mnie poznała, ale bardzo miłe to było.

2. Wschód słońca nad Roslin. Zdjęcie zrobione komórką oddaje może połowę szału kolorów. Aparat muszę kupić, kurczę!

A teraz morał :-) Mam nadzieję, że pomyślicie sobie chociaż przez moment o dobrych rzeczach, które was dzisiaj spotkały. Podzielcie się, jeśli chcecie, albo wcale się nie dzielcie. Ja postaram się przez 7 dni zauważać swoje małe szczęścia i o nich pisać. 

13 lipca 2014 , Skomentuj

Zainstalowałam sobie wczoraj aplikację, przypominającą o piciu wody. Całe życie piłam mało, więc wmuszenie w siebie 2 litrów wody jest dla mnie ogromnym problemem. Teraz aplikacja chlupocze co godzinę, a ja nawet w miarę karnie leję wodę do szklanki. 

Waga powolutku idzie w dół, co mnie cieszy. Mam taką jedną sukienkę, którą bardzo lubię a nie miałam na sobie już 2 lata. Może jeszcze we wrześniu uda się założyć, zanim zrobi się zupełnie zimno. 

Wczoraj pojechałam na plażę i nawet udało mi się przypiec sobie twarz. Złapało mi też odrobinę nogi, które do wczoraj miałam w odcieniu niebieskim. Było bosko, słońce, szum wody. Tego mi było trzeba. Gullane - podobno najlepsza plaża w Szkocji. Wyczaiłam tam świetne lody, wiem, nie powinnam, ale były naprawdę dobre. Prawdopodobnie dlatego, że robi je Niemiec. W odróżnieniu od sławnych na cały Edynburg lodów Luki, które składają się głównie ze zmrożonych grudek wody i przeważnie nieokreślonego smaku.

11 lipca 2014 , Komentarze (4)

Mniej więcej tak wygląda mój mini-ogródek od wczoraj. Cieszę się, jak dziecko :-)

6 lipca 2014 , Komentarze (1)

Od kilku dni już nie pisałam, dlatego pora trochę uporządkować myśli nieuczesane. To był trudny tydzień. Wróciłam do pracy a do mnie wróciły problemy zdrowotne. Bardzo się starałam żyć w miarę normalnie, nie spać, wychodzić z domu i spacerować chociaż odrobinę, ale znowu skończyło się piątkowym zgonem. W piątek dostałam też list z przychodni, że muszę powtórzyć badania krwi. Na razie nie mam pojęcia, o co im chodzi. Czy zniszczyli próbkę, czy może wyniki są świetne i nie rozumieją, dlaczego marudzę, czy są tak złe, że nie wierzą, że jeszcze chodzę i gadam. Staram się nie panikować, ale zaniepokojona jestem. Podjadę w tygodniu, to czegoś się dowiem.

Podjadę oczywiście swoim nowym samochodem, którym cieszę się jak dziecko :-)). Już nawet przyzwyczaiłam się do automatycznej skrzyni biegów i przestałam wciskać nieistniejące sprzęgło. Za swoją zardzewiałą Mazdę dostałam całe 80 funtów, ale dobre i to. Będą jakieś fajne buty :-)

Dietowo było z pewnymi odstępstwami w tym tygodniu, niestety. Wczoraj obiad z przyjaciółmi, a potem kawa i ciastko. No ale dzisiaj już 100% normy :-). Dzisiaj też udało mi się powrócić do jogi. Jestem bardzo początkującą joginką, na dodatek miałam dość długą przerwę, ale dzisiaj poszło całkiem dobrze. Czytam ostatnio sporo o filozofii wschodu i bardzo mnie to wciąga. Zaczęło się bardzo prozaicznie, od chęci wyszczuplenia łydek. Teraz sama jestem ciekawa, gdzie ta podróż się skończy.

W Szkocji mamy od kilku tygodni naprawdę bardzo ładne lato, a moje panie sieją plotki, że ma być jeszcze ładniej. A plaż ci u nas dostatek, ostatecznie przecież jesteśmy otoczeni fosą. 

A to Scott's Monument dzisiaj - zdjęcie z https://vitalia.pl/beautifuledinburgh  

1 lipca 2014 , Komentarze (1)

Od wczoraj jem o 100 kalorii mniej. Bałam się tego i okazuje się, że słusznie. Trochę jestem od wczoraj głodna. Na całe szczęście mam ostatnio kilka rzeczy do załatwienia, co odwraca moje myśli od lekko marudzącego żołądka.

A poza tym, to wczoraj kupiłam sobie samochód! Huraaaa! Jutro pozbędę się swojego starego grata i będzie pięknie. A poza tym, to w Edynburgu lato. Jest cudnie! Jak nie w Szkocji! Na plażach pewnie tłumy ludzi, a w wodzie mnóstwo kąpiących się dzieci. Dałam kiedyś radę wejść do połowy łydki, na ok 20 sekund i uciekłam z krzykiem - takie tu cieplutkie morze :-)

27 czerwca 2014 , Komentarze (1)

Nareszcie jakiś produktywny dzień. Z samego rana podjechałam do sklepu i zrobiłam zakupy na cały tydzień. Kupowanie dietowe, z kartką, naprawdę kosztuje dużo mniej niż kupowanie tego, co człowiekowi przyjdzie do głowy, kiedy patrzy na półkę. Przyznaję, że upatrzyłam już sobie buty, które nabędę metodą kupna, bez cienie wyrzutów sumienia, jak tylko zaoszczędzę wystarczającą kwotę.

Potem byłam w przychodni. Pobrali mi krew no i mam głęboką nadzieję, że to coś wyjaśni. Jeśli się okaże, że jestem absolutnie zdrowa, to nie będzie dobrze. Bo wtedy przyczyn mojego chronicznego zmęczenia będę musiała szukać we własnej głowie, a to po pierwsze będzie dużo trudniejsze, a po drugie z moją głową wszystko w porządku. A nawet jeszcze lepiej!

Na resztę dnia zamieniłam się w perfekcyjną panią domu. Nie kocham tego. Obiecałam sobie, że kiedyś będę miała panią do sprzątania i na pewno tak będzie! 

A w ramach wieczornego relaksu "Między wariatami' Marcina Mellera i kawa. A kolacja wyglądała tak:

25 czerwca 2014 , Komentarze (1)

Ciągle nie jest jeszcze dobrze. Katar trzyma się mnie mocno, a gardło nie odpuszcza. Dzięki Bogu tym razem poszłam po rozum do głowy i kuruję się w domu. Pora odrobinę zadbać o siebie, ale także o współpracowników, którzy nie byli zachwyceni łapaniem mojej zarazy. Łykam tabletki, leżę, śpię, czytam, oglądam. Gdyby nie katar, byłoby całkiem przyjemne lenistwo.

Ważenie jutro, ale podejrzałam dzisiaj wagę i jest dobrze. Jutro powinno być super. Naprawdę staram się bardzo trzymać się diety. Bardzo chcę dobrze wyglądać i dobrze się czuć. A na kolację szpinak. Nie jest to przesadnie pyszne :-) 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.