Wydaje mi się ze za dużo ćwiczeń na głowę sobie zarzuciłam...
Chciałam codziennie ćwiczyć po 120min.. A ćwiczę dopiero dwa miesiące.
Przez to praktycznie wcale nie widuję się z rodziną. Wracam po szkole o 16, jem szybciutko, od razu lecę ćwiczyć. Nie raz już usłyszałam od mamy że wykończą ją te moje ćwiczenia, bo mnie wcale nie widuje...
Dlatego, lekko zmieniam plany.. Nie będę już dobijała do 120minut.. Będę codziennie ćwiczyła z Ewą, najlepiej KILLER, bo powiem Wam ze on bardziej mnie męczy jak Turbo, sprawia mi większe wyzwanie. Oraz,codziennie rano przed szkołą na pośladki z Mel B, do tego Brazylijskie Pośladki i talię.. Ale... od środy zaczyna ćwiczyć moja mama.. i chyba dodatkowo będę z nią ćwiczyć Skalpel.. Nie będzie ćwiczyć codziennie, ale 4-5 razy w tygodniu, i właśnie będę jej dotrzymywać towarzystwa. Czyli nie dość ze killer, to i skalpel, :) Po miesiącu przyrzucę mamę na killera, będzie ćwiczyć ze mną! :)
Myślę ze te moje nowe zmiany, będą dla mnie trochę bardziej korzystniejsze, a treningi i tak będą intensywne.. Moja rodzinka gra w mojej przemianie dużą rolę, i uwielbiam z nimi rozmawiać, ale ostatnio już gadaliśmy znacznie mniej..
Teraz chcę pogodzić i ćwiczenia, i rodzinkę, i naukę razem :) To że będę ćwiczyć godzinkę, godzinkę i dwadzieścia minut, nie znaczy że będzie lekko i nie będzie efektów, prawda?
Miłego wieczorku, i pracowitego tygodnia :)