Drugi dzień diety. Czuję, że rosną mi skrzydła a moja motywacja jest silna jak nigdy.
Dzisiaj i wczoraj w sumie też oparłam się pokusie zjedzenia torta! A ja nigdy nie odmawiam. Nigdy! A przyszło mi to z łatwością. Ja wiem, że na początku diety motywacja jest zawsze najsilniejsza ale od czegoś trzeba przecież zacząć, czegoś trzeba się chwycić. Tak czy inaczej należy cieszyć się drobiazgami więc się cieszę...
A teraz słówko o ćwiczeniach...Trochę mi głupio, że się tak migam od sportu, podziwiam wszystkie dziewczyny, które jeszcze po pracy ćwiczą, biegają, zumbują się itp. itd.. Ja po pracy padam na twarz i nie wiem jak się nazywam.
Pracuję z dziećmi, z bardzo małymi dziećmi więc trylion razy dziennie je noszę, biegam za nimi, co chwilę skłon, wyprost, wymach, siad, bieg, marsz a potem jeszcze sprint (bo akurat któreś z dziatwy wchodzi na stół). I tak w kółko macieju przez cały dzień...Z pracy wracam na rzęsach.Trochę się tłumaczę, ale czuję, że muszę. Poczekam jeszcze miesiąc i może zacznę też ćwiczyć???
Jeżeli chodzi o jedzenie to na razie się nie martwię. Do niedawna nie miałam pomysłu na obiady ale teraz już mam mnóstwo. Życie je na bieżąco przynosi:))
Moje menu:
I. Mleko z płatkami pełnoziarnistymi, banan
II.Sok smoothie(mango, marakuja)
III.Jabłko, gruszka, pół papryki
IV. Makaron pełnoziarnisty ze szpinakiem (szpinak z jajkiem, czosnkiem, odrobiną mąki i żółtego sera)
V. Jeszcze nie wiem ( w planach twarożek light z dżemem albo warzywa)
Wody piję bardzo mało, mam zamiar się poprawić...
Ahoj !