Hej Kochani! :) dawno mnie z Wam nie było, ale wróciłam ! :)
Mam nadzieję, że u Was tak samo dobrze, jak i u mnie :) - pogoda za oknem wyśmienita... choć przyznam szczerzę, że nie przepadam za upałami.. wolę raczej temperaturę do 26 stopni, ale po ostatnich długich i obfitych opadach - słońce jest czymś oczekiwanym i pożądanym! :) poza tym zmieniam swoje nastawienia (zresztą już od nowego roku nad tym pracuję!:) ) - otóż staram się nie narzekać :)
Także przyjmuję z pokorą to, co daje mi każdy nowy dzień :) czy to w kwestii pogody, czy planu dnia, wydarzeń itp.
Jeśli chodzi o moje postępy - to nie są one zbyt wielkie, po cichutku liczyłam że w czerwcu będę miała przynajmniej -10 kg.. Jednak wyszło inaczej, ale nie zrażam się, dieta wciąż obowiązuje :) - staram się ją urozmaicać, szczególnie teraz, kiedy dostępnych jest wiele warzyw i owoców - bo jakże atrakcyjnych cenach :p
Pamiętam słowa mojej wf-istki, ze szkoły średniej, która zawsze powtarzała, aby nie patrzeć na kilogramy, ale na swoje wymiary (obwód ud, talia itp.). Tak też uczyniłam, choć początkowo byłam nastawiona sceptycznie - i odważyłam się przymierzyć dawne ubrania, konkretniej spodnie, spodenki, spódniczki, wszystko to, w co od jakiegoś czasu się nie mieściłam , bądź robiłam to z trudem - efekt - wszystko jest dobre, a niektóre rzeczy są i za luźne! :) Także ten fakt nastawia mnie bardzo pozytywnie, daje kolejną motywację! :)
Przyszły gorące dni... dziś u mnie 32 stopnie... można się rozpłynąć! :)
Ukojenie daje woda.... i tutaj kolejne wyzwanie.. jeśli weekend się uda, jak nie ten to może następny - wybierzemy się ze znajomymi na tzw plażing :D.. trzeba w końcu złapać trochę słońca- a nie stale chować się w cieniu! :)
Oczywiście problem pojawia się w momencie - kiedy do świadomości dochodzi fakt, że trzeba ubrać strój kąpielowy.... i znów jestem pełna strachu i obaw, ale po raz kolejny staram się znaleźć skuteczne rozwiązanie - dzięki Bogu ktoś wymyślił pareo! :D
Tak więc tym razem nie będę się wymigiwać od wyjazdu nad wodę, tylko odpowiednio podejdę do tego tematu :) - świadomość, że już udało mi się zgubić część balastu daje mi więcej wiary w siebie :) jasne, że to jeszcze nie moment kiedy mogę swobodnie w bikini przejść przez plażę , ale przecież nie mogę wiecznie chować się w domu... Z drugiej strony - muszę nabrać dystansu do swojej osoby... Bo sporo wysiłku kosztowało mnie to aby w dniu dzisiejszym być właśnie w tym punkcie :) dlatego koniec chowania i zaszywania się w domu! :) moje kilogramy mnie nie zdominują i też w pełni będę korzystać z lata :)
i mam szczerą nadzieję, że przy dalszej wytrwałości, za jakiś czas, swobodnie będę mogła spacerować nad wodą, bez zakrywania "boczków" pareo :)
Życzę Wam wszystkim wytrwałości, pogody ducha oraz samych pięknych i cudownych dni! :) wierzcie w siebie, a osiągnięcie sukces! :)
Pozdrawiam, Ania :-)