Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

przyszła, albo niedoszła karierowiczka, poszukująca zmiany, chociażby swojej wagi, popadająca ze skrajności w skrajność, nieustabilizowana w większości aspektów życia, przyszła żona, Matka Teresa dla zwierząt, wegetarianka, osobowość choleryczno - introwertyczna, z bardzo nieciekawą i poplątaną przeszłością. To ja.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8333
Komentarzy: 97
Założony: 27 sierpnia 2013
Ostatni wpis: 22 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
szararenata

kobieta, 36 lat, Warszawa

164 cm, 57.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 września 2013 , Komentarze (2)

muszę się wyżalić...co ze mnie za pętak ostatni.
hormony mi szaleją, miałam napad głodu, wilczego, zjadłam omlet z jednego jajka i białka, otrębów, z serkiem, pomidorem i kiełkami, koktajl zielony i 2 pierogi ze szpinakiem i to wszystko na kolację, a na podwieczorek zamiast jednego to dwa jabłka i mój plan padł...1700 kcl.
Do tego wpadłam w płaczliwy stan, nie poćwiczyłam.

co się z mną dzieje, czemu nie mogę zapanować ani nad swoim organizmem, ani nad emocjami...
w pracy nie umiem się skupić, na niczym. Moje myśli wędrują gdzieś nie wiem gdzie, daleko od pracy.
W domu nic konkretnego nie umiem zrobić, rozkojarzona jestem. 
Wracam do domu i myślę tylko co zjeść i właśnie moje rozmyślania kończą się na rzuceniu się na lodówkę.







tiaaa... zrobi się...

16 września 2013 , Skomentuj

Cześć,
Moja motywacja miała rano lekkie zachwianie. Wchodzę na wagę, a tam 57,3. Powiem Wam, ze ostatnio tyle to ja wazyłam w marcu, po wyjeździe w góry, na którym jadłam, piłam, piłam, piłam, piłam i jadłam.  Jak się najadlam i zalkoholizowałam wiśniówką, żubrówką, cytrynówką, orzechówką i innymi tego typu trunkami, to doprawiałam całość dzieła całą milką mleczną.
zgroza. Nie panuję!!!!No żesz kurka wodna!
Za chwilę jednak znalazłam co najmniej 3 powody tego stanu rzeczy:
- wchodzę w fazę II połowy cyklu, a wiec woda (mam z tym problem). Trzeba brać aqua femine już.
- wczoraj ok 19.30 zjadłam pokaźna kolację z łososia i znacznej ilości warzyw z wody
- od tygodnia ćwiczę z Chodakowską skalpel i inne ćwiczenia na rzeźbę, obciążające nieco mięśnie. Czytałam dziś, ze normalny jest wzrost wagi w pierwszych dniach, tygodniach treningu, później organizm zacznie się trochę stabilizować,
no i... te moje metaboliczne problemy. To może być 4 powód.
Wierzę, ze tak jest. Przecież jem zdrowo, ostatnio mniej niż zwykle, liczę kalorie. Skąd niby miałby mi się odłożyć tłuszczyk???
czy powinnam jeść 1000 kcl, czy jak... może rzeczywiście powinnam sobie teraz obniżyć wartość kaloryczną w tym moim dziennym bilansie???
Dziś już nie ma jak. Oprócz zadeklarowanego wczoraj menu zjadłam jeszcze 2 małe pierożki ze szpinakiem i 2 małe (no dosłownie 2 cm na 2 cm) ciasteczka pełnoziarniste bez cukru i tłuszczu (sama w końcu robiłam...). Od rana podjadałam sobie, ta pogoda na mnie źle działa. Zły mam humor od rana, bo dzień się dłuży niemiłosiernie.
Potrzebuję urlopu, natychmiast. Problem w tym, ze w tym roku dni urlopowych zostało mi jak na lekarstwo. Oby do wieczora. Wrócę, mikrokolacja, skalpel, film i spać. Poniedziałki sa cięzkie... Gdyby tydzień zaczynał się od wtorku  życie byłoby lepsze.

XXXXXXXXXX

15 września 2013 , Komentarze (2)

Obudziłam się o 12.30, co się ze mną dzieje...tyle spaaac? grzech!
waga: bez zmian, znowu 56,8
śniadanie:
woda z łyżką miodu i cytryną (zbawienie na metaboliczne problemy...)
3 łyżki płatków owsianych, łyżka otrębów pszennych, łyżka lnu, 180 g jogurtu naturalnego 0%, śliwka, pół banana, pół małego jabłka, kawa z mlekiem
2 małe pełnoziarniste pierożki ze szpinakiem
II śniadanie: bułka z patelni, kiełki na patelnię, łyżeczka pasztetu sojowego, pomidor 
180 g jogurtu naturalnego 0 %, garsc malin, 3 łyzki otrębów pszennych, kawa
obiad: pół dzwonka  z łososia przygotowanego na parze,200 g warzyw na parze, sałatka z rukoli, pomidora, papryki, oliwki zielone
podwieczorek/kolacja: kawa z mlekiem, grzanka pełnoziarnista z plasterkiem gruszki 2 pierogi ze szpinakiem

razem:1250 kcl
wieczorem Chodakowska, jak nie będzie padało to będzie i siłownia. edit: pada!!!!
Oprócz tego zaraz mój facet wraca z pracy i będzie w końcu miał czas dla mnieee! jee!
Dziewczyny, od kilku dni czuję się ociężała,mam problemy z metabolizmem. Wcześniej nie miałam żadnych problemow, codziennie rano jak w zegarku, bez absolutnie żadnych problemów mogłam się wypróżnić. Już tak nie jest!!! może dlatego tez wzrosła moja waga,mój brzuch nie jest tak płaski rano, jak było wcześniej. Nie wiem czego to jest wina, błonnika spożywam dość dużo (35-50 g dziennie),piję  dużo herbat ziołowych, jest 1 lub 2 kawy dziennie, jest tez woda, widzicie co jem, raczej lekko, wiec skąd pojawiły się te problemy??
Czytałam gdzieś o piciu przegotowanej wody z cytryna i łyżką miodu na czczo, tak zrobiłam, pomogło. Ale co będzie później????
odradzam wszelkie herbatki na przeczyszczenie, bo to rozleniwia jelita i później nie działają same,oczekują na wspomagacze w postaci herbatek.Przerobiłam to już kiedyś...
Dziś mam zamiar pic pomiędzy posiłkami wodę z cytryną. Mam nadzieję, że jutro rano problemów nie będzie...
P.S.
na jutro planuję:
woda z cytryną i miodem
śniadanie; owsianka (40g), 2 łyzki otrębów pszennych, łyżka lnu, pół banana,śliwka, kawa
II śniadanie: 2 pierogi ze szpinakiem, sałatka z rukoli, pomidora i papryki
obiad: łosoś na parze, warzywa na parze
podwieczorek: jabłko
kolacja: bułka z patelni, jajko gotowane, pomidor
razem:1200 kcl

Trzymajcie się Kochane!
XXXXXXXXXXXX


14 września 2013 , Komentarze (2)

elo Kobiety,
......na wagę dziś nie wchodzę.....
wczoraj były 2 piwska, były naleśniki ze szpinakiem na kolacje, nie było dużego wyboru co do jedzenia i tak wybrałam najzdrowsze danie jakie było w knajpce...
dziś od rana rzuciłam się na owoce, czegoś mi brakowało, wiec jadłam, nie wiem czemu tak żarłam. Tragedia!!!!
i tak;
owsianka (50 g płatków), 170 g jogurtu 0%, 2 śliwki, banan,6 (jeeeju) sztuk pieczywa wasa z pasztetem sojowym i rukola, kawa, herbata zielona
potem wpadła nektarynka, znowu 2 śliwki, małe jabłko, mała gruszka
potem mała bułeczka maślana (sic!)
potem 170 g jogurtu 0 % z malinami, łyżką otrębów i lnu mielonego
potem na dokładkę zjadłam jajko gotowane, pół serka wiejskiego z rukolą i szczypiorkiem.
tak. tak się obżarłam od godziny 8.00 do 15.00.
W planach mam jedynie kiełki z patelni z bułką z patelni i łyżką tuńczyka.
Razem???? 1550 kcl!!! Masakra!
Będzie skalpel z Chodakowską, będzie też bieganie i siłownia wieczorem. Na szczęście od rana coś robiłam, bo byłam na zakupach, sprzątałam 3 godziny mieszkanie. Może dlatego miałam taki apetyt.
Jutro zjem mniej, żeby rachunek się wyrównał :)
Dziś muszę upiec ciasteczka bez cukru, bez tłuszczu z mąki razowej i pełnoziarnistej z otrębami. Muszą być w słoiku na chwile słabości, nie tknę wtedy nic niezdrowego.
Będę tez robiła pierogi razowe ze szpinakiem na jutro na obiad.
Planuje także zrobić babeczki jajeczne, albo marchewkowe, do pracy na poniedziałek.
Oprócz tego w planach malowanie pazurków, włosów i inne zabiegi powszechnie uznawane za upiększające.
Mam nadzieję, ze czasu na to wszystko wystarczy.
trzymajcie się
XXXXXX

13 września 2013 , Skomentuj

wstaję rano, i co widzę? 6.30. Znowu mój facet o 6.00 wyłączył budzik i poszedł dalej sobie spać, nie biorąc pod uwagę tego, ze ja muszę wstać do pracy. Nie obudził mnie. Takim sposobem wyjechałam do pracy o 7.30 i się spóźniam. No do jasnej anielki.
Malo tego, wiecie jak źle spalam? tak, okropnie, bo On sobie wypił 2 piwa, potem sobie zasnął i chrapał jak helikopter!Nie pomagało nic, bo Jemu po piwie nic nie pomaga, ani spanie na boku, ani inne triki, które dotąd działały. Myślałam, że pójdę spać na balkon, tego nie dało się wytrzymać. Ile razy można w nocy się budzić, prosić kogoś, żeby łaskawie przestał chrapać, a ten po 10 sekundach zasypia i dalej chrapie.... On oczywiście wyspany.
dziś:
7.00 Śniadanie: 40 g płatków owsianych, 3 łyżki jogurtu 0%, 4  winogrona białe, pół banana, 2 śliwki, kawa z mlekiem
10.30 II śniadanie : 2 nektarynki,
12.30 przekąska:2 śliwki, 100 g. jogurtu naturalnego
15.00 obiad: bułeczka z patelni (udzielić białko od żółtka, białko ubić z szczypta soli, dodać płaską łyżkę skrobi ziemniaczanej, dalej ubijać, dołożyć żółtko, 3 łyżki otrębów pszennych nie mielonych, pomieszać, uformować bułeczkę na rozgrzanej patelni (bez tłuszczu), przykryć przykrywką, chwilkę podsmażyć, odwrócić na drugą stronę, znowu podsmażyć, przekroić na pól), jajko gotowane, 2 łyżki tuńczyka z wody, papryka, szczypiorek, rukola
18.00 podwieczorek:szpinak z łyżką serka wiejskiego,3 łyżki kiełków na patelnię.
20.00 kolacja: łosoś z rusztu, warzywa z wody, sałatka grecka, może grzaniec z piwa.
razem: 1700kcl, wiem, dużo, ale idę pobiegać, więc troszkę się spali, poza tym, jest ważna okazja dziś. Względnie wypije samo piwo, bez jedzenia.
Weszłam dziś na wagę, ot tak, żeby sobie sprawdzić... i wiecie ile zrzuciłam przez prawie tydzień??? 100 g.
genialnie.

XXXXXXXXXXX

12 września 2013 , Komentarze (1)

hello,
dodaje kolejny raz wpis, bo poprzedni po napisaniu litanii sobie zniknął...
Dzień rozpoczął się deszczem i zaspaniem do pracy. Wszystko w biegu było. Mam z tym problem, nigdy nie jestem na czas. Jestem jak jakiś odporny na wszystko kołek, na ganienie, na proszenie, na grożenie, nic na mnie nie działa! rano jak mucha w smole się ruszam przy zbieraniu się do pracy. Koniec tego, jutro punkt 7.00,  a ja mam już być w windzie. Jak tu się zmobilizować, no jak...
W pracy natomiast czas mija względnie szybko,  jeszcze 3 godziny, teraz chwilowa przerwa.Wczoraj były 3 godzinne zakupy w galerii, uważam to za aktywność fizyczna, biegania nie było, bo deszcz, zimno i czasu już nie było.
Planu żywienia się trzymam, na razie jest ok, nie wpada nic,czego bym nie chciała.
Wczoraj przymierzałam spodnie, stwierdziłam, ze wyglądam mega grubooo, przez moje uda i biodra. Do tego jakiś taki brzuch miałam wydęty, co spotęgowało moją odrazę i depresję. Wyglądam jak niska, pękata gruszka, albo patison! z krótkimi galaretkowatymi łapkami, z nabitymi udkami jak dorodny kurczak.
Spróbuję dodać rysunek mnie samej, jak ja siebie widzę, ale to później, jak wrócę do domu. W niedługim czasie wrzucę swoje zdjęcie i mi powiecie, czy dobrze widzę, czy źle :). Taki eksperyment psychologiczny..
nie chce mi się pisać mojego menu dziś, wiem tylko, ze razem 1300 kcl jest. Bardziej racjonalnie zaczęłam dzielić posiłki, obiad jest większy, konkretniejszy, dzięki czemu nie mam ochoty nic podjadać wciąż, dziś był szpinak z połową serka wiejskiego, ryz brązowy (niecała szklanka), 2 łyżki tuńczyka i kiełków na patelnię.Do tego trochę surówki z marchewki i jabłka i najadłam się, na pewno mi to wystarczy do 17, wtedy to zjem 2 śliwki z łyżką jogurtu.Na kolację omlet z jednego jajka i szpinak, albo kiełki z patelni i tuńczyk.
Im dalej brnę w zmianę swoich nawyków żywieniowych tym lepiej mi idzie, sukcesem jest nie podjadanie niczego i nie obżeranie się na wieczór.Wyrzutów jedzeniowych przed zasypianiem nie mam.
Dziś poćwiczę trochę sama, myślę, ze wyciągnę z szafy steper. Chcialabym pobiegac, ale raz,ze deszcz pada, dwa,ze sama nie lubię.
Jutro idę na kolację ze znajomymi, będę jadła (planuje rybkę z rusztu, jakieś warzywa i zgrzeszę grzańcem z piwa, trudno... raz można), za to w sobotę na pewno juz pobiegam, pójdę na silownię i dam sobie ostry wycisk. jutro muszę kalorie policzyc,zeby sie zgadzało z kolacją poza domem.
xxx

11 września 2013 , Skomentuj

Dzień dobry!

Wczoraj udało mi się pobiegać, poćwiczyć na siłowni i do tego zaliczyć pół godzinny spacer. Wczoraj niespodziewanie miałam babski wieczór, w związku z tym wpadły 3 małe lampki wina różowego, kilka plasterków jabłka, gruszki i nektarynki, 3 plasterki mozzarelli i pomidorka. Ogółem myślę, ze to akurat mi nie zaszkodzi, nie jadłam przynajmniej ciast i innych kalorycznych rzeczy, co już uważam za mój sukces.
Dziś będę bardziej powściągliwa i na podwieczorek i kolację jedynie coś tam przegryzę sobie, gdyż jak przeliczyłam, w ciągu dnia i tak zjem dużo, a w limicie ma się wszystko zmieścić.
Śniadanie:45 g płatków owsianych, 180 g jogurtu 0%, 3 małe śliwki, pół banana, 4 winogrona biale, kawa z mlekiem
II śniadanie: 6 małych, na prawdę małych pierożków z twarogiem, zmieściły się na jednej dłoni (muszę jeść, bo się zmarnują...a szkoda, bo domowe i dużo pracy w nie ktoś włożył..)
przekąska:nektarynka
obiad: serek wiejski, ogórek, rukola, plasterek papryki
podwieczorek: surówka z marchewki i jabłka, brokuł gotowany, szpinak, 2 łyżki tuńczyk w sosie własnym
kolacja: omlet z jednego jajka, pomidor, szpinak z łyżką serka wiejskiego.2 śliwki, surówka z marchewki i jabłka
razem: 1550 kcl
Gdybym pierożków nie jadła, to byłoby lepiej, ale cóż... tak wypadło. Będzie za to pół godziny biegania i pół godziny siłowni, tak, czy inaczej bilans się dopnie.Wieczorem idę tez na małe zakupy, wiec na pewno to uratuje sytuację.
Z każdym dniem biegania i ćwiczenia na siłowni, mój tyłek robi się jędrniejszy, nogi jakby smuklejsze, czy to ja już mam urojenia, czy tak jest na prawdę, nie wiem...ale podoba mi się ten stan i polubiłam go. Wiem, ze muszę dać z siebie wszystko, zeby pokazać, ze jestem silną kobietą.
Powoli dojrzewam do zrobienia zdjęć mojej figury, muszę je sobie zrobić żeby mieć potem porównanie. Będzie to moja motywacja,żeby się nie zapuszczać nigdy więcej i nie żreć tyle...

W Warszawie dziś demonstracje. Nie mam nic przeciwko,co tam utrudnienia w ruchu...4 dni, to nie dużo, całą zimę czekałam na spóźniony tramwaj, autobus i przeżyłam. Media wtedy wcale nie trąbiły na lewo i prawo na ten temat, nad czym ubolewam, bo obcięto kilka kursów poszczególnych linii (utrudnienie!), w tramwajach było zimno (utrudnienie!), niejednokrotnie nie mieściłam się do autobusu, bo każdy chciał dojechać do pracy, autobus się nie rozciągał niestety (utrudnienie!), latem brak klimy (utrudnienie!), a nie będę wymieniać dalej.... Nawet podoba mi się, że ktokolwiek odważył się robić jakikolwiek krok do zmian, że pewne rzeczy zostały powiedziane głośno. Jednak nie wypowiedziano jeszcze wszystkiego. Niech już coś się zmieni, cokolwiek! Bo wykańcza mnie  poczucie pogrążania się i dalszej irytacji naszą rzeczywistością... Jestem umysłem szaleńczo logicznym,a moje poczucie sprawiedliwości we wszechświecie (przyjmuję jej istnienie) nie może być zachwiane, dwa plus dwa jest cztery, w chwili obecnej politycy przemawiający dumnie z ekranu mojego telewizora próbują mi udowodnić, ze tak nie jest... Bardzo bym chciała, żeby ludzie w naszym kraju w końcu zaczęli słuchać siebie nawzajem, szanować swoja i czyjaś pracę nie tylko poprzez godziwe wynagrodzenie, ale także poprzez szacunek do drugiego człowieka, kimkolwiek by nie był. NIE KAŻDY MUSI BYĆ CZŁOWIEKIEM WIELKIM, BYĆ CZŁOWIEKIEM TO JUŻ BARDZO DUŻO. Życzę wszystkim, żeby byli ludźmi.

przepraszam, ze tyle tu nastukałam tych literek, ale jakoś potok słów mam...


XXXXXXXXXX!

10 września 2013 , Komentarze (4)

Cześć!************

wiecie jaki jest mój problem??? bo ja wiem! jem z nudów, jem oczami, jem na zapas, jem bo smaczne, nie mogąc się nacieszyć tym smakiem, jem więcej, bo jest...a jak jest, to jem, a co... kęs ciasta?kęs sera?jabłko?banan?gryz batonika? gryz naleśnika?mały pierożek?kawałek bułeczki?a co tam... i tak oto się elegancko przekracza 1200 kcl, przekracza się nawet 1800...
rozwiązałam zagadkę...
1. Trzeba czymś się zająć
2. Trzeba wyznaczyć stałe pory posiłków
3. Trzeba dzielić posiłki na małe porcje i dozować sobie z umiarem
4. Trzeba urozmaicić sobie potrawy, wszystkiego po troszku dodać
5. Nie kupować słodkich serków, deserków, lodów, nie jeść aż tak dużo owoców, nie kupować więcej niż jestem w stanie zjeść w ciągu 2 dni.

Wczoraj trzymałam się planu, zjadłam całkiem niedużo, na kolacje śliwki węgierki. Niestety oglądałam jakiś film, jadłam te śliwki aż do bólu żołądka, muszę chyba dać odpocząć mojemu układowi trawiennemu. Dziś kolacja nie później niż o 19.00.
Dziś idę pobiegać i na siłownię, myślę, ze 40 min na jedno i drugie mi wystarczy. W sobotę bardzo bym chciała zobaczyć cokolwiek mniej na wadze.
Czytałam, ze śliwki węgierki są niskokaloryczne (jedna ma 6 kcl??), pomagają na zaparcia, mają niski index glikemiczny... Ja uwielbiam je lekko podpieczone, tudzież pokrojone, podgrzane w mikrofali, można dodać jogurt naturalny, otręby czy owsiankę, albo nie dodawać nic... idealnie jak chce się coś słodkiego.
dziś:
śniadanie: 6 kromek wasy, mały banan, plasterek sera białego tłustego, kawa z mlekiem 0%,
II śniadanie: duży jogurt naturalny 0%, 2 łyżki otrębów owsianych, łyżka lnu mielonego, 4 śliwki węgierki
obiad: 300ml zupy grzybowej
podwieczorek: omlet z 2 jaj, z pomidorem, groszkiem, papryką, 4 śliwki węgierki
kolacja: 2 łyżki tuńczyka z wody, pomidor, papryka, ćwierć szklanki ryżu brązowego, sałatka z rukoli, pomidorka, papryki, cebulki
razem: 1200 kcl
oby nie wpadło coś przypadkowo. Na razie jedyna rada, to nie posiadać nic przypadkowego w lodówce.

Szukałam dziś w necie skąd się biorą muszki owocówki...i co odkryłam?że Arystoteles twierdził, iż muchy tworzą się ze szmat, a szczury z  siana...  

9 września 2013 , Komentarze (2)

tak myślałam, waga ani drgnie!!!!
kolejne ważenie w sobotę, teraz muszę dać sobie wycisk, widać za mało się starałam.
Moje sprawy finansowe dalej pod znakiem zapytania, czekamy na rozwój wydarzeń.
Weekend pod znakiem jedzenia śliwek w ilości znacznej. Trochę też byłam artystką, malowałam sobie w plenerze... Wczoraj wieczorem było pół godziny biegania i pół godziny siłowni. Dziś będzie powtórka z rozrywki plus planowanie posiłków.
Czy Wy tez macie wrażenie, ze biegnie dzień za dniem i nic z tego nie wynika? Nie mam pomysłu na siebie... nie jest łatwo w tym kraju mieć pomysł na siebie i go sobie realizować, do tego trzeba czasu, cierpliwości, wytrwałości i niestety - kasy...

Boże, ześlij mi jakiś pomysł i dołącz do niego jakiś skromny milion, może być pół...
XXX

6 września 2013 , Komentarze (1)

no dobra... wczoraj ładnie sobie pobiegałam, poćwiczyłam na "wioślarzu", kolacja była lekka, kawałeczek łososia pieczonego i troszkę wina białego. Zasnęłam wczoraj w 10 sekund, obudziłam się w miarę wypoczęta, Do pracy jak zwykle nie na czas...
Dziś mamy duże sprzątanie, więc nie wiem, czy pobiegam, ale na pewno pójdę chociaż na pół godziny na siłownię wieczorem.Jutro chyba pojadę do mamy na weekend.
Aktualnie jestem kłębkiem nerwów, mamy trochę problemów finansowych, a mój facet jest w decydującym momencie w pracy, nie wiemy czy i za ile będzie pracował. Z mojej pensji raczej się nie utrzymamy, wystarczy na mieszkanie, rachunki, raty itp. Na życie nic już nie będzie... Oby mu się udało.
Chwilowo żyję tylko tym, bardzo się tym denerwuję.Nie lubię takiego stanu zawieszenia, niepewności co będzie dalej jak ułoży się nasze życie, bo niestety to zależne jest w dużej mierze od finansow. Bez kasy nie stac nas bedzie na to fajne mieszkanie, które wynajmujemy, na wszelkiego rodzaju zobowiązania, na normalne życie. Ja wtedy nie bede widziała sensu mieszkania dalej w Polsce, czuję, że nic mnie tu juz nie czeka, nie ma tu żadnych perspektyw, no chyba, ze moim celem byłaby walka o przetrwanie od wyplaty do wypłaty, bo wszystko drożeje, a pensje stoją, albo w  dól idą. Jak to wszystko w końcu pier..., to może coś się zmieni.
Ludzie traktowani są baaardzo przedmiotowo, bo jest bezrobocie. Najgorsze jest to, że nie robią nam tego wszystkiego obce narody, ale my sami sobie nawzajem, Polak Polakowi. Jeden drugiego zje, jak mu wejdzie w drogę. Jak jakieś dzikie świnie na pastwisku, za przeproszeniem.

Brakuje mi kofeiny. Kawa zbożowa to nie to samo...
Menu na dziś:
I. pieczywo wasa (zjadłam chyba z 8), banan, 2 łyżki serka waniliowego,
II. jajko, 2 kromki wasy
III. makaron z tuńczykiem i pomidorami suszonymi (150 g)
IV. warzywa na patelnię,na deser  ananas świeży (plasterek), 1/3 banana, 2 łyżki jogurtu, słodzik,
V. koktajl zielony + pół serka wiejskiego, brokuł, pomidorki koktajlowe, łyżka groszku
razem:1300 kcl


Nie wiem ile tych kalorii powinnam spożywać. Jeśli biedę jadła za mało, to na pewno obniżę sobie przemianę materii, potem jak zjem coś więcej, to na pewno od razu to odłożę w postaci gąbki na moich udach i tyłku.Gdzieś kiedyś obliczyłam, że moje spalanie podstawowe to 1350 kcl. Wiec staram się jeść 1300 kcl. Ogólnie, to stwierdzam, ze abym się najadła porządnie i to co chcę musiałabym spożywać pomiędzy 1500, a 1800 kcl.
Jutro moje WAŻENIE! ciekawe co pokaże moja waga, oczywiście obojętnie co pokaże, to na pewno pochwalę się w kolejnym wpisie.Oby to było 56! Gdybym chudła w tempie 1 kg na tydzień, to mój cel osiągnę w okolicach 20-31 października. Oby to się udało.


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.