Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
rozpędzam się powoli


Dzień dobry!

Wczoraj udało mi się pobiegać, poćwiczyć na siłowni i do tego zaliczyć pół godzinny spacer. Wczoraj niespodziewanie miałam babski wieczór, w związku z tym wpadły 3 małe lampki wina różowego, kilka plasterków jabłka, gruszki i nektarynki, 3 plasterki mozzarelli i pomidorka. Ogółem myślę, ze to akurat mi nie zaszkodzi, nie jadłam przynajmniej ciast i innych kalorycznych rzeczy, co już uważam za mój sukces.
Dziś będę bardziej powściągliwa i na podwieczorek i kolację jedynie coś tam przegryzę sobie, gdyż jak przeliczyłam, w ciągu dnia i tak zjem dużo, a w limicie ma się wszystko zmieścić.
Śniadanie:45 g płatków owsianych, 180 g jogurtu 0%, 3 małe śliwki, pół banana, 4 winogrona biale, kawa z mlekiem
II śniadanie: 6 małych, na prawdę małych pierożków z twarogiem, zmieściły się na jednej dłoni (muszę jeść, bo się zmarnują...a szkoda, bo domowe i dużo pracy w nie ktoś włożył..)
przekąska:nektarynka
obiad: serek wiejski, ogórek, rukola, plasterek papryki
podwieczorek: surówka z marchewki i jabłka, brokuł gotowany, szpinak, 2 łyżki tuńczyk w sosie własnym
kolacja: omlet z jednego jajka, pomidor, szpinak z łyżką serka wiejskiego.2 śliwki, surówka z marchewki i jabłka
razem: 1550 kcl
Gdybym pierożków nie jadła, to byłoby lepiej, ale cóż... tak wypadło. Będzie za to pół godziny biegania i pół godziny siłowni, tak, czy inaczej bilans się dopnie.Wieczorem idę tez na małe zakupy, wiec na pewno to uratuje sytuację.
Z każdym dniem biegania i ćwiczenia na siłowni, mój tyłek robi się jędrniejszy, nogi jakby smuklejsze, czy to ja już mam urojenia, czy tak jest na prawdę, nie wiem...ale podoba mi się ten stan i polubiłam go. Wiem, ze muszę dać z siebie wszystko, zeby pokazać, ze jestem silną kobietą.
Powoli dojrzewam do zrobienia zdjęć mojej figury, muszę je sobie zrobić żeby mieć potem porównanie. Będzie to moja motywacja,żeby się nie zapuszczać nigdy więcej i nie żreć tyle...

W Warszawie dziś demonstracje. Nie mam nic przeciwko,co tam utrudnienia w ruchu...4 dni, to nie dużo, całą zimę czekałam na spóźniony tramwaj, autobus i przeżyłam. Media wtedy wcale nie trąbiły na lewo i prawo na ten temat, nad czym ubolewam, bo obcięto kilka kursów poszczególnych linii (utrudnienie!), w tramwajach było zimno (utrudnienie!), niejednokrotnie nie mieściłam się do autobusu, bo każdy chciał dojechać do pracy, autobus się nie rozciągał niestety (utrudnienie!), latem brak klimy (utrudnienie!), a nie będę wymieniać dalej.... Nawet podoba mi się, że ktokolwiek odważył się robić jakikolwiek krok do zmian, że pewne rzeczy zostały powiedziane głośno. Jednak nie wypowiedziano jeszcze wszystkiego. Niech już coś się zmieni, cokolwiek! Bo wykańcza mnie  poczucie pogrążania się i dalszej irytacji naszą rzeczywistością... Jestem umysłem szaleńczo logicznym,a moje poczucie sprawiedliwości we wszechświecie (przyjmuję jej istnienie) nie może być zachwiane, dwa plus dwa jest cztery, w chwili obecnej politycy przemawiający dumnie z ekranu mojego telewizora próbują mi udowodnić, ze tak nie jest... Bardzo bym chciała, żeby ludzie w naszym kraju w końcu zaczęli słuchać siebie nawzajem, szanować swoja i czyjaś pracę nie tylko poprzez godziwe wynagrodzenie, ale także poprzez szacunek do drugiego człowieka, kimkolwiek by nie był. NIE KAŻDY MUSI BYĆ CZŁOWIEKIEM WIELKIM, BYĆ CZŁOWIEKIEM TO JUŻ BARDZO DUŻO. Życzę wszystkim, żeby byli ludźmi.

przepraszam, ze tyle tu nastukałam tych literek, ale jakoś potok słów mam...


XXXXXXXXXX!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.