FANTASTIC BABY
Niedziela... Byłam rano na rowerze, 18km za mną. Przykładnie zjadłam śniadanko, a później kościół i kawałek tortu urodzinowego siostry. Obiecałam sobie nie jeść słodyczy, złamałam słowo, ale nie mogłam odmówić. To spowodowałoby kłótnię z rodzicami, a przecież nie chcę tego. Najlepsze jest to, że tort był taki jak na każde urodziny, pieczony przez mamę, słodki i nawet z czekoladą... a mi wcale nie smakował, męczyłam się i zjadłam kawałek, ale to było najgorsze drugie śniadanie od początku diety. Po prostu mój mózg nie mógł ścierpieć cukru, mówiłam przecież sobie codziennie, że cukier jest szkodliwy i odstawiam go, bo jestem silna i chcę być szczupła i zdrowa. Zatęskniłam za moim serkiem lub jogurtem codziennie o 11 :( Na obiad dzisiaj 1/2 woreczka brązowego ryżu i faszerowany kurczak z jakąś surówką. Moja mama jest cudowną kucharką :D. Żeby spalić ten wstrętny cukier zrobię wieczorkiem Skalpel przed kolacją, na którą jest kefir i owoce. Dieta mnie nie męczy, wygląda na to, że udało mi się zmienić styl odżywiania się. Teraz będzie łatwiej. Ostatni raz jadłam pieczywo dokładanie tydzień temu... a jeszcze niedawno nie mogłam wyobrazić sobie bez niego życia. Wszystko się zmienia. Trzymajcie kciuki, bo motywacja mi potrzebna. Niestety mam wokół siebie osoby, które robią wszystko co w ich mocy by mnie unieszczęśliwić, przykre jest, to, że jest to moja rodzina. Powinno być inaczej, ale niestety nie mam wpływu na czyjąś nienawiść. Najbardziej boli jak słyszę to obgadywanie, ale nie zlęknę się i nie ugnę mimo krytyki. Chcę być szczęśliwym i dobrym człowiekiem, pełnym zapału i energii. Gdy nadejdzie czas, będzie łatwiej. Zostawię to za sobą.
HARU HARU
Bry dzionek! Kolejny dzień mija, a ja wciąż dążę do celu i nie poddaje się. Jaka radość z tego płynie :) Jutro będzie już tydzień z Ewką , a tym czasem odpoczywam. Dzisiaj sobota bez Skalpela. Rano, jeszcze przed piątą wyszłam na godzinkę jeżdżenia rowerem, potem poranna toaleta i śniadanko, a później do pracy. 10 godzin zbierania malin. Nie jestem szybkim zbieraczem, ale na godzinę wyszło mi po 6 zł, więc powodów do narzekania nie mam. Miło spędziłam czas ze współpracownikami. Do domku wróciłam spacerkiem. Teraz kolacja, tradycyjnie 200g kefiru i owoce, dzisiaj w menu mała nektarynka i trochę winogron. Nareszcie pogoda się trochę poprawiła, aż chce się siedzieć na podwórku (albo zbierać maliny...). Jutro są urodziny mojej najmłodszej siostry, a ja przecież postanowiłam nie jeść słodkiego. Mama nie przepuści mi tortu, więc w tą niedzielę jest trening i nie ma odpoczynku :)
Rano rowerek. Ostatnio czuję, że dzień bez przejażdżki jest tak jakby zmarnowany. Po rowerze dopisuje mi lepszy humor i mam lepsze nastawienie. To pewnie wpływ tego lasu, którym jeżdżę, cudowna natura, ta uspokajająca zieleń :)
BLUE
Dzień dobry! Nowy dzień z nową dawką super mocy :) Nie poddajemy się, pocimy i walczymy o nasze upragnione ciała. Za mną skalpel, dacie wiarę, że to już prawie tydzień skalpelowania? Wow, dzisiaj wszystko, mimo wciąż deszczowej melancholijnej pogody wydaje się być lekko zaróżowione, a może nawet tak wspaniale zaczerwione jak ja po ćwiczeniach. Chociaż nie widzę jeszcze efektów w wyglądzie tego tygodnia, to czuję się bardziej pewna siebie. Jedyną zmianą jaka rzuciła mi się w oczy odnosząca się do wyglądu, to chyba szczuplejąca twarz. Zostałam stworzona jako piękna istota, a z tygodnia na tydzień będę jeszcze piękniejsza i pewniejsza siebie. Zamierzam zostawić wstyd daleko za sobą i ŻYĆ! Za nic mam nieprzychylne opinie, jeśli mnie nie lubisz, zejdź mi z drogi i daj mi się cieszyć moim życiem.
Dzisiaj mamy piątek, czyli równo tydzień jem zdrowo, czuję się o niebo lepiej. Żałuje jedynie, że tak późno zrozumiałam jak powinnam brnąć do celu. No cóż, czasu się nie cofnie, pozostaje mi teraz żyć lepiej.
KOE WO KIKASETE
Spadek nastroju, spadek motywacji, jestem smutna. Niem mam siły na ten dzień, mam rozładowane baterie.
-----------------------------------
Po rowerze świat wygląda zdecydowanie piękniej mimo brzydkiej, deszczowej pogody. Czuje się teraz znacznie lepiej. Mam więcej energii i lepsze nastawienie. Odnośnie diety, jadłam tak jak przez ostatnie dni, czyli nie mam powodów do narzekania. część tego, co zjadłam spaliłam. Pewnie niewiele, ale zawsze coś.
Feel real (Deptford Goth)
Deszczowy i pochmurny dzień, jesień dzisiaj zagląda do mojego świata. Cały dzień pada deszcz, więc nici dzisiaj z roweru. Rano zrobiłam skalpel i wygląda na to, że zrobię go ponownie o 17, czyli już za chwilę. Dzisiaj znowu spaghetti na obiad, bo wczoraj porządnie zaszalałam i zrobiłam jedzenia dla pułku oficerów, a nie dla ośmioosobowej rodziny. Ubaw po pachy z moim młodszym rodzeństwem, mają doprawdy niesamowite spostrzeżenia. A jakie wszystko wydaje im się ciekawe, zazdroszczę im takiego podejścia. Powoli dorastając gubię gdzieś tą wspaniałą ciekawość, staję się coraz bardziej sztywna. A może to ta związana z dzisiejszą pogodą jesienna melancholia?
I'm just a dreamer, who dreams of better days...
Zaktualizowałam wagę. W poniedziałek, dwie godziny po śniadaniu jeszcze z mokrymi włosami wskoczyłam niepewnie na wagę i moim oczom ukazały 56,3 kg. Do celu jeszcze daleko, nie mogę stracić skupienia i motywacji. Muszę trwać niewzruszenie na ścieżce jaką wybrałam.
Raport z wczoraj i dzisiaj:
Przejażdżki rowerowe o poranku zostały odbyte. Pokonałam dziennie 18 km w godzinę. Uważam, że to sukces. Chcę jeździć codziennie, moje nogi będą cudowne. Wsiadam na rower i czuję jak pracują moje mięśnie. Wjeżdżam pod górkę i odwracam swoją uwagę od odczuwania pracujących mięśni wyobrażając sobie jak dobrze będę się czuła we własnym ciele gdy dojdę do docelowej wagi. Muszę się bardziej motywować do robienia Skalpela. Chcę go robić 4 tygodnie (tak jak jest na okładce). Skończę z nim w połowie września. Pierwszy tydzień dopiero się zaczął, a o 17 tak trudno mi wytrwać... Muszę się bardziej zmotywować, dam z siebie wszystko. Dieta wczoraj dobrze, nie zjadłam niczego nie zdrowego. Dzisiaj na obiad makaron z sosem spaghetti, więc trzeba się przyłożyć porządnie do ćwiczeń poobiednich.
I can only win in the end, my trials are my
friends.
Niedziela to dzień na odpoczynek. Dzisiaj rano nie było przejażdżki rowerem, Skalpela tez nie mam w planach. Joga jest w planie na wieczór. Dietetycznie też dzisiaj średnio, bo na śniadanie bułka z wędlinami, na 2 śniadanie jogurt, a na obiadek kasza gryczana ze schabowym i dużo buraczków. W planach na kolacje jest 200 g 2% kefiru. Wczoraj była jeszcze dodatkowo nektarynka, ale dzisiaj czuję, że zjadłam więcej i mniej zdrowo. Niestety nie cofnę tego. Trudno jest odchudzać się mieszkając z rodziną. Mama przygotowuje obiady dla nas wszystkich, bardzo się stara i czasami zdarza się coś niezbyt zdrowego. Ale to nic, nie zamierzam padać duchem. Wykluczam słodycze, niezdrowe słone przekąski, napoje gazowane i wszystkie słodzone, alkohole i ziemniaki. Dla ziemniaków alternatywę stanowią kasze ( szczególnie przepadam za gryczaną, mogłabym ją spożywać codziennie) i ryże. Z powodu tego jedzonka spożytego dzisiaj przesuwam ważenie na jutrzejszy poranek.
Wings won't take me,heights don't phase me, so
take a step, but don't look down
Drugi dzień diety minął. Myślałam, że polegnę, ale jakoś dałam radę. Rano godzinka na rowerze, popołudniu Skalpel. Dieta też dzisiaj całkiem dobrze. Dużo warzyw zjadłam. Nie wiem dokładnie ile to wszystko ważyło. Nie liczę kalorii, jem na oko. Nie zamierzam się głodzić, właśnie przez przygody z głodzeniem się moje ciało wygląda teraz w ten sposób. Żałuję, że tak je traktowałam . Muszę teraz zadbać o nie tak, aby wynagrodzić mu poprzednie nieszczęsne odchudzanie i jojo po nim. Jutro ważenie, trochę się denerwuję. Mam nadzieję, że zobaczę chociaż 100g mniej. Jeżeli to będzie trochę więcej chyba wpadnę w euforię. Czuję mięśnie łydek, delikatny ból... jutro na rowerze może być ciężko.
Zjadłam dzisiaj 4 posiłki. Pomiędzy nimi były odstępy czasowe 3,5 - 4 godziny. Wprowadzam zdrowe odżywienie w miarę swoich możliwości.
Zaczęłam iść tą ścieżką
Dzisiaj pierwszy dzień jestem na diecie. Długo nie mogłam się zebrać, aby właściwie zacząć zmiany w swoim życiu. To będzie nowa księga w moim życiu, świeży start. Potrzebuję wielu zmian...
Moja dieta nie jest jakaś straszna. Całkowicie postanowiłam zrezygnować jedynie ze słodyczy i wyrobów cukierniczych oraz kalorycznych napojów. Dzisiaj zjadłam 3 posiłki, staram się pilnować by porcje nie były zbyt duże. Ostatni posiłek zjadłam o 14.30. Jeżeli zaś mowa o ćwiczeniach, to zaliczyłam dzisiaj godzinkę jazdy na rowerze oraz Skalpel z wykluczeniem unoszenia nóg leżąc na brzuchu. Zacznę wykonywać to ćwiczenie dopiero gdy moje nogi trochę schudną, na razie jest niemal niewykonane z powodu objętości ud...
W niedzielę planuję ponownie się zważyć/ Jestem świadoma, że to będzie 3 dzień diety i pewnie zmiany nie będzie, ale miałam się ważyć co niedzielę wieczorem.