Dzisiaj troszkę mnie słońce przypiekło, szczególnie na ramionach ale masakry nie ma, nogi mi się ładnie opaliły, brzuszek też choć muszę przyznać, że do końca jeszcze nie jestem zadowolona z opalenizny. Pół dnia na słoneczku, potem w domu, pierwszy raz zrobiłam cały skalpel i było super, pot napływał mi do oczu ale byłam z siebie mega dumna. Znowu zaczęłam przywiązywać uwagę do tego co jem, robię sobie sałatki, zamiast słonych przekąsek chrupię marchewki, w mojej lodówce znów zagościły jogurty naturalne. Brakuje mi trochę pomysłów na takie fajne dietetyczne obiadki.
Pierwszy dzień mojego niejedzenia po 18 mam nadzieje, zakończę sukcesem.
Chociaż jest mi strasznie ciężko, co chwilę chodzę do lodówki i patrzę, zamykam, patrzę zamykam, mam nadzieję, że się nie ugnę.
Za to już wiem jak będzie mi smakowało jutrzejsze śniadanko :)
Jutro czwartek, ostatni dzień leniuchowania i wygrzewania się na słoneczku, bo w piątek do pracy i maratonik, po 10h do wtorku z czego sobotę mam niby wolną.
Jeeezu jak mi ciężko bez jedzenia, dobrze, że tutaj mogę wylewać swoje żale, czytać Was i motywować się.
Trzeba wziąć się w garść, ten dzień to zmiany, wielkie zmiany, koniec narzekania na figurę, bo nie jest taka zła a nawet fajna bym powiedziała chociaż może być jeszcze lepsza i to chcę osiągnąć ćwiczeniami.
No i wypaliłam dzisiaj ostatniego papierosa, zwiększy to szansę, że wrócę do biegania :)
Czas się wziąć za siebie a nie tylko narzekać.
Po wypłacie planuje jednodniową wycieczkę, może Kraków?
W te wakacje nigdzie nie byłam a taka jednodniowa wycieczka na pewno sprawi mi wiele frajdy.
No dobra, idę dalej walczyć z pokusą jedzenia 3majcie sie, buziole :*