Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jeszcze nie ma wiosny ale ja już myślę o letnich upałach a co za tym idzie bardziej skąpych ciuszkach i tu niestety pojawia sie problem, na plaży czy w obcisłej bluzce nie ukryje nadprogramowych wałeczków i niezbyt płaskiego brzuszka, żeby tego było mało od pewnego czasu regularnie jem w fast foodach co pogorszyło całą sytuację i już jakiś czas temu patrząc w lustro stwierdziłam, że jest mnie chyba coraz więcej ale niestety nie pomyślałam o diecie czy ćwiczeniach dopóki mój szczery do bólu facet powiedział to drastyczne zdanie "chyba Ci się ostatnio trochę przytyło". Najgorsze jest to, że ma rację i nawet nie miałam odwagi zaprzeczyć, bo dobrze zna moje nawyki żywieniowe. Kocham jeść i spać, zdecydowanie brakuje mi ruchu. Czas to zmienić ale potrzebuję motywacji, dlatego tu jestem :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 30235
Komentarzy: 284
Założony: 6 marca 2013
Ostatni wpis: 29 lipca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
nydrea

kobieta, 31 lat, Łódź

170 cm, 58.80 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

31 grudnia 2013 , Skomentuj

taaa... były wielkie plany,wielkie założenia i jak zwykle nic z tego nie wyszło. No nic, upadłam już chyba po raz setny ale mam taki charakter, że pomimo tylu porażek i tym razem mam nadzieję, że się uda. Przez ostatni czas nie było mi łatwo. Ale nie będę się usprawiedliwiać. Teraz będzie nowy rok, mam nadzieję lepszy i jedyne co bym chciała to więcej cierpliwości. Jak zobaczyłam mój grafik na styczeń to nogi mi się ugięły, dzień w dzień po 10 h, za to wypłata w lutym będzie miodzio. 3 dni temu sobie postanowiłam, że 2 stycznia stanę na wagę i będzie 1 kg mniej, miałam nie jeść słodyczy i fast foodów i ćwiczyć codziennie. No więc tak: słodycze zawitały nawet dzisiaj, co prawda w mniejszej ilości niż zwykle ale jednak ;/ fast foody niestety też, spotkałam sie ze starym znajomym na %% no i wiadomo gastro się włączyło na szczęście zjadłam niewiele tego syfu a ćwiczyć też nie dałam rady, bo zachorowałam i czułam sie okropnie a jak trochę podreperowałam zdrowie to dostałam @ i takie boleści z tym związane, że ledwo przeżyłam wczorajszą noc. Teraz sobie leżę i czuje, że jestem głodna ale nie, nie dam sie, po pierwsze to mi sie już nie chce wstawać, po drugie i tak już dałam popis jak o 21 zjadłam kawałek ciasta. 3 dni temu ważyłam 57,7 czyli 2 stycznia powinno być 56,7, no zobaczymy :) od tych trzech dni bardziej sie pilnuje z jedzeniem ale wpadki niestety też zaliczam. Musze sie ogarnąć póki jeszcze nie jestem gruba, bo jak nic z tym nie zrobie to niedługo będzie 75 a nie 57. Czyli co ? Styczeń uznajemy za miesiąc intensywnej walki z obżarstwem. ! Najgorszym moim koszmarem byloby to, gdybym w przyszłym roku wróciła do starych, okropnych 60 kg i 70 cm w talii, teraz brakuje mi 3 kg a w talii też nieciekawie bo dzisiaj jak się mierzyłam to było 67 cm, a latem było 62 :( :( Moje nowe imie to PORAŻKA, dzień dobry, 
ale nie ma sie co martwić, schudnę po raz drugi ,już raz mi się udało, czułam się fantastycznie szkoda że nie utrzymałam tych efektów. 
teraz moge sobie tylko oglądac zdjęcia z moją przemianą i płakać


nie ma co płakać, trzeba ruszyć zadek, teraz wyglądam tak jak drugim zdj od lewej, to było w kwietniu i tez ważyłam wtedy 57 a na ostatnim zdj. 54

Idę spać jutro obmyśle jakiś sprytny plan i już na wiosnę wrócę do formy jak na ostatnim zdjęciu :) 

21 listopada 2013 , Skomentuj

Nie miałam czasu ostatnio na pisanie tutaj, ciągle praca. I jest tak jak myślałam - nie mam czasu na jedzenie w ogóle. Ale jak już jem to staram się rozsądnie. Z ćwiczeń w tym tygodniu nici, w poniedziałek obudziłam się z gorączką i stwierdziłam, że teraz odpuszczę ćwiczenia ale w weekend na pewno pocisnę chodakowską i mel b. 



Jutro wolne, ale mam francuski i kartkówka, więc od rana trzeba się pouczyć. Humor mi się zepsuł strasznie 

18 listopada 2013 , Komentarze (4)

 
Wykonałam pomiary i przybyło trochę tu i ówdzie, najwięcej na brzuchu ale nie będę płakać z tego powodu, ponieważ już jutro od samego rana rozpoczynam walkę o lepsze ciało.
Do pracy cały tydzień na 12, więc nie ma wymówek typu "nie mam czasu".
Od dwóch dni przyglądając się mojemu brzuchowi zauważyłam powiększającą się fałdkę tłuszczu, pomachałam jej i powiedziałam "cześć fastfoody" 
mam nadzieję, że nie zdążyła się rozgościć, bo zaraz będziemy się żegnać.

Dzisiaj jadłam ROZSĄDNIE
już od jakiegoś czasu miałam ochotę na brokuły
mniam mniam

Wyzwanie, o którym pisałam poprzednio to 42 wspaniałych dni, w których pokonam wszystkie swoje lenie i leniuszki
 Po pierwsze ćwiczenia
Po drugie ćwiczenia
Po trzecie ćwiczenia
Po czwarte ZERO fastfoodów 
Rzucenie palenia na dobre to po piąte
Po szóste, przymierzyć się do biegania ( w kwietniu w moim miasteczku jest maraton i obiecałam sobie, że go przebiegnę choćby nie wiem co, to będzie mój pierwszy maraton)
Po siódme basen, kilka kroków mam a nie korzystam, czas to zmienić ! 
Po ósme, nie wpierniczać wieczorami, czyli coś co mi nie wychodziło ostatnio - ostatni posiłek 3 godziny przed snem!

No to był taki regulamin mojego wyzwania, patrze na niego i powtarzam 
dam radę dam radę dam radę 
liczę się z tym że będą kryzysy i narzekanie (ostatnio to moja specjalność)
ale robie to dla siebie, zawsze podziwiałam ludzi, którzy potrafili się wyrzec tych wszystkich rzeczy dla sportu czy dla swojego zdrowia i ciała 

czas stać się jednym z nich

 Poniedziałek - dzień pierwszy, nie zamierzam za bardzo szaleć, bo i moje możliwości słabe jak żarty Strasburgera. 

Jutro jestem i melduję wszystko skrupulatnie co i jak 


a teraz kilka moich fotek z przyszłości 







 


OOO A TU BIEGNĘ SOBIE HE HE






16 listopada 2013 , Komentarze (4)

Co to była za okropna noc... już wczoraj mój piesek miał objawy jakiegoś zatrucia, biegunka i wymioty ale w nocy dopiero się zaczęło. Spałam może godzinę, ale rano bałam sie zostawić go samego, tak więc zostałam w domu. Ugotowałam mu ryż, niech zje coś lekkostrawnego. Teraz jakby poczuł się lepiej, nawet ogonkiem macha ale boje się, że wieczorem będzie powtórka z rozrywki. Pewnie znalazł coś w trawie i zeżarł 

Ja trochę sie przespałam jak przyszła mama, teraz jakaś kawka może 
Widzę słoneczko wyszło, może jakiś mały spacer chociaż ciepło nie jest. 

Wczoraj weszłam na wagę i załamałam się
57,2
jeszcze dwa miesiące temu ważyłam 3 kg mniej ...
nawet był taki okres, że jak miałam depresje po rozstaniu i nic nie jadłam przez kilka dni to ważyłam 52 ale szybko się ogarnęłam, bo nie chciałam mieć kłopotów ze zdrowiem. 
Teraz jeszcze 3 kg i wrócę do punktu wyjścia. 
Już widzę ten szyderczy uśmiech mojej kierowniczki jak mnie zobaczy po urlopie, różnica pomiędzy nami jest taka, że ja schudnę po raz drugi, ona - nie. 


Od poniedziałki zaczynamy wyzwanie - sylwester !!!!
szczegóły wkrótce 

BEDO TAKIE NOGI !!!!









15 listopada 2013 , Komentarze (3)

Ostatnie dni wolnego, urlop się skończył teraz dwa dni do szkoły i znowu do pracy ale postanowiłam, że nie będę już tak ciągle narzekać tak więc muszę znaleźć jakieś plusy tej sytuacji. 
Hmmm... 
Chyba jedynym największym plusem są znajomi, bo niektórych mi brakuje nawet tych nieogarniętych. 
Dużo nowych osób jest, znowu trzeba zapamiętać imiona 
chociaż czasem tak szybko odpadają, że nawet nie warto. 
 Dziś rozpoczęłam naukę języka francuskiego, miałam w liceum, jakieś tam podstawy znam ale i tak się nigdzie w tym języku nie dogadam, jedynie angielski, a zawsze chciałam znać francuski bardzo dobrze. 
Moja mama zrobiła zniesmaczoną minę i powiedziała "na co Ci to". A ja wiem swoje, języki się przydają. 

Teraz błagam dajcie mi wielkiego kopniaka w dupere, bo nic a nic nie ćwiczę tylko się obżeram, na wagę nawet nie wchodzę, boję się. Chyba naprawdę muszę dobić do 60 jak ostatnio żeby się obudzić 


I tu pojawia się kolejny plus końcówki mojego urlopu:
pójdę do pracy to nie będę miała czasu żreć 

Wyznaczam sobie cel na sylwestra, niech powróci moje ukochane 54 kg





14 listopada 2013 , Komentarze (1)

Parapetówka udana, że hej. Procenty zrobiły swoje ale jak to się teraz mówi "yolo". Z każdym kolejnym kieliszkiem pojawiała mi się wizja dzisiejszego dnia i wiele sie nie pomyliłam. Na szczęście po kilku godzinach snu pozostał tylko ból głowy. Spałam u siostry bo do domu nie mam dojazdu w nocy niestety, ale jak już wróciłam na swoje śmieci to poczułam się tak.. bezpiecznie. Nie ma to jak w domu, nawet kac wydaje się lżejszy.
Po dwóch tygodniach urlopu w końcu zobaczyłam znajome mordki 
Nienawidzę tej roboty ale ludzie są spoko, spędzamy razem tyle czasu, że to prawie jak rodzina.
No ale od poniedziałku już wracam do pracy i z jednej strony to mi sie nie chce a z drugiej to się nawet trochę cieszę. 
Cóż poradzić pieniądze trzeba zarabiać.
Niedługo święta, sylwester a w grudniu wypłata za listopad będzie skromna 
Z dietą bardzo na bakier 
A muszę utrzymać wagę, przynajmniej taką jaką mam teraz, bo dziewczyny z pracy pękają z zazdrości że udało mi się schudnąć, jakbym teraz przytyła znowu to by się dopiero ucieszyły. O nie, nie dam im tej satysfakcji. 

Jutro muszę wstać w miarę wcześnie, bo parę spraw trzeba pozałatwiać i się pouczyć bo w sobotę do szkoły. 

No i jeszcze jedna kwestia, nie wiem co zrobić z S. 
stara się chłopak bardzo, odprowadził mnie pod sam dom, po drodze próbował nawiązać temat naszej relacji ale jakoś nie miałam ochoty o tym rozmawiać. 
Chyba mu powiem, żeby sobie odpuścił, bo teraz jest mi dobrze samej a poza tym w mojej głowie nadal siedzi M i strasznie tęsknie za nim. 

12 listopada 2013 , Skomentuj

Kolejny kilogram na plusie :( 
To znak, że trzeba się więcej ruszać i przede wszystkim mniej pożerać. Na szczęście w ubrania się jeszcze mieszczę ale jak nic nie zmienię to będzie ciężko wcisnąć się w rozmiar s.
Dziś zero słodyczy, tylko trzy posiłki, bo wstałam o 13 ( sielanka urlopowa trwa).
Jutro kolega robi parapetówkę ale nie wiem czy iść, nie mam się w co ubrać za bardzo i w ogóle ostatnio jak najdalej uciekam od ludzi. 
Boję się ich, nie wiem dlaczego, wydaje mi się, że nie jestem wystarczająco ładna, przebojowa żeby się gdziekolwiek pokazywać. 
Najlepiej się czuję, gdy siedzę sama u mnie w pokoju, słucham muzyki, ogladam filmy, maluje paznokcie. 
Ale chciałabym być duszą towarzystwa, nie umiem sie odnaleźć wśród ludzi, niewiele sie odzywam. 
Macie jakiś pomysł, jak można z tym walczyć ? 

Kupiłam dzisiaj farbę do włosów. Ogólnie od jakiegoś czasu miałam ochotę zaszaleć i strzelić sobie blond ale jak zwykle wybrałam ciemny brąz, boję się zmian. Jutro farbowanie. Zobaczymy :) 
 

Urodziny mojej siostry to była moja totalna porażka, były same pary, w dodatku mało kogo znałam i czułam się dziwnie. Siedziałam cicho, bo o czym miałam z nimi rozmawiać, mieli swoje tematy, swoje wspomnienia z różnych wyjazdów i chciałam wracać do domu ale siostra mi nie pozwoliła. 


A to moje dzisiejsze menu:

Śniadanko:



Obiadek:


i kolacja:




8 listopada 2013 , Skomentuj

Dobra czas ruszyć cztery litery, koniec leniuchowania. Dzisiaj idę do kina na "Carrie" z kumplem, trzeba sie ogarnąć. Muszę kupić jeszcze prezent dla siostry, jutro robimy jej imprezę niespodziankę :) Jeszcze gdzieś w międzyczasie muszę obiad zjeść, bo dzisiaj nic nie jadłam oprócz... czekolady (buuu) ale jutro już zero słodyczy. Obiecuję.

7 listopada 2013 , Skomentuj

Ile można sie nad sobą użalać, ile można płakać za kimś kto i tak ma to w dupie. Sorry ale znam swoją wartość i nie zasługuje na to, nie moge się poddać nawet kiedy życie szyderczo śmieje mi się w twarz. Nie potrzebuje nic nikomu udowadniać, jestem SUPER i nieważne że w talii mam grubo ponad 60 cm. Nie jestem modelką, nie muszę wyglądać jak wieszak. Dobrze wiem, na co mnie stać. Koniec z przejmowaniem sie tym co inni powiedzą, TO JEST MOJE ŻYCIE. Czas realizować marzenia. Czas w końcu się podnieść, z perspektywy leżącego nic nigdy nie będzie wyglądać ciekawie. To tak na wstępie.
Dziś zrobiłam sobie dzień filmu i korzystając z urlopu postanowiłam obejrzeć kilka z mojej poczekalni na kinomaniaku. I to był bardzo dobry pomysł :) Potrzebowałam tego, przeniosłam się w świat, który co prawda nie istnieje ale bardzo lubie ten stan. Może czasem brakowało mi kogoś obok lecz nie do końca był to M. Także jest progres i cieszę się niezmiernie. Jutro kolejny dzień leniuchowania, pojutrze wyruszam na sklepy, a w sobotę przygotowuję z babcią urodziny mojej siostry. 

Niech się dzieje co ma się dziać, ja jestem silna, porażkę też przyjmę na klatę. W lodówce mam szampana, który został zakupiony na moje urodziny (we wrześniu) z myślą o wiadomo kim ale jeśli jutro mam leniuszkowaty dzień wypiję go z mamą, być może to będzie dobry początek, by naprawić nasze relacje. Mam jeszcze kilka planów w głowie ale zobaczymy co z tego wyjdzie. Na pewno będzie to wycieczka, ale gdzie i z kim to się okaże. Juz druga w nocy, za godzinkę powinnam się zrobić śpiąca także mam jeszcze troszke czasu na myślenie co zrobić z urlopem. :) Spijcie dobrze :* 





5 listopada 2013 , Komentarze (1)

Witajcie kochane, kolejny dzień za nami. Od rana walczę sama ze sobą, raz płaczę raz sie śmieje... masakra. Oczywiście wiadomo, że chodzi o M a raczej o to co zostało po M - tęsknota. Wiem, że czas wypełni tę pustkę i czekam cierpliwie. Nie pamiętam już kiedy ostatnio obudziłam się z uśmiechem na twarzy ale wierzę, że to kiedyś nastąpi. To wszystko przez ten urlop, mam czas na myślenie a to dobrze mi nie robi. 
Jeśli chodzi o ćwiczenia to zaczynam powolutku, bez szału ale czuje, że w mięśniach coś się dzieje :) Z dietą średnio, nie zalezy mi jakoś bardzo na utracie wagi bo straciłam już wystarczająco ale przydałoby się odżywiać zdrowiej ;) Z niecierpliwością czekam na wypłatę, bez niej wiele spraw stoi w miejscu.  
Dzisiaj odwiedziła mnie myszka, nie wychodzę z pokoju cały dzień, bo ta mała zołza buszuje mi po kuchni i przez nią nie zjadłam kolacji :( 

Przydałoby się w końcu wziąć w garść i cieszyć z życia. 




© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.