Nareszcie koniec wszelkich imprez! Sierpień obfitował w różnego rodzaju spotkania, a to za sprawą chrztu małej M, której zostałam dumną Mama Chrzestna (a co!) oraz ślubu i wesela mojej współlokatorki.
Jak wiadomo - jak uroczystości to i dużo jedzenia i picia i alkoholu też! Do tego same przygotowania były masakryczne. Prawie codziennie po pracy biegałam po galeriach by znaleźć a to coś do ubrania, a to buty, a to prezent dla Małej. No i po powrocie do domu padałam na pyszczek, więc z ćwiczeń totalne nici. Nie miałam siły, serio. Po przytuleniu się do poduchy zasypiałam jak dziecko.
Ale koniec tego dobrego!!!
Od 4 dni regularnie ćwiczę. W zależności co mi się chce, ale pilnuję, by robić A6W, z tym, że nie od początku, ale od 3x16.
Dzisiaj w sumie było skromnie, bo tylko
- ćwiczenia na ramiona ze skalpela,
- a6w 3x18,
- 200 półbrzuszków
- 2x50 skośnych półbrzuszków (leżąc bokiem)
- 30 minut hula hop z wypustkami.
Mogłam zrobić więcej, ale głowa boli :(
Dzisiaj zrobiłam też pomiar moich ogromnych rozmiarów i.. złapałam się za głowę!!!
I tu pojawia się od razu pytanie - jak mogłam dopuścić się do takiego stanu? Odpowiedź jest dość prosta - jak się wpieprza fast foody, słodycze i pije alkohol to tak jest! o ja głupia! No nic, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, tylko trza się wziąć do roboty!
a teraz jakże haniebna tabelka z wymiarami... masakra, co nie?