Moje posiłki to już rutyna, nie jest tak, że zaczęłam dietę od dziś. Żywię się tak praktycznie od kwietnia zeszłego roku (z przerwą na Święta Bożego Narodzenia ;)), a od początku stycznia w moim kalendarzu zapisuję wszystko, co jem. Ale zdecydowałam się na umieszczanie tego także tutaj, licząc na podpowiedzi z waszej strony, co ewentualnie zmienić, poprawić...
Śniadanie: 2 kanapki z ciemnego chleba z chudym twarogiem i odrobiną miodu (strasznie mnie ostatnio ciągnie do słodkiego i tak się ratuję :D)
II śniadanie: jabłko, 1 kromka ciemnego chleba
Obiad: krupnik i pączek (stwierdziłam, że zrobię sobie tłusty czwartek dzisiaj, bo w drodze do babci kupiliśmy z rodzicami pyszne, świeże pączki. Jutro pewnie nie zjem żadnego.)
Kolacja: serek wiejski z pałeczkami błonnikowymi.
Mam teraz ferie, co ma swoje plusy i minusy. Na plus zdecydowanie to, że mam dużo czasu na ćwiczenia, na minus fakt, że taka ilość wolnego czasu powoduje, że mam go więcej na myślenie o jedzeniu ;)
Ćwiczenia:
-rowerek stacjonarny (50 min.)
-hula hop (40 min.)
-Mel B na pośladki (10 min.)
Rowerka szczerze nienawidzę i nie pomaga nawet to, że oglądam telewizję podczas jazdy. Ale wiem, że podziała na moje przestraszne nogi, więc się zmuszam :) Hula hopem zaczęłam kręcić dzisiaj i już wiem, że jest to coś, co polubię bardzo. Nie sądziłam, że dam radę, aż tak długo, ale przeleciało mi to bardzo, bardzo szybko. Oczywiście spadało wiele razy, ale sama byłam zaskoczona, że tak nieźle mi idzie. A Mel B na pośladki to zdecydowanie ulubiony mój jej zestaw, ale od jutra chcę też wypróbować jakieś inne, bo jak to będzie wyglądać jak będę mieć taki świetny tyłek, a nogi dalej takie beznadziejne :P
Pozdrawiam i życzę dużo wytrwałości :)