Rano Piotrek był z Olkiem na badaniu krwi i o dziwo nie płakał (Olek oczywiście). Jedna Pani pobierała krew, a druga zabawiała go szczeniaczkiem-uczniaczkiem. Jak było już po i Piotrek powiedział, że nie mogą zabrać szczeniaczka to wtedy Olek się rozpłakał 😊 Do 14 jest nasza lekarka – mam nadzieję, że zdążą do tego czasu wysłać te wyniki. Odpukać od wczorajszego wieczora jeszcze nie gorączkował. Z kaszlem też lepiej, więc może faktycznie jakiś wirus i Olek ma taki „styl chorowania”, że gorączka przez kilka dni, a pozostałe objawy dość skąpe.
W związku z tym Teściowie podjęli wczoraj decyzję, że jednak nie przyjadą na weekend, bo nie wiadomo jak z tym Olkiem, a on tylko mama, mama, mama i siedzielibyśmy zamknięci bo nie zrobimy sobie wycieczki z chorym dzieckiem. Przełożymy to na jakiś inny termin. Nawet mi to odpowiada, bo byłam w czarnej dooooopie 😊 Ogarniemy trochę domowych tematów – np. leżący odłogiem balkon, który chciałam trochę ożywić roślinami. Śmieję się, że nigdy nie byłam „roślinowa”, ale chyba szukam sobie nowego zajęcia w zamian za ćwiczenia :-p
Piotrek ma już wyznaczoną datę na chirurgii szczękowej na usunięcie tych zatrzymanych ósemek. Pierwsza idzie 7.09, a druga 12.10. – lekarz opowiedział mu o ew powikłaniach (na szczęście są bardzo rzadkie i tego się trzymajmy) i widzę, ze trochę się tym stresuje. Ciekawe jeszcze kiedy wypadnie moja artroskopia.
Jutro kontrolny pomiar po kolejnym tygodniu diety. Dam znać jaki bilans 😊 Zmieniłam w tym tygodniu cel na 60kg (było 58kg), bo na stabilizacji pewnie jeszcze coś spadnie, a poza tym w sumie podobałam się sobie w tej wadze i przy tej wadze moje ubrania leżą tak jak trzeba :-p . Po dwójce dzieci jakieś tam krągłości muszę mieć (jak to mawia moja koleżanka z pracy). Jak ważyłam 56kg to byłam za chuda – wszystkie kości mi wystawały, Piotrek zawsze jak patrzy na zdjęcia z tamtego okresu to mówi, że zdecydowanie za chudo. Niestety z braku ćwiczeń tak czy tak będę skinny fat, ale może w zimowe wieczory coś się uda podziałać.