Pojechałam dzisiaj z dziadkami do mojej ukochanej prababci, której nie widziałam od grudnia. Strasznie się za nią stęskniłam. Niby ona nie mieszka daleko no ale trzeba jechać samochodem albo rowerem, a na rower niestety nie ma pogody ;/ Ona jest starsza ode mnie o 70 lat ale świetnie się z nią dogaduję i doskonale się nawzajem rozumiemy. Jak zaczniemy rozmawiać to nie potrafimy skończyć Mogę z nią porozmawiać o wszystkim tak jak z najlepszą przyjaciółką. Oczywiście pierwsze co zrobiła po przywitaniu się ze mną to zrobiła nam gorącą czekoladę do picia a później wyjęła 150 rodzajów ciastek... Przyznam się bez bicia, że zjadłam i wypiłam te słodkości... Codziennie wmawiam sobie, że dam radę ale szczerze mówiąc to już w to nie wierzę... jak warzyłam prawie 80 kg to miałam większą motywację do schudnięcia i nie miałam problemów z podjadaniem. Nawet moja dietetyczka była w szoku, że z taką łatwością przychodzi mi odchudzanie. Mówiła, że to rzadkość wśród młodych ludzi. A teraz jak ważę 56 kg to jest o wiele gorzej... wiem, że wyglądam już w miarę dobrze więc nie mam aż takiej motywacji do diety... Dlaczego nie potrafię się tak porządnie wziąć za siebie, zrzucić te 8 kg i mieć spokój ? Dlaczego? Męczę się z tą dietą... odchudzam się, później podjadam i to wszystko się tak przeciąga... Próbuję ostatni raz! DO ŚWIĄT ZERO PODJADANIA I DUŻO ĆWICZEŃ !! Na święta przerwa i zaraz od wtorku z powrotem dieta. Jeśli polegnę to rzucam to wszystko w cholerę, bo mam dość tych ciągłych rozczarować swoją osobą...
Motywacje: