5 godzin na kijach minelo jak z bicza trzasl.Boli mnie wszystko-wlacznie z jezykiem i tylkiem.Jezyk to wiadomo od gadania,a tylek...No coz-wyrznelam sie jak dluga
Bylo dosc stromo,slisko no i jak pojechalam...Prawie sie ze smiechu posikalysmy
Podobno prawie telemark...niestety nie moglam sie zobaczyc,ale do tej pory sie usmiecham.Jutro pewnie bedzie mi mniej do smiechu-siniaki juz wychodza...No to wrocilam do domu brudna jak nieszczescie,ale zadowolona i troche dumna,ze dalysmy rade te 10 km.A tu moj maz jeczy,ze dlugo mnie nie bylo,ze on sam,ze nie dosc,ze caly tydzien sie nie widujemy to ja jeszcze w sobote znikam na pol dnia... No i steka,ze koszul nie ma wyprasowanych,ze obiadu nie ma(obiad w lodowce tylko podgrzac!!!!) No to poszlo,w krotkich zolnierskich slowach
Sie obrazil i mam go z glowy na dzis..
.Mam nadzieje...Milego weekendu i milych facetow:)))