W sensie, jak zatytułowałam w kajeciku: Noworoczny plan na bycie piękną
To kilka zasad, których postanowiłam przestrzegać w tym roku. To jakieś elementy diety ośmiogodzinnej i dobrych nawyków, trochę chilli 3D i Dukana. Boże, namiksowałam jak szalona, ale .... raz się żyje! W sumie to będzie dieta Agi.
1. Jem przez 8 godzin dziennie, 16 godzin post
2. Zamiast śniadania - gorąca kawa lub herbata
3. Jem małe porcje (tyle, ile dwuletnia E. - ona przytyje, a ja schudnę)
4. Piję co najmniej 2 litry wody dziennie (tutaj woda jest świetna, więc to dla mnie nie problem)
5. Unikam (celowo napisałam, że "unikam", nie ma sensu okłamywać się już na początku drogi): słodyczy, gazowanych napojów (nawet tych bez cukru, bo to chemia), alkoholu, śmietany, sosów, nie piję tyle mleka, ile domownicy
6. Jem więcej błonnika - warzywa i owoce chociaż raz dziennie
7. Staram się nie łączyć węgli i protein, w zasadzie unikać węgli takich jak makaron czy chleb i reszta przetworów mącznych
8. Celowo nie spożywam sztucznych składników (napisałam "celowo", bo przecież wszędzie jest tyle chemii, że ciężko będzie tego uniknąć)
9. Więcej przypraw, jeść na ostro przecież lubię
10. 30 minut ruchu dziennie, spacery i mój wieczorny trening na mięśnie
11. Unikam przegrzewania, nie włączam kaloryfera na noc
Myślę, że to dość rozsądne nakazy. Może nie jestem przekonana do tych 8 godzin, ale do tej pory opierałam się na systemie 10/14. Z racji pracy jem obowiązkowo o godzinie 12, 16 i 19, uniknę tylko śniadania. I jak się okazuje, dziś będę jadła tylko przez 7 godzin. I jestem już po 1 litrze wody.
Ta woda to nie jest głupi pomysł, pomoże mi na skórę, bo coś ostatnio cera świruje mi pawiana. Nie liczę w tym herbaty, bo to akurat jest przyjemność! Biorę też witaminy (z racji, że okres zimowy), więc zobaczymy :) Włosy rosną jak szalone, co mnie niezmiernie cieszy, bo jestem posiadaczką kręconych włosów, czyli: nie ważne, jak długie będą i tak zeskakują w sprężynki.
Dzisiaj zjadłam jednego ziemniaka, trochę mięsa i 2 łyżki musztardy (jejaaa, jak ja kocham musztardę ). To jakieś 400 kalorii. Martwi mnie tylko, że pomimo tego, iż mam czas to nie mogę wyjść na dwór, bo jest śnieżyca... Może później :)
Może macie jeszcze jakieś dobre rady do mojego planu?
Ach! Co do ważenia. Postanowiłam, że zważę się po 10 dniu zmiany nawyków, czyli w poniedziałek rano. A później już co poniedziałek. Zobaczymy, czy coś to da. Mam nadzieję, że już ostatni raz w swoim życiu widziałam na wadze trzy cyferki przed przecinkiem! :)
Dziewczęta! Trzymam kciuki za Nas Wszystkie!