Ulubione

O mnie

Jestem.. Istotą składającą się z wielu kolorów i barw, nieskończonej ilości odcieni. Często ciemnych, przez co na świat patrzę wyblakłymi, wręcz szarymi oczami. Królikiem doświadczalnym własnych snów. Ile może znieść człowiek codziennie śniący o swojej apokalipsie? Stworzeniem niepewnym. Niepewnym swych myśli, słów i czynów oraz ich znaczenia. Niepewnym także wartości swojego jestestwa. Świadomością. Słowem. Nadzieją. Zabójcą. Tworem doskonale nie doskonałym..

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2303
Komentarzy: 23
Założony: 15 listopada 2012
Ostatni wpis: 3 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Shizaya

kobieta, 32 lat, Łódź

180 cm, 142.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 marca 2015 , Skomentuj

JESZCZE TU WRÓCĘ...

Tylko nie teraz. 
Chwila. 
Może dwie.
;)

12 czerwca 2014 , Komentarze (4)

No i stało się. Poprawka w styczniu. Tyle mam do powiedzenia na temat egzaminu praktycznego. 

Co do diety... Jakimś cudem waga pokazała mi 100 gram mniej... Cieszy, choć nie powala ta wiadomość.
Już się ogarniam z jedzeniem. Co oznacza stałe posiłki w rozsądnych ilościach. 

Ćwiczeń na razie brak. Milion jeden wymówek. 
Od poniedziałku, najpóźniej wtorku... 

Roweru raczej nie da się uratować. Chyba, że znacie jakiś serwis rowerów stacjonarnych na terenie Łodzi za rozsądne pieniądze. No niestety... Ja nie potrafię znaleźć. 

Kolejne kłótnie z matką wykańczają mnie psychicznie. W dodatku upierdliwy brat dokłada swoje trzy grosze. 
Zastanawiam się czy zacisnąć zęby i iść na studia, czy jednak poszukać pracy i jak najszybciej się wyprowadzić. Jak myślicie? 

W dodatku rozmowa ze szczuplutka kuzynką też mnie zirytowała. Uważa, że mało schudłam w miesiąc. Fakt. To tylko, albo i aż 4 kilo. Zapytała się też ile wytrzymam na diecie tym razem. Odpowiedziałam, że do końca. A ona na to jaką dam jej gwarancję? 
Żadnej. Absolutnie żadnej... W końcu skwitowałam, że robię to wszystko dla siebie a nie dla niej. 

Strasznie emocjonalny był ten tydzień. W ogóle wszystko od 3 dni mnie irytuje. No i spuchłam. Muszę więcej wody pić. Mam nadzieję, że to @ nadchodzi. 

Nie wiem w sumie co więcej napisać. chyba niedługo spać się położę. Chociaż powinnam zrobić jakiś plan działania na kolejne dni, jadłospis i ... masę innych rzeczy. No nic. 

Nie poddaje się i mam nadzieję, że u Was znacznie lepiej niż u mnie. Przyjemnego i owocnego tygodnia życzę. 
;*

Ps. W środę jadę do tej irytującej kuzynki. Także następny wpis po powrocie... I wizycie u dietetyczki. ;]

9 czerwca 2014 , Komentarze (4)

Znów to samo... Wiedziałam w sumie, że tak będzie, ale jakoś ani chęci nie było, ani sil aby spróbować coś zmienić. Chociaż wróć. Próbowałam. A przynajmniej chce w to wierzyć. O co chodzi? O egzaminy państwowe... czy raczej naukę do nich. Uczyłam się, ale stanowczo za mało. I teraz to się na mnie odbija. Jak zawsze. Maturę już zawaliłam.
Jutro egzamin praktyczny. Jak go zaliczę jakimś cudem... Do będę pić przez tydzień. Serio. Teoretycznego mniej się boje. Może dlatego, że jest w za tydzień? I jest łatwiejszy do zdania. Zdecydowanie. 

Tak siedzę i się zastanawiam... Przecież podobno tyle się zmieniło w moim życiu... Ja się zmieniłam na lepsze, a jednak. Rezultat nadal jest ten sam. 


Na dietę od piątku zrzucę wymowną zasłonę milczenia, zresztą podobnie jak na  ćwiczenia. 
Boję się czwartku. Oby nie było zwyżki. 

Właściwie nie wiem po co robię ten wpis. Chyba tylko po to żeby pożalić się Wam jaka to beznadziejna jestem. 

Ale nie martwcie się. Jakaś część mnie, która domaga się uwagi, stanowczo mówi mi, że to nie czas na poddanie się.... A może wrócę z jeszcze większą siłą? Oby... ;D

Trzymajcie się. ;*

Ps. Chociaż nie komentuje (ah, ten nastrój...) jestem na bieżąco w Waszych pamiętnikach. Cierpliwości! 

5 czerwca 2014 , Komentarze (3)

No to jedziemy. 

Ten tydzień... nie był chyba najlepszy. Generalnie w 3 tygodniu zaczyna się u mnie wszystko walić. A teraz... sądzę, że trochę wydziwiam. I szukam dziury w całym. Czego się tak naprawdę boje? Nie wiem. 

Egzaminy za pasem... Za mało się uczę. A czuje własną presję, że muszę zdać.
Zobaczymy co z tego wyniknie. 

Waga... Pokazała - 0,9 kg. Gdybym nie wydziwiała było by więcej...

Dieta... Cóż. Trochę jest a trochę jej nie ma. Muszę nad tym popracować. 

Ćwiczenia... Tu nie mam absolutnie do siebie zastrzeżeń! ;D

Co do tytułu... Pedał mi się urwał w rowerku. A właściwie coś co trzyma pedał. (Nie pytajcie jak to zrobiłam xD) No i teraz zostałam sobie w sumie prawie na lodzie. 
Ale dzięki pewnej użytkowniczce tego portalu... Ćwiczę sobie "mile". I stwierdzam, że jest to wysiłek idealny dla mnie. Także nie ma wymówek!
No ale wracając. Patrzyłam pobieżnie sprzęt sportowy... Nie za ciekawie to na razie wygląda. Niestety mój budżet do największych nie należy... 
A przydało by się jeszcze kilka innych rzeczy... jak przede wszystkim stanik sportowy... Heh. w przyszłym miesiącu? Miło by było. 

Walczę z uzależnieniem ważenia się co chwilę. Jest pod tym względem coraz lepiej. 

I na koniec mam pytanie...
Czy to możliwe, żeby przez tydzień obwód łydki zmniejszył się aż o 3 cm? O.o

Trzymajcie się ;* 

29 maja 2014 , Komentarze (5)

Wieczorowa pora już nadeszła, więc wypadało by coś naskrobać. 
W sumie nie wiem co mam wam napisać. Nie lubię się chwalić. 
W każdym razie... jest kolejny spadek. I to nie byle jaki bo prawie półtora kilo!
Cieszy mnie to niezmiernie, ponieważ ten tydzień nie był idealny... Jak zawsze zresztą ;)

Trochę żałuje, że się nie zmierzyłam na początku. I nawet teraz jakoś tak to przekładam. 
Ah, dobra. Idę po miarę... ;D
...
No jestem po mierzeniu. Cóż, nie napawa to wszystko optymizmem...
Jednak waga to nie wszystko... Ale nad tym też pracuję! ;D

Dzisiaj zaliczyłam 20 minut rowerka w szaleńczym dla mnie wręcz tempie. No i Mel na ramiona. 
Może i to niewiele... Ale dla osoby która całymi dniami siedziała przed komputerem to i tak już coś. A wiem, że z czasem będę robić jeszcze więcej. 

Dieta... Cóż dzisiaj mnie nie powaliła. Ale pewnie tylko dlatego, żebym nie była zbyt pewna siebie. Pułapki czyhają dosłownie wszędzie. ;D

Generalnie nie jest źle... Chociaż wczoraj miałam się źle. Nawet bardzo. 
Ale już nie potrafię tak bardzo uciekać od rzeczywistości. Może to i dobrze?

Także rozpoczynam kolejny tydzień walki o siebie! 
Trzymajcie za mnie kciuki tak jak ja trzymam za Was!

Waga po dwóch tygodniach? - 2,3 kilograma. 
;*

22 maja 2014 , Komentarze (2)

Okej, post miał być napisany wieczorem, jednak sądząc po ilości wiadomości jakie dzisiaj dostałam od znajomych, zwyczajnie nie będę mieć na to siły i czasu zresztą chyba też. 

Ćwiczenie na dzisiaj wykonane. Na razie tylko Mel b na ramiona i 15 minut rowerka. Z czasem jednak będzie więcej. 

Dieta? Na razie świetnie! Aż sama się sobie dziwie, że potrafię tak fajnie jeść!

Co do wizyty u dietetyka. Mam mieszane uczucia. Wszystko na szybko - zresztą z mojej winy. Co nie zmienia faktu, że nie jestem do końca zadowolona. Ale...
Jakiś tam plan jest. Kolejna wizyta za miesiąc. 

I takie tam przemyślenia naszły mnie po tej rozmowie. Na przykład: Nikt nie odwali za mnie tej całej roboty. Niby takie oczywiste, ale jednak nie do końca chyba to do mnie dochodziło. 

Ogólnie nie jest źle, a nawet powiedziała bym, że jest dobrze. Na wadze prawie kilogram mniej od zeszłego tygodnia. 

Cóż, Czas mnie nagli. Do następnego ;*

15 maja 2014 , Komentarze (5)

Znów, ponownie i jeszcze raz... Piszę "pierwszy" post tutaj. 
Strasznie nie lubię tego, jednak jeżeli chce w końcu ruszyć z miejsca, to właściwie muszę to zrobić. Czemu? Ponieważ Vitalia najzwyczajniej w świecie mi w tym pomaga. 
Wróć. Nie tyle ten portal, co ludzie na nim. 
Choć Ci przychodzą i odchodzą...

Skasowałam poprzednie posty. 
Usunęłam "kilku" znajomych. 
I ogarnęłam resztę. 
Pora zacząć wszystko od nowa. 

Nie będzie łatwo. Jestem tego pewna. Z moimi huśtawkami nastrojów i innymi cholerstwami z którymi walczę... Z obżarstwem i depresją... 
Z samą sobą...

Tak naprawdę nie wiem czy dam radę, jednak jestem uparta. 
No i nie jestem sama. ;)

Teraz trochę informacji parafialnych. 

Nie będę pisała codziennie. To nie jest blog osobisty, tylko dotyczący odchudzania. 
Mnie osobiście strasznie irytują wpisy typu: "Schudłam dzisiaj 300 gram", czy napisana ilość zjedzonych i spalonych kalorii. Jeżeli koniecznie chcecie wiedzieć co się u mnie dzieje, to zapraszam tutaj, ewentualnie zawsze możecie napisać do mnie wiadomość prywatną. ;D

Co do zapraszania do grona znajomych. Cóż, jeżeli jesteście osobami które lubią mieć dużo znajomych, nie koniecznie was wspierających to wasza sprawa. Ja preferuję jednak, aby ludzie pomagali sobie nawzajem. Jeżeli macie zamiar mnie tylko "śledzić" to jest taka opcja jak "Ulubione". 

Dopiero w środę (21 maja) idę po raz pierwszy od dłuższego czasu do dietetyczki. Także nie spodziewajcie się wcześniej wpisu ;). 

Waga na dzień dzisiejszy? 150,1 kilograma. 
Do pierwszego sukcesu zostało 10,1 kg. 

Niech moc będzie z Wami!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.